Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch o piątku w Willingen: Taki dzień to wyzwanie

Kamil Stoch był skoczkiem, który w piątkowe popołudnie przypieczętował imponujące zwycięstwo Polaków na skoczni w Willingen. Wicelider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w zmaganiach zespołowych lądował na 132. i 133. metrze, a w kwalifikacjach doleciał do 135. metra, co dało mu dziewiątą pozycję po pierwszym etapie Willingen Five.


- To był trudny piątek. Najpierw było bardzo ciepło, a wieczorem zrobiło się bardzo zimno. Powietrze cały czas się zmieniało, co oddawały wariujące strzałki pokazujące siłę wiatru na skoczni. Te zmiany dało się odczuć i trudno było przewidzieć, co będzie się miało pod nartami po wyjściu z progu. Najlepszym rozwiązaniem było robienie swojego, czyli skakanie normalnie. Nic więcej.

W serii treningowej, która poprzedziła zmagania drużynowe, Stoch wylądował na 111. metrze. Wina warunków czy samego zawodnika? - Po części była to wpadka. Niestety, narty mnie wyprzedziły, a próg odjechał bardzo daleko <śmiech>... Na szczęście, to była tylko seria próbna. W zawodach było już tak, jak być powinno.

- Taki dzień to wyzwanie. Takich wyzwań mieliśmy już kilka i jestem pewny, że nie jest to ostatni niełatwy dla nas dzień. Najważniejsze to znaleźć dobry system i dostosować się do sytuacji. Przed kwalifikacjami nie było łatwo utrzymać nerwów na wodzy, tym bardziej po zawodach, które się wygrywa. Chciałoby się cieszyć i wpaść w euforię, ale mieliśmy jeszcze jeden skok do oddania, więc trzeba było zachować siły do samego końca.

Z czego wynikały problemy na odjeździe w pierwszej rundzie konkursowej? - Aksel Lund Svindal (mistrz olimpijski w narciarstwie alpejskim - przyp. red.) to ze mnie nie jest, to już sobie powiedziałem <śmiech>... Trzymam się jednak jakoś na nartach i daję radę!

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela