Strona główna • Szwajcarskie Skoki Narciarskie

Simon Ammann: Nie mam dobrych wspomnień z Seefeld...

Szwajcarscy kibice blisko trzy lata czekali na powrót swojego najlepszego skoczka narciarskiego na podium zawodów Pucharu Świata. Simon Ammann, bo o nim mowa, w trakcie sezonu olimpijskiego nieoczekiwanie sięgnął po trzecie miejsce w konkursie lotów narciarskich na obiekcie Kulm, co było jego jubileuszowym, 80. podium w elicie. Na fali m.in. tego wyniku 37-latek podjął decyzję o kontynuowaniu kariery, o czym porozmawialiśmy z nim przy okazji finału Letniego Grand Prix 2018.


- Treningi odbywane przeze mnie w okresie letnim były bardzo trudne. Konkursy też nie należały do łatwych aż do Courchevel (najlepszy wynik Ammanna w lipcowo-sierpniowej części Grand Prix to 18. pozycja - przyp. red.). Potrzebowałem przerwy, po której pracowaliśmy nad poprawą mojej techniki. Efekty przyszły jeszcze na igelicie. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z próby kwalifikacyjnej w Klingenthal (Ammann uzyskał 138,5 metra i zamknął czołową "10" przyp. red.).

- Dobre skoki dają mi powody, żeby kontynuować karierę. Wiosną dokonaliśmy owocnej analizy całego sezonu zimowego. Dostrzegliśmy, że wciąż są pewne rezerwy, nad którymi warto pracować. Dlatego tu jestem - kontynuuje czterokrotny mistrz olimpijski.

- Tego lata asystentem trener kadry narodowej został Roger Kamber. Rozmowy w tej sprawie trwały między zimowymi igrzyskami olimpijskimi a finałem sezonu. Długo nie było jasne, jaki będzie ostateczny skład sztabu szkoleniowego. Bardzo ważną kwestią było dla nas też pozostanie Ronny'ego Hornschuha - mówi zdobywca Kryształowej Kuli w sezonie 2009/2010.

- Dla mnie istotne było to, aby iść nieco zindywidualizowanym tokiem. Po sezonie zimowym zmieniłem dostawcę nart z Fischera na Slatnara, a do tego mam zaprojektowane pode mnie buty. To wszystko daje mi dużo szans do testowania i odkrywania nowych rzeczy. Choćby pod tym względem, było to intensywne lato - tłumaczy mistrz świata w lotach narciarskich z 2010 roku.

- Wszystko zmierza w dobrym kierunku, co potwierdzają wyniki osiągane przez Killiana Peiera. Jego rezultaty dają całej drużynie dużo pewności siebie i widać, że wykonywana praca popłaca. Trochę czekaliśmy na to, żeby Killian solidnie zaczął prezentować się w Pucharze Kontynentalnym, aby następnie przenieść to do Letniego Grand Prix. Teraz się to wydarzyło, co jest pewnego rodzaju ulgą. Wszyscy jesteśmy należycie przygotowani pod kątem fizycznym, a aspekty techniczne mają się coraz lepiej. To nowa, lecz komfortowa sytuacja - zauważa mistrz świata z dużej skoczni z 2007 roku.

- Spodziewam się, że tej zimy na czele będą Polacy oraz Norwegowie. Układ czołówki się nie zmieni, ale być może pojawią się nowe twarze. Początek zimy, i cały jej pierwszy okres, wymaga od zawodników dużo dynamiki i szczęścia do odnalezienia optymalnej dyspozycji. Sam jestem bardzo ciekaw, kiedy coś się zmieni w tym układzie czołówki i czy w ogóle się zmieni... - rozważa Ammann.

- Nie znam Seefeld zbyt dobrze, a jedyne wspomnienia które stamtąd mam, nie są pozytywne... Pewnego razu, kiedy nieudanie rozpoczęliśmy Turniej Czterech Skoczni, pojechaliśmy tam w celu doszlifowania kilku elementów. Nie był to jednak udany trening. W odniesieniu do warunków, a także mojej dyspozycji... Pobyt w Seefeld nie wpłynął korzystnie na dalszą część tamtego TCS.

- Innsbruck to cudowne, dobrze znane wszystkim miasto-gospodarz Turnieju Czterech Skoczni, więc ciekawie będzie teraz doświadczyć tam mistrzostw świata. Nie sądzę jednak, aby z moimi problemami z lądowaniem, była to skocznia, na której będę mógł skutecznie walczyć o podium...

Korespondencja z Klingenthal, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela