Strona główna • Mistrzostwa Świata

Dawid Kubacki: Łezka się zakręciła, ale nie poleciała

Udany debiut polskiej drużyny mieszanej na mistrzostwach świata. Dla naszych zawodniczek było to wielkie wydarzenie, więc i emocje spore. Nasi doświadczeni skoczkowie podchodzili do tego konkursu z większym spokojem, ale też zadowoleniem. Powody do zadowolenia były i po zawodach.


- Bardzo fajne warunki i bardzo fajne skoki. Z uśmiechem na ustach wychodziłem dziś ze skoczni. Wiem, że wczorajszy konkurs jeszcze się będzie odbijał czkawką, ale przecież dziś pokazaliśmy z Kamilem, że potrafimy skakać - stwierdził Dawid Kubacki.

- Dziewczyny są młode i potrzebują doświadczenia. A skoki na Mistrzostwach Świata w Seefeld to była doskonała okazja by zdobyć doświadczenie. Ani my, an ich trenerzy nie kładliśmy na nich żadnej presji. Skakały bardzo fajnie, wywiązały się ze swojego zdania, zajęliśmy szóste miejsce. Taki konkurs to też na pewno dla nich świetna motywacja do dalszej pracy - ocenił Mistrz Świata ze skoczni normalnej.

- Ryoyu Kobayashi odebrał mi rekord? No kurde, odebrał. Miałem go ledwo jedną serię, to też w sumie fajnie. No cóż, skoczył świetnie, to i pobił rekord - nie przejmował się Kubacki.

Wieczorem, podczas ceremonii medalowej, Dawid Kubacki odebrał swój pierwszy w życiu medal MŚ zdobyty w konkursie indywidualnym. Ten z najcenniejszego kruszcu.

- Emocje oczywiście były, choć ja nie jestem jakimś specjalnie wylewnym człowiekiem. Dużo radości, dużo dumy - przede wszystkim radości. Wczoraj, zaraz po ogłoszeniu wyników radość była bardziej spontaniczna. Zresztą moi koledzy też się bardzo cieszyli. Bo to trzeba podkreślić, że to ja stoję tu z medalem na szyi, ale na niego pracowała cała drużyna i o nich warto pamiętać. Cały sztab wkłada bardzo dużo pracy w to, żebyśmy jak najlepiej wypadli na skoczni. Tak się naszej ekipie zdarza, że czasem zrobimy jakiś historyczny wynik. Wniosek z tego taki, że robimy chyba dobra robotę i istniejemy w światowych skokach narciarskich - ocenił Dawid.

- Nie będę porównywał tytułu mistrza w drużynie z tytułem mistrza indywidualnego. Zwycięstwo to jest zwycięstwo, więc jest bardzo dużo emocji i te emocje są podobne. Wynik indywidualny na pewno smakuje wyjątkowo, bo pracowałem na niego przez długie lata - powiedział Dawid.

- Żadna droga nie jest łatwa. Ja jestem upartym człowiekiem. Tak sobie wymyśliłem, że będę w życiu skakał na nartach. No i skaczę, jak najlepiej potrafię. Nie zawsze wychodzi tak, jakbym chciał, ale taki jest sport. Nie zawsze jest po naszej myśli. Najważniejsze, by po każdej porażce zebrać się w sobie i iść na kolejny trening a potem konkurs i dać z siebie znowu 100%. I wierzyć, że można osiągnąć sukces. Myślę, że jestem na to niezbitym dowodem - ocenił Kubacki.

- Gdy w piątek kładłem się spać, byłem już spokojny, tym bardziej, że zmęczony - odpowiedział na pytanie o samopoczucie w piątkowy wieczór polski skoczek.

- Medal jest zdobyty dzięki dobrym skokom. Na porażkach trzeba się uczyć. Nie ma co ich za długo roztrząsać, nie chodzi o to, by się z nich cieszyć. Trzeba wyciągnąć z nich wnioski i konsekwentnie pracować na sukces. Tego się całe życie trzymam - wyłuszczył Kubacki.

- Awans z 27. miejsca na pierwsze - niewiarygodne, nigdy się to jeszcze nie wydarzyło. Jakim cudem? Nie wiem - odpowiadał szczerze na kolejne pytania złoty medalista.

- Jak się czułem patrząc z najwyższego stopnia podium na Kamila? No to już przecież nie pierwszy raz. Mam nadzieję, że wy i kibice też się cieszycie, że to nie jest cały czas "one man show". Apetyt na sukcesy mam dalej. Czy sprawię sobie jakiś prezent z okazji medalu? Pomyślę o tym po zakończeniu sezonu - zakończył nasz nowy mistrz i udał się na zasłużony odpoczynek

Korespondencja z Seefeld, Marcin Hetnał