Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Austriacy rozpoczęli misję Seefeld 2019

Austriackie skoki narciarskie, tuż przed domowymi Mistrzostwami Świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld, doznały wstrząsu. Nowym dyrektorem sportowym został były kombinator norweski, Mario Stecher, a stanowisko głównego szkoleniowca skoczków objął zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 1990/1991 - Andreas Felder. W jaki sposób wspomniana dwójka chce pomóc w odzyskaniu blasku tamtejszym zawodnikom?


- Pierwsze tygodnie pracy są absolutnie pozytywne. Oczywiście, zastąpienie Ernsta Vettoriego to duże wyzwanie, ale wszystko rozwija się bardzo sprawnie i cieszę się, że szybko udało nam się zbudować nowy sztab szkoleniowy dla kadry narodowej skoczków. Drużyna ma za sobą pierwsze zgrupowania i wszyscy szybko łapią wspólny język - uważa Mario Stecher.

- Jako były kombinator, z pewnością nie zapomnę i o tym środowisku. Dwubój jest w moim sercu, gdyż to tam odnosiłem międzynarodowe sukcesy, jednak ta dyscyplina składa się z biegów i skoków narciarskich, więc to nie tak, że nigdy nie interesowałem się skokami. Trenując kombinację, zawsze jest się częścią świata skoków - tłumaczy Stecher, który jest drużynowym mistrzem olimpijskim z 2006 i 2010 roku.

- Cel dotyczący Seefeld 2019 jest oczywisty. Chcemy osiągnąć sukces przed własną publicznością. Chcemy równać się z najlepszymi, od których dzieli nas pewien dystans. Po ubiegłym sezonie będzie to trudne zadanie, ale nie jest niewykonalne. Postaramy się sprawić, aby Austriacy znów liczyli się w walce o końcowe zwycięstwa. Jasne jest to, że chcemy zdobyć jak najwięcej medali na swoich obiektach - dodaje 40-latek.

- Czego oczekuję od Andreasa Feldera? Tego, że będzie reprezentował to, czym od zawsze charakteryzował się w życiu codziennym oraz sporcie. Liczę na to, iż w drużynie nie będzie osób ważnych i ważniejszych. Puchar Świata trwa od 150 do 180 dni. Zawodnicy i sztab spędzają ten czas wspólnie, więc fundamentalną kwestią jest, aby wszyscy ci ludzie tworzyli monolit. Jeżeli nie ma go w trakcie okresu przygotowawczego, nie będzie go i w zimie. Uważam, że Andreas jest dużym autorytetem, a do tego ekspertem w dziedzinie skoków narciarskich. Jestem przekonany, że odbuduje formę naszych skoczków - kończy działacz.

Jeden z pierwszych treningów Austriaków pod wodzą nowego trenera miał miejsce na lodowcu, o czym informowaliśmy >>>TUTAJ<<<. Jakie są pierwsze wrażenia 56-letniego szkoleniowca z początku pracy ze Stefanem Kraftem i spółką? - Piszemy nowy rozdział w historii. Drużyna ma zupełnie nowy sztab szkoleniowy. W tym sezonie wspierać będą mnie byli skoczkowie, czyli Florian Liegl, który dotąd zajmował się zapleczem męskiej kadry, a także mój dotychczasowy asystent w kadrze kobiet, Florian Schabereiter. Naszym celem jest nadanie nowej jakości całej drużynie i wierzę w to, że nam się uda. Wszyscy są niesamowicie zmotywowani. Od członków sztabu po sportowców, z którymi przeprowadziłem wiele rozmów. Za nami dwa zgrupowania i wszystko układa się po naszej myśli.

W Austrii pojawiły się głosy, iż niezadowolone z faktu odejścia Feldera są tamtejsze skoczkinie, z którymi pracował on w ostatnich latach. Jego stanowisko, o czym pisaliśmy >>>TUTAJ<<<, zajmie Harald Rodlauer. Czy Felder zamierza w jakiś sposób nadal współpracować z Austriaczkami? - Panie, w niepełnym składzie, trenowały już z nami na lodowcu. Kadry kobiet i mężczyzn z pewnością będą teraz bliżej siebie. Będzie to ważne zwłaszcza dla kobiet, które będą mogły podpatrywać kadrę mężczyzn. Sądzę też, że może być to też z korzyścią w drugą stronę. Tak utytułowana i twarda skoczkini, jak Daniela Iraschko-Stolz, może być przykładem dla niektórych skoczków.

Jak Felder widzi przyszłość Gregora Schlierenzauera, który po ciężkiej kontuzji nie może nawiązać do swoich najlepszych lat? - Za nami dużo wartościowych rozmów. Wiem o jego problemach i postaram się pomóc powrócić mu na szczyt. Moją rolą jest dawanie mu odpowiednich narzędzi ku temu, ale wszystko zależy od niego. Wierzę, że jeśli ktoś jest tak utalentowany, jak Gregor, i wciąż wierzy w swoje możliwości oraz podejmuje dalszą walkę, w końcu wróci.

Czy Andreas Kofler, który zmagał się z chorobą autoimmunologiczną, ma również szanse na powrót do światowej czołówki? - Tak, a do tego posiada status członka drużyny narodowej. Jest w nim ogromnie dużo chęci i zapału do treningu. W Seefeld chce wyciągnąć z siebie raz jeszcze to, co w nim najlepsze. Bardzo mu na tym zależy.

W 1999 roku, kiedy Austria po raz ostatni organizowała Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym, w drużynowym konkursie skoków zdobyła brąz. Czy powtórka tego wyniku usatysfakcjonuje Feldera? - To może być zbyt mało, ale podstawą jest zdobycie medalu. Było już kilka ważnych imprez, podczas których go nie zdobyliśmy. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby możliwie najlepiej przygotować się do mistrzostw w Seefeld. Jeżeli wszyscy nadal będą podchodzić do swoich zajęć w dotychczasowy sposób, wówczas poradzimy sobie z presją i oczekiwaniami fanów.

Co zostało po erze Heinza Kuttina, który zrezygnował z posady trenera głównego po sezonie olimpijskim? - Jeżeli spojrzymy na osiągnięcia Heinza, jako trenera, wielu mogłoby mu pozazdrościć. Ostatni rok nie był jednak tak udany, a i atmosfera w drużynie i wokół niej zmierzała w złą stronę. Tak bywa w sporcie, od czasu do czasu. Musimy odwrócić tę tendencję. Niektórzy skoczkowie stracili kontrolę nad własną techniką. Próbując robić coś więcej, zatracili własne atuty, które dawały im przewagę nad rywalami.