Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch i Dawid Kubacki podsumowują zawody w Wiśle

Kamil Stoch niedzielne zmagania na obiekcie im. Adama Małysza (HS134) w Wiśle-Malince zakończył tuż za podium. 31-latek finiszował na czwartej pozycji, po skokach mierzących 126,5 oraz 127 metrów. Choć reprezentant Polski do trzeciego Ryoyu Kobayashiego stracił zaledwie 0,3 pkt, nie kryje on zadowolenia z rozstrzygnięć premierowego weekendu sezonu 2018/2019. Podobne odczucia towarzyszą Dawidowi Kubackiemu, który uplasował się na ósmej pozycji.


Kamil Stoch (4. miejsce):

- Po drugim skoku czułem, że nie był on tak dobrych technicznie, jak w pierwszej serii. Straciłem równowagę przy odbiciu, przez co kierunek odbicia uciekł mi za bardzo do przodu. Później do samego końca walczyłem o odległość, a to odbiło się na kiepskim lądowaniu. Z tego elementu nie mam prawa być zadowolony.

- Nie ma we mnie złości. Czwarte miejsce, jak na inaugurację sezonu, jest super! Zwłaszcza po problematycznym piątku, kiedy byłem nieco zdezorientowany. Pomogła rozmowa z trenerem Horngacherem i wprowadzenie pewnych korekt. Ze skoku na skok starałem się stabilizować te skoki, a na sam koniec walczyłem już o podium, co jest dużym progresem na tym etapie. Mam świadomość wysiłku włożonego w przygotowania do tej zimy. To było intensywne pół roku, które nie poszło w las. Potrzeba zgrania techniki z moją dyspozycją fizyczną, wówczas wszystko zadziała.

- Pewnie, że chciałbym tu wygrać lub stanąć na podium, ale jestem usatysfakcjonowany. Trzeba brać to, co jest, a przed nami jeszcze długi sezon obfitujący w liczne starty. Przed nami wiele możliwości i szans do wykorzystania. Wiem, że nie oddawałem tutaj świetnych skoków. To nie jest forma, przy której mógłbym powiedzieć, że nie stać mnie na nic więcej. Uważam, że potrzebuję jeszcze kilku solidnych skoków, a wtedy moja pewność siebie wzrośnie, co pozwoli mi skakać normalnie.

- Zawsze jest coś do poprawy. W Wiśle pracowałem szczególnie nad pozycją dojazdową, która dawała mi się we znaki. Na koniec złapałem dobre czucie tych torów najazdowych. Nie ukrywam, towarzyszyło mi sporo emocji, przez co wkradły się też inne błędy, ale i tak wyszło pozytywnie.

- Nowe twarze w czołówce są miłym urozmaiceniem. Rosjanom bardzo przyda się ten sukces Jewgienija Klimowa. Ten kraj zainwestował mnóstwo pracy i środków finansowych w rozwój skoków narciarskich i budowę obiektów do uprawiania tej dyscypliny. Widać, że jeszcze nie wszyscy osiągnęli swoje optimum. Są zawodnicy, których stać na wygrywanie, a wylądowali poza czołową "10". Jak potoczy się to dalej? Czas pokaże. Najważniejsze, że było bezpiecznie i nikomu nic się dziś nie stało. Zeskok był dziś w lepszym stanie, zwłaszcza w drugiej serii. Opady świeżego śniegu sprawiły, że było trochę bardziej miękko, co ułatwiało lądowanie.

Dawid Kubacki (8. miejsce):

- Jestem zadowolony z przebiegu całego weekendu. W sobotę mieliśmy ładne otwarcie sezonu, a w niedzielę, mimo wszystko, nastąpiła dobra kontynuacja. W czołowej "10" uplasowało się trzech Polaków, co jest całkiem w porządku. Spokojne wejście w sezon dobrze nam zrobi. Nie będzie takiego szału i w spokoju będziemy mogli dalej pracować nad poszczególnymi elementami. Zamierzam ze skoku na skok, i z konkursu na konkurs, piąć się wyżej.

- Mój pierwszy niedzielny skok konkursowy nie był optymalny jakościowo. Nie chcę wchodzić w detale, bo trener później pewnie powie mi i tak coś innego. Do walki o podium zabrakło zatem próby pokroju tej z rundy finałowej. Nie była to pełnia mojego potencjału, ale jestem tego świadomy. Ja cieszę się, że do drugiej serii podszedłem z czystą głową, mimo drobnego potknięcia w pierwszej. W finale zrobiłem to, co trzeba, dzięki czemu zaliczyłem mały awans. To jest pozytyw, a tych też należy szukać.

- Pozycja w czołówce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata teoretycznie może przydać się w Ruce, ale "teoretycznie" to słowo klucz. Jeżeli będą tam ciężkie warunki, wówczas ma to taki plus, iż nie będzie trzeba wjeżdżać co chwilę na górę skoczni, w oczekiwaniu na przekładany start konkursu. Miejsce na końcu listy startowej daje komfort spokojnej obserwacji rozwoju sytuacji. Z doświadczenia pamiętam, właśnie z Ruki, że przez początkowy numer startowy musiałem co chwilę kursować na górę i na dół. Taka sytuacja zawsze jest problematyczna dla skoczka.

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela