Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Kubackiego, Wolnego, Huli i Kota po kwalifikacjach w Innsbrucku

Do jutrzejszej rywalizacji w Innsbrucku w ramach 67. Turnieju Czterech Skoczni awansowało pięciu Biało-Czerwonych. Wśród nich znaleźli się m.in. Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Stefan Hula. Niestety, do konkursu głównego nie dostał się po raz kolejny Maciej Kot. Co wyżej wymienieni powiedzieli bezpośrednio po serii kwalifikacyjnej?


Dawid Kubacki (7. miejsce, 121 metrów):

- Jeśli miałbym ocenić ten dzień w szkolnej skali, to myślę, że dałbym sobie takie cztery z plusem. Moje skoki nie były płynne od samego początku. Musiałem nieco rozruszać się po wczorajszym leniuchowaniu. Próba z kwalifikacji była całkiem w porządku. Być może nie trafiłem idealnych warunków, lecz poradziłem sobie z nimi i zająłem przyzwoitą pozycję. Ważne jest dla mnie to, że skok był okej, przynajmniej w moim odczuciu. Zobaczymy, co na ten temat powie trener. To był pozytywny dzień.

- Wczoraj wykonaliśmy trening na siłowni. Dzisiaj zaplanowane było nieco odpoczynku. Po takim czymś człowiek musi ponownie wejść w rytm startowy. Wydaje mi się, że udało się to dziś osiągnąć. Zadanie wykonane. Teraz trzeba nabrać sił i pracować jutro dalej.

- Szczerze, to nie widziałem wszystkich skoków moich kolegów. Ciężko mi je oceniać i wypowiadać się za nich.

- Skocznia została bardzo dobrze przygotowana, zeskok jest równy. Nie ma się do czego przyczepić. Zostaliśmy uczuleni, że w tym roku jest nieco szybciej na przeciwstoku, niż zazwyczaj. Przeważnie było tutaj ciężko dojechać do samej góry. Każdy wiedział, czego może się spodziewać. Przy każdych zawodach, w przypadku, gdy dzieje się coś nietypowego, otrzymujemy stosowne informacje od trenerów lub startera u góry. Od nich zależą kwestie związane z bezpieczeństwem. Jeżeli jest taka konieczność, dostajemy je nawet przed samym skokiem.

- Ruchy powietrza powodowały, że było dziś nieco loteryjnie. Skaczemy jednak w takich warunkach, jakie są nam dane. Nie mamy na to wpływu. Nie ma sensu się nad tym jakoś bardzo rozwodzić. Trzeba robić swoje.

Jakub Wolny (28 miejsce, 115 metrów):

– Moje skoki nie były dzisiaj dobre. To była połowa Jakuba Wolnego. Dzisiaj mam słabszy dzień. Nie czułem się źle, ale nie byłem w pełni skoncentrowany. Myślę, że na jutro bardziej się zmobilizuje i będzie dużo lepiej.

Co było przyczyną słabszych skoków? – Pozycja najazdowa była za wysoka i nie było dobrego wyjścia z progu. Tak czasami bywa. Nie miałem szczęścia do warunków pogodowych, ale moje skoki też nie były idealne.

– W zeszłym roku lało w Innsbrucku, ale nie kręciło z wiatrem. Teraz warunki są zmienne. Raz jest tak, a zaraz inaczej. Belka ustawiona jest bardzo nisko, więc jeżeli ktoś trafił na wiatr w plecy, to miał małe szanse na oddanie dobrego skoku.

Stefan Hula (34 miejsce, 115,5 metra):

– Czułem większą pewność i wiarę w to, co robię. Nie było głupiego strachu przed tym, że popełnię błąd, tylko starałem się zrobić wszystko to, co należy i powoli przynosi to efekty. Każdy konkurs to nowa okazja do tego, żeby się poprawiać i walczyć o powrót do dobrej dyspozycji.

– Przyszła odrobina pewności siebie. Dzisiejsze próby nie były super, nie ma co ukrywać. Czułem jednak, że już zaczyna być lepiej. Nie obiecuję, że teraz będzie kolorowo, ale będę się skupiał nad tym, żeby iść do przodu.

Maciej Kot (57 miejsce, 106,5 metra):

Trener Horngacher wspominał o specjalnym treningu w Innsbrucku. – Tak, wczoraj odbyłem sesję. Na pewno bardzo pomogła mi ona podczas dzisiejszych treningów, lecz jednak w kwalifikacjach czegoś zabrakło. Często jest tak, że jak człowiekowi nie idzie, to wszystko się sprzymierza przeciwko niemu i wystawia go jeszcze na próbę. Trzeba z tego wyjść silniejszym. Myślę, że jest to teraz dla mnie główny cel, bo wiem, że brakuje mi niewiele.

Czy 27-latek wie, co może być przyczyną oddawania słabych skoków po tych dobrych na treningach? – Razem ze trenerem Stefanem wiemy. W momencie jednak, gdy zawodnik nie ma wystarczającej pewności siebie i automatyzmu, a dodatkowo nie jest w wysokiej formie, to ciężko mu o powtarzalność. Jeden skok wychodzi, a drugi nie, bo poprawne schematy nie są utrwalone. Kiedy pojawiają się drobne błędy, chcemy je poprawić, coś zmieniamy i wybija to z rytmu, bo nie pozwala to oddać kolejny raz takiego samego skoku. Myślę, że w końcu treningi przyniosą pozytywny rezultat.

– Wiem, że trener mi ufa, to dla mnie ogromne wsparcie. Chciałoby się jednak ten kredyt zaufania spłacić, dlatego daję z siebie wszystko - w każdym skoku, treningu, by trener widział, że walczę.

Czy zakopiańczyk myślał o wycofaniu się z zawodów i spokojnych treningach? – To, co jest mi potrzebne, to skakanie na najwyższym poziomie, o konkretną stawkę. Na treningu w Zakopanem wszystko wyglądało dobrze. Teraz pozostała kwestia przeniesienia tego na zawody.