Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: Jeszcze nie przełom, ale postęp (zapis konferencji)

Karl Geiger, Jan Hoerl i Maciej Kot byli gośćmi sobotniej konferencji prasowej po drużynowym konkursie w Zakopanem. Każdy z nich przybył do sali z nieco innymi emocjami. Niemcowi towarzyszyła radość pomieszana z niepokojem, Austriakowi duma połączona z nieśmiałością, a Maćkowi - umiarkowany optymizm.

Niemcy triumfowali (zaledwie o 0,1 punktu przed Austrią), ale Karl Geiger martwił się o swojego kolegę z drużyny. David Siegel podczas upadku w drugiej serii uszkodził prawe kolano. Niestety, nie jest to jego pierwsza kontuzja. Pierwsze doniesienia dotyczące stanu jego zdrowia są niepokojące.

Karl Geiger (1. miejsce z reprezentacją Niemiec):


- David skoczył bardzo daleko (142,5 m - przyp. aut.) i lądował z wysoka. Wygląda na to, że popełnił jakiś błąd przy lądowaniu, wykonał niewłaściwy ruch. Nie mamy na razie szczegółowych informacji o jego zdrowiu. Pierwsze doniesienia są takie, że jego kolano nie wygląda zbyt dobrze. Mamy jednak nadzieję, że wyniki szczegółowych badań nie będą tak złe. Trzymamy kciuki za jego szybki powrót do zdrowia - mówił Karl.

- To wyjątkowe uczucie wygrać, pomimo upadku jednego z kolegów. Uczucia jednak są mieszane ze względu na informacje o stanie kolana Davida. Jednak oczywiście cała drużyna cieszy się z tego, że udało nam się pokonać zarówno Austrię, jak i Polskę.

- Trochę się wystraszyliśmy w końcówce, bo różnica między nami a rywalami była tak niewielka. Wygrać po ośmiu skokach tylko jedną dziesiąta punktu - to niezwykła sprawa. Cały konkurs stał na bardzo wysokim poziomie, więc jesteśmy dumni ze zwycięstwa - podsumował Niemiec.

Jan Hoerl (2. miejsce z reprezentacją Austrii):

- To był dla mnie zupełnie wyjątkowy dzień. Pierwszy występ w konkursie drużynowym w Pucharze Świata i staję na podium. Coś niezwykłego. Jestem ogromnie zadowolony z wyniku. Czułem też tę niezwykłą energię zgromadzonego na trybunach tłumu.

Młody Jan Hoerl wdarł się przebojem do austriackiej drużyny. W Pucharze Świata debiutował zaledwie 4 stycznia w Innsbrucku, a dziś już stanął na podium konkursu drużynowego. Otwiera to przed nim szanse występu na Mistrzostwach Świata w Seefeld.

- Każdy zawodnik z naszej kadry ma szansę bycia częścią drużyny na mistrzostwach świata. Dzisiaj cały zespół pokazał się z bardzo dobrej strony, rywalizacja jest wyrównana - powiedział Hoerl.

Maciej Kot (3. miejsce z reprezentacją Polski):

- Cieszę się, że dołożyłem cegiełkę do tego sukcesu. Wiem, że trener miał trudny wybór, gdy decydował o składzie na konkurs i cieszę się, że nie byłem w jego skórze. Ja Stefan, Kuba i Olek - wszyscy skakaliśmy wczoraj porównywalnie. Myślę jednak, że spłaciłem dziś kredyt zaufania i odwdzięczyłem się dobrymi skokami - zaczął swą wypowiedź Maciej Kot.

- Ta decyzja trenera wpłynęła też pozytywnie na moje poczucie pewności siebie. Stefan jest nie tylko doskonałym szkoleniowcem, ale też dobrym psychologiem. Dobrze jest skakać bez presji, wiedzieć, że gdy masz problemy, pojawiają się gorsze wyniki, nie oznacza to automatycznie "do widzenia". Myślę, że trener zauważył, że ciężko pracuję na treningach i że pojawiły się już pierwsze, na razie może skromne, efekty. A także to, że mam odpowiednie podejście do problemów, które muszę rozwiązać.

- To nie jest tak, że ja poprawiam się technicznie, bo ja nie wykonuję moich skoków źle od strony technicznej. Mój problem polega na tym, że nie ma właściwego czucia skoku. Gdy zawodnik skacze dobrze, to dobrze się czuje podczas skakania. Ja ostatnio skakałem jak robot. Niby dobrze wykonywałem poszczególne elementy, ale jako całość, nie składało się to w zadowalający efekt. Dobry skok trzeba dobrze czuć: jak zmienia się nacisk na poszczególne partie mięśni, jak wygląda masa ciała w przejściu, trzeba czuć prędkość odbicia, mieć świadomość własnego ciała w powietrzu i czuć dobrze powietrze wokół siebie. Mi tego wszystkiego brakowało, gdzieś to zagubiłem, ale teraz to zaczyna powoli wracać. Trener mi wciąż powtarza: "Maciek, Ty masz skakać prościej". Bo ja sam sobie to niepotrzebnie skomplikowałem i zbytnio koncentrowałem się na najdrobniejszych szczegółach, a straciłem z oczu skok jako całość.

- Konkurs był emocjonujący - dwa rekordy skoczni, dyskwalifikacja, upadek, który oczywiście jest nieszczęściem i lepiej, by się nie wydarzył, ale na pewno przyczynił się do podniesienia emocji. A także sporo skoków poza 140. metr. Stał na wysokim poziomie, co ma odzwierciedlenie w wynikach. Dużo drużyn zdobyło ponad 1000 punktów. Myślę, że kibice nie mają powodów, by narzekać - ocenił zakopiańczyk.

- Gdy Dawid pobił rekord skoczni, to oczywiście podbiegłem do niego i mu pogratulowałem, ale powiedziałem też żartem, że pewnie będzie miał ochrzan od trenera za złe lądowanie (śmiech). Taki właśnie jest Stefan Horngacher. Myślę, że dla Dawida jest najważniejsze, że skacze teraz rewelacyjnie, na bardzo wysokim poziomie i że pomógł drużynie zająć miejsce na podium.

- W ostatnich tygodniach wykonałem nad sobą bardzo dużo pracy i poczyniłem pewne postępy. Mam tez cały czas nieprzerwanie bardzo duże zaufanie do trenera i całego sztabu. Sztab mi się odwdzięcza tym samym. Nie czuję presji, że muszę jak najszybciej naprawić swoje skoki. Ale właśnie takie podejście - tak przynajmniej czuję - zaczyna teraz przynosić efekty. Jestem dobrej myśli. Najważniejsze jest to, że nie tylko widać na papierze, że te skoki są trochę lepsze ale też że ja te skoki coraz lepiej czuję. To jeszcze nie jest żaden przełom, ale jakiś postęp - podsumował polski skoczek.

Korespondencja z Zakopanego, Marcin Hetnał