Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi skoczków kwoty krajowej po kwalifikacjach w Wiśle

Kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego PŚ w Wiśle nie zakończyły się pomyślenie dla zawodników z tzw. kwoty startowej. Żadnemu z zawodników kadry B nie udało się wywalczyć prawa startu w pierwszym konkursie 40. edycji Pucharu Świata.


Aleksander Zniszczoł był najlepszym skoczkiem z kwoty krajowej na PŚ w Wiśle, ale 113,5 metra pozwoliło zająć mu dopiero 51. miejsce - do awansu do konkursu głównego zabrakło niespełna 3 punktów.

- Jako grupa krajowa mamy dosyć ciężkie zadanie jadąc jako pierwsi, bo nie wiadomo w jakich warunkach rozpocznie się konkurs. To jest czynnik od nas niezależny, nie mamy na to wpływu, więc trzeba robić swoje. Niestety, jako grupę krajową "wycięło" nas, bo mieliśmy naprawdę trudne warunki.

Jakie są oczekiwania Zniszczoła przed sezonem 2018/19? - Oczekuję przedłużenia lata, chciałbym iść tym śladem przez całą zimę i zobaczymy, gdzie mnie to doprowadzi. Zima jest przedłużeniem lata, po to trenowaliśmy i teraz trzeba iść do przodu.

Trzy pozycje niżej od Zniszczoła sklasyfikowany został Tomasz Pilch, który uzyskał 109,5 metra.

- Skok kwalifikacyjny był lepszy niż te treningowe, ale warunki były ciężkie, bo cały czas wiało z tyłu. W skokach treningowych zacząłem kombinować na progu, ale podczas kwalifikacji czułem w powietrzu, że było zdecydowanie lepiej. Skocznia jest przygotowana dobrze, chociaż jest trochę nierówno.

18-latek jest uczestnikiem ministerialnego programu "Team 100", który ma na celu wspieranie młodych sportowców w przygotowaniach do najważniejszych imprez sportowych.

- "Team 100" to naprawdę pomocna sprawa. Pieniądze można wydawać na cele sportowe, więc kupujemy to, co jest nam najpotrzebniejsze.

W sezonie letnim Pilch zmagał się z licznymi dyskwalifikacjami podczas konkursów, których przyczyna nie do końca była jasna. Zawodnik zapewnia jednak, że te kwestię udało się już wyjaśnić.

- Byłem dzisiaj na kontroli i wszystko było w porządku. Nie wiem czym były spowodowane te dyskwalifikacje w lecie, ale teraz już nie ma z tym problemu.

Siostrzeniec Adama Małysza przyznaje, że dla kadry B kluczowe starty rozpoczną się dopiero w grudniu wraz z początkiem drugiej ligi skoków.

- Dla nas sezon zaczyna się dopiero w grudniu, w Pucharze Kontynentalnym i na to się nastawiamy, a Puchar Świata to jest dla nas nagroda za ciężką pracę.

Dla Wiślanina kluczową imprezą tego sezonu mają być MŚJ w Lahti.

- Nadal mamy ciężkie treningi i ta dyspozycja może być tego wynikiem. Najwyższą formę chciałbym mieć pod koniec stycznia na MŚ Juniorów. Nie myślę o ponownym starcie w TCS, na ten moment chcę robić swoje.

57. lokata w kwalifikacjach przypadła Andrzejowi Stękale (108 metrów), który aktualnie trenuje poza kadrą, ale blisko współpracuje z grupą objętą centralnym szkoleniem. Skoczek musi godzić treningi na najwyższym poziomie z pracą kelnera, ale mimo trudności nie brakuje mu motywacji.

- Skakanie z pracą udaje się łączyć, ale jest bardzo ciężko. Nie jestem w kadrze, ale mam z kadrą dobrą współpracę i nie potrzebuję tego oficjalnie. Pracy nie zostawię, mam tam super znajomych i jest to moje drugie życie. Nie narzekam chociaż łączenie tych dwóch światów jest trudne.

- Pojedyncze skoki na treningach potrafię oddać dobre, powoli idzie to w dobrym kierunku i to mnie cieszy. Kiedy widzę progres, to mam jeszcze większe chęci do skakania. Teraz pozostaje tylko trenować, a czas pokaże co się wydarzy.

- Jest we mnie dużo chęci i motywacji do skakania, ale najgorsza sprawa jest z tym, że nie można się z tego utrzymać. Nie możemy spać spokojnie, tylko musimy walczyć z dnia na dzień, bo na naszym poziomie nie jest to opłacalny sport.

W kwalifikacjach wystąpił także Klemens Murańka, ale także i jemu ten start nie wyszedł (59. miejsce). Z pewnością usprawiedliwieniem dla zakopiańczyka jest fakt, że z racji problemów zdrowotnych musiał opuścić znaczną część przygotowań do sezonu.

- Treningi przed Wisłą wyszły dobrze. Dzisiejsze skoki treningowe były w porządku, podobnie jak kwalifikacyjny, ale jak wyleciałem nad zeskok to nie czułem nart i zwiało mnie na zeskok.

- Całe lato nie trenowałem i muszę jeszcze spokojnie popracować. Plusem przerwy jest odpoczynek psychiczny i fizyczny. Wróciłem zmotywowany do treningów po dwóch miesiącach i czułem głód skoków. Tego czasu i treningów, które ominąłem już nie odzyskam, ale odpoczynek na pewno sporo dał.

- Bardzo był chciał występować w konkursach PŚ w tym sezonie, bo po to trenujemy, żeby startować w zawodach najwyższej rangi. Jestem przygotowany do oddawania dobrych i równych skoków, ale trzeba mieć też trochę szczęścia.

- Nie miałem ostatecznie dwóch operacji oczu, które były zaplanowane, bo groziło to pogorszeniem widzenia. Pozostałem przy soczewkach, bo skoro mogę lepiej w nich widzieć, to nie chcę "pchać się do biedy".

Na 61. pozycji kwalifikacje zakończył Przemysław Kantyka, który krytycznie ocenił swoje dzisiejsze próby, ale z nadzieją patrzy w przyszłość.

- Ten śnieg jest trochę inny niż naturalny, ale fajnie, że organizatorom udało się w takim warunkach przygotować skocznię. Skoki nie były najlepsze, ale niewiele brakuje, żeby wrócić do dobrej dyspozycji z lata. Mamy dopiero początek sezonu, więc patrzę na to spokojnie. Dzisiaj zabrakło oskakania i spokoju w głowie. Jeśli pogoda pozwoli to możliwe, że potrenujemy tutaj w Wiśle, a najlepsi będą jeździć na Puchary Kontynentalne.

Z przedostatniego miejsca w eliminacjach zadowolony nie mógł być Paweł Wąsek, który jednak zdaje sobie sprawę z tego, co zawiodło.

- Spóźniłem ten skok, a z tego co wiem warunki nie były najlepsze, więc nie było z czego odlecieć. To są nasze pierwsze skoki na śniegu, ale od dłuższego czasu trenowaliśmy na torach lodowych, więc nie było większej różnicy. Przejście na tory lodowe z letnich poszło dobrze, nie odczułem dużej zmiany, moje skoki nie zmieniły się. Brakuje mi teraz stabilnych, równych skoków, ale i na progu nie wygląda to najlepiej więc przede mną jeszcze sporo do poprawy.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela & Paweł Guzik