Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch komentuje pierwsze podium w Ruce

Kamil Stoch po raz pierwszy w sezonie 2018/2019, a pięćdziesiąty ósmy w karierze, stanął na podium zawodów z cyklu Pucharu Świata. 31-latek sobotni konkurs w fińskiej Ruce, składający się wyłącznie z jednej serii ocenianej, zakończył na drugiej pozycji. Lepszy na obiekcie HS142 okazał się tylko Ryoyu Kobayashi z Japonii, który pokonał go różnicą 2,1 pkt. Dla Stocha jest to najlepszy rezultat uzyskany na obiekcie Rukatunturi w dotychczasowej karierze.


- Jak widać, życie potrafi zaskakiwać <śmiech>. Jest super, bo dziś najtrudniejszym zadaniem było utrzymanie koncentracji przez cały dzień. Wiadomo było, że będzie się on ciągnął bardzo długo i dobrze, że udało się przeprowadzić choć jedną konkursową. O warunkach, w jakich ją rozegrano, nie będę mówił, bo to wszyscy widzieli. Były jednak na tyle "dobre", że wszyscy skoczkowie zdołali bezpiecznie oddać swoje skoki. Grunt, że nikomu nic się nie stało, a rywalizacja toczyła się do ostatniego zawodnika. Od samego rana musiałem być w takim stanie pobudzenia i koncentracji, aby nie zmęczyć się przesadnie, ale jednak być na dobrym poziomie - podkreśla trzykrotny mistrz olimpijski.

- Skok w konkursie może i był spóźniony, ale mniej niż w serii treningowej <śmiech>… To była próba czysta techniczna, a to daje mi powody do zadowolenia, ponieważ ostatnio zdarzało mi się tracić równowagę przed odbiciem, co powodowało złe wychodzenie z progu. W sobotę było w porządku, dzięki czemu bardzo przyjemnie się leciało - kontynuuje najlepszy skoczek dwóch ostatnich edycji Turnieju Czterech Skoczni.

Podczas jednej z rozmów Jakub Wolny przyznał, że na pewnym etapie stracił nadzieje na sobotnie zawody. Czy Kamilowi Stochowi towarzyszyły podobne odczucia, wraz z kolejnymi przesunięciami momentu rozpoczęcia rywalizacji? - Gdybym był w wieku Kuby, też bym tak myślał, jednak ja już swoje przeżyłem w tym sporcie <śmiech>. Wiem, że mogą dziać się różne rzeczy. Możemy siedzieć na skoczni nawet pięć czy sześć godzin, aby dopiero po tej szóstej godzinie wyczekać relatywnie dobrych warunków, które pozwolą oddać choć jeden skok konkursowy.

- Za nami dopiero dwa konkursy, a początki sezonów mają to do siebie, że jeszcze nie każdy jest w optymalnej dyspozycji. Pogoda też nie jest ustabilizowana. Co prawda nie jestem meteorologiem, ale w kolejnych miesiącach zimy powietrze jest trochę inne, a i my inaczej podchodzimy do zawodów mając odpowiedni rytm nabyty w poprzednich startach - mówi Stoch.

- Dotąd rozpędzałem się powoli, ale stereotypy są po to, żeby je łamać <śmiech>. Nie chcę jednak zapowiadać, że za miesiąc będę w niebywałej formie, gdyż przyjmuję to, co jest, takim, jakie jest. Cieszę się, że obecnie jestem w dobrej formie, a skoki są na wysokim poziomie, ale stale mam nad czym pracować. Za miesiąc może się okazać, że nie będę skakał tak dobrze, choć ciężko na to pracowałem - rozważa zakopiańczyk.

Gdy pierwsze triumfy święcili Junshiro i Ryoyu Kobayashi, Kamil Stoch stawał na drugim stopniu podium. Jacy, zdaniem Polaka, są ci Japończycy? - Bracia Kobayashi są bardzo treściwi, zwłaszcza podczas konferencji prasowych <śmiech>. Może nie są zbyt wygadani, ale kiedy już coś mówią, to na temat. Zresztą nie ma w stawce takich zawodników, których z jakiegoś powodu bym nie lubił. W Pucharze Świata nie ma nieprzyjemnych facetów i wszyscy tworzą pozytywną rodzinę, w której każdy ma coś ciekawego do zaoferowania. To jest w tym wszystkim najlepsze.

W tym tygodniu światowe serwisy informacyjne obiegła informacja o powrocie Roberta Kubicy, który znalazł się w składzie zespołu Williams na sezon 2019. Jak dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli w skokach narciarskich odebrał te wieści? - Kilka lat temu miałem okazję poznać Roberta Kubicę na jednym z portów lotniczych. Z całego serca gratuluję mu powrotu do Formuły 1, ponieważ jest świetnym przykładem tego, jak skutecznie działają ciężka praca i wiara w osiągnięcie swojego celu. Jego powrót to super sprawa.

Korespondencja z Ruki, Dominik Formela