Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

Ernest Prislic wrócił do sportu!

Kiedy w grudniu 2016 roku ze Słowenii napłynęły informacje o wypadku z udziałem Ernesta Prislica, niewielu dawało mu szansę na powrót do skoków narciarskich. Zawodnik, który we wspomnianym okresie został nieszczęśliwie potrącony przez jednego z pracowników kompleksu w Planicy, w miniony weekend, po raz pierwszy od tamtego zdarzenia, wystartował w zmaganiach najwyższej rangi.


Przypomnijmy, iż Słoweniec w grudniu 2016 roku, podczas rozgrzewki przed obiektami w Planicy, został potrącony przez samochód, wskutek czego doznał krwotoku mózgowego, uszkodzenia oka, a także złamań kości jarzmowej i piszczelowej. Sportowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Po dwóch tygodniach został z niej wybudzony, po czym rozpoczął proces żmudnej rehabilitacji.

Prislic opuścił cały sezon olimpijski, a tej wiosny otrzymał duży kredyt zaufania ze strony Słoweńskiego Związku Narciarskiego, który ulokował go w sześcioosobowej kadrze B. Oprócz niego, miejsce w niej znalazło się dla Nejca Dezmana, Jaki Hvali, Roberta Kranjca, Tomaza Naglica i Jurija Tepesa.

Jeszcze w czerwcu Prislic wygrał lokalny sprawdzian w Kranju, a na początku lipca wziął udział w zmaganiach rangi FIS Cup w Villach. W Austrii został sklasyfikowany kolejno na 26. i 67. pozycji. Pod koniec tego samego miesiąca słoweńska federacja poinformowała, iż rekonwalescent znalazł się w składzie na Letnie Grand Prix w Hinterzarten, gdzie odbyliśmy z nim krótką rozmowę.

- Ponowna obecność na skoczni sprawia, iż czuję się wspaniale. Po wypadku miałem kilkumiesięczną przerwę, po której powróciłem do treningu siłowego i gimnastycznego. Każdego dnia ciężko pracowałem nad tym, aby powrócić do rywalizacji. Najtrudniej było mi w 2017 roku, kiedy trenowałem, ale nie skakałem. Byłem zdolny do skakania, nic nie stało na przeszkodzie, ale nie zrobiłem tego.

Ostatecznie, Prislic przełamach strach wiosną tego roku, kiedy to pojawił się na rozbiegu skoczni Kisovec (HS55) w miejscowości Zagorje, w której trenuje na co dzień. - Przed pierwszym skokiem po wypadku czułem ekscytację, a tuż po nim ogromną radość. Sam fakt oddania skoku sprawił mi ogromną satysfakcję. Powołanie do składu na Letnie Grand Prix było dla mnie dużą niespodzianką. Pomimo wsparcia kibiców, nie spodziewałem się, że nastąpi to aż tak szybko.

- W tym momencie nie stawiam sobie konkretnych celów. Aktualnie żyję od zawodów do zawodów i zobaczymy, co przyniesie przyszłość - oznajmił 24-letni Prislic, który na Adlerschanze zajął 37. miejsce. W swojej próbie doleciał do linii wyznaczającej punkt konstrukcyjny tego obiektu, a więc do 95. metra.

Korespondencja z Hinterzarten, Dominik Formela