Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stoeckl ubolewa nad końcem ery Hofera

Zima 2019/2020, a więc kolejna po tegorocznej, będzie ostatnią, w czasie której Walter Hofer będzie pełnił funkcję dyrektora Pucharu Świata. Zadowolony z takiego obrotu spraw nie jest Alexander Stoeckl, austriacki trener kadry narodowej Norwegii, który na łamach portalu dagbladet.no wylicza zasługi swojego rodaka dla tej dyscypliny sportu.


- Sezon 2019/2020 będzie moim ostatnim w roli dyrektora Pucharu Świata. Nie jest to jednak moja decyzja, lecz kolej rzeczy uwarunkowana moim wiekiem - mówił Hofer w rozmowie z naszym serwisem na przełomie września i października. Pełną rozmowę z 63-letnim działaczem znajdziecie >>>TUTAJ<<<.

- Wydaje mi się, iż wiele osób boi się tego, co nastąpi po odejściu Hofera. Robił fantastyczną robotę. Zastąpienie go będzie dużym wyzwaniem dla osoby, która się tego podejmie - mówi Stoeckl o człowieku, który najważniejszym cyklem w kalendarzu skoków narciarskich dyryguje od 1992 roku.

- Jeśli porówna się dzisiejsze skoki z tym, które zastał Hofer, nie da się nie zauważyć różnicy. Dyscyplina pod jego okiem poczyniła ogromne kroki naprzód. Dziś jesteśmy na topowej pozycji w świecie sportów zimowych. To istotne, aby Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) znalazła odpowiedniego następcę, który umożliwi dalszy rozwój - kontynuuje trener Norwegów.

Czy zdaniem Stoeckla o miejsce na to stanowisko powinien ubiegać się któryś z rodaków prowadzonych przez niego skoczków? - Nie sądzę, aby myślenie pod kątem narodowościowym było tutaj właściwe. Moim zdaniem, lepsze byłoby pojawienie się osoby, która nie jest bezpośrednio związana ze skokami, pochodząca ze świata gospodarki. Przydałoby się skupienie na produkcie o nazwie Puchar Świata w skokach narciarskich. Od zajmowania się sportową warstwą tej dyscypliny mamy działaczy FIS oraz poszczególne federacje.

- Musimy zatroszczyć się o to, aby skoki, jako atrakcyjny produkt telewizyjny, utrzymały się przez kolejne lata. Wydaje mi się, że przyjście osoby z zewnątrz byłoby krokiem w dobrą stronę - kontynuuje szkoleniowiec drużynowych mistrzów olimpijskich.

Czy Stoeckl odbiera osobę Hofera jako swego rodzaju dyktatora? - Uważam, że w szeregach FIS panuje silna demokracja, jednak wiele nacji ma swoje własne plany oraz interesy. Ważne, aby na czele tego wszystkiego stała niezależna osoba, której nie brak energii i decyzyjności. Taka, której wybory są dobre dla całego produktu.

- Nigdy nie czułem, aby Walter Hofer kiedykolwiek faworyzował Austriaków. Zawsze był stuprocentowo obiektywny. Zatroszczył się o to, aby skoki osiągnęły status dziś im przypisywany. Należy mu się za to szacunek - dodaje trener zwycięzców ostatniego Pucharu Narodów.

- Hofer to jedyny człowiek, który przez ostatnie lata był obecny na wszystkich zawodach rangi mistrzowskiej, Pucharu Świata czy z cyklu Letniego Grand Prix. Szalenie trudno będzie o znalezienie osoby, która będzie chciała podołać tak dużym obciążeniom. Kluczowe, aby sport nie stał w miejscu, a dyscyplina stale się rozwijała. Tak jest w przypadku skoków, o czym świadczą testowane latem czujniki na nartach, które zimą mają zostać na stałe wprowadzone do Pucharu Świata - zakończył Stoeckl. Szerzej o nowinkach technologicznych FIS pisaliśmy >>>TUTAJ<<<.

Szef norweskich skoków, Clas Brede Braathen, zaprzecza jakoby tamtejsze środowisko za wszelką cenę chciało zastąpić Hofera. - Walter podjął się ratowania upadającej dyscypliny, którą wyniósł na absolutne wyżyny. Jego celem zawsze była ekspansja na nowe kraje i poszerzanie zainteresowania tą dyscypliną. Wymagało to dużego samozaparcia i odporności na wpływy poszczególnych federacji. Niesłusznie wielokrotnie kreowano z niego człowieka, który niszczy skoki. Zawsze przyświecał mu jeden cel, a tym był rozwój skoków. Liczymy na to, że jego następca pójdzie tymi śladami.