Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: Wylot do Rosji to jedyne rozwiązanie

Awans do niedzielnych zawodów z cyklu Pucharu Świata w Ruce wywalczyło tylko pięciu reprezentantów Polski. Odpadł Maciej Kot, który w popołudniowych kwalifikacjach na Rukatunturi (HS142) uzyskał zaledwie 105 metrów, co dało mu dopiero 60. miejsce. W rozmowie z naszym serwisem zakopiańczyk zapowiada, że weźmie udział w nadchodzących konkursach w Niżnym Tagile.


- Nie chcę obwieszczać żadnego kryzysu. Wiadomo, że ostatnio wyniki są bardzo złe, ale to dopiero początek sezonu. Myślę, że o tym też trzeba pamiętać. Patrzę w perspektywie całej zimy. To, że tutaj moje skoki nie wychodziły tak, jakbym chciał, jest spowodowane problemami technicznymi, na których rozwiązanie brakuje nam pomysłu. Próbowaliśmy rozwiązać je metodą prób i błędów, lecz błędów było więcej. Skoki na progu wyglądały lepiej, ale w powietrzu wszystko się sypało.

- Jeśli chodzi o moje błędy, nie trzeba tu wiele tłumaczyć. Odbicie jest naprawdę na dobrym poziomie. Zaraz za progiem czuję, że oddam dobry skok, jednak w momencie, gdy kąt natarcia nart staje się nieco większy, czyli w fazie, w której powinienem nabierać wysokości, moje ciało się przekrzywia. Prawa narta zaczyna kantować, co powoduje utratę powierzchni nośnej. Nie znamy jednak dokładnie przyczyny takiego stanu rzeczy i ciężko nam ją znaleźć.

- Nie chcę się wypowiadać o tym, co na ten temat sądzi trener, najlepiej spytać jego. Każdy ma swoje pomysły. Uważam, że potrzebne jest jak najwięcej materiału do analizy, którego niestety w tym momencie nie ma, ponieważ na zawodach Pucharu Świata nie jest dozwolone np. nagrywanie skoczków własną kamerą. Myślę, że analiza materiału nagranego z góry skoczni, w którym byłaby widoczna cała sylwetka w osi, mogłaby nieco pomóc. Trzeba bazować na czuciu i na analizie sylwetki na podstawie wideo nagrywanego z boku. Przede wszystkim powinniśmy usiąść, porozmawiać i znaleźć wspólne rozwiązanie. Wiadomo – musimy pchać wózek w tym samym kierunku, a nie próbować go rozerwać, ciągnąc w przeciwne strony.

- Na temat moich wyników o wiele łatwiej rozmawiałoby się w przypadku, gdy widoczny byłby pewien postęp. Gdyby wszystko zaczynało dobrze funkcjonować, mógłbym snuć pewne plany. Jeżeli nie ma konkretnego planu, a skoki są bardzo zróżnicowane, to ciężko mówić o jakichkolwiek oczekiwaniach i o wdrażaniu metody "krok po kroku". Gdy moja sylwetka nie wykrzywia się w locie, jest naprawdę dobrze, a kiedy mnie skrzywi, nie dostaję się do czołowej "50", bo muszę przedwcześnie lądować.

- Wybieram się do Niżnego Tagiłu. Gdybym został, nie miałbym gdzie trenować, a przede wszystkim z kim trenować. Cały sztab szkoleniowy leci do Rosji, więc w tej chwili to jedyne rozwiązanie.

- Podstawą decyzji o wczorajszej ciszy medialnej w przypadku moim i Stefana Huli jest logiczne myślenie. Jeżeli zawodnik skacze źle i nie wie, czym był spowodowany słaby skok, to ciężko cokolwiek powiedzieć do kamery. Wówczas najczęściej padają pytania, co było przyczyną gorszej próby. Często jest to przyczyną niepotrzebnej analizy i wymyślania pewnych rzeczy. Dziennikarze podsuwają różne pomysły, które później kłębią się w głowie. To jest niepotrzebne. Co do niedzieli, trener pozostawił zawodnikom decyzję odnośnie tego, czy podejść do wywiadu. Ja wychodzę z założenia, że trzeba mieć odwagę, by porozmawiać z przedstawicielami mediów i wytłumaczyć pewne kwestie. Powinno się zrozumieć kibiców, którzy są ciekawi, co się dzieje oraz dziennikarzy, dla których jest to praca. Czasami po prostu wypada stanąć do rozmowy i powiedzieć, co jest grane.

- W przypadku Piotrka Żyły przyczyna leży zupełnie gdzieś indziej. Często lubi stawiać na swoim i tego się trzymać. Działa zero-jedynkowo – albo jest go w mediach pełno, albo nie mówi nic. Teraz wybrał tę drugą opcję. Nie robi zdjęć, nie udziela wywiadów. Wiadomo, że jest to ciężkie do zrozumienia dla nas, a przede wszystkim dla was, dziennikarzy, ponieważ niejako z tego żyjecie. Rozmowy z przedstawicielami mediów to nieodłączna część życia sportowca. Tego oczekują sponsorzy, kibice. Myślę, że Piotrek w pewnym momencie sam dojdzie do tego, że udzielanie wywiadów jest potrzebne, jednak należy dać mu na to nieco czasu.

Korespondencja z Ruki, Dominik Formela