Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Peter Prevc komentuje powrót na podium

Ponad 400 dni minęło od ostatniego konkursu rangi Pucharu Świata, który Peter Prevc zakończył w czołowej trójce. Miało to miejsce 28 stycznia 2018 roku w Zakopanem, gdy triumf święcił Anze Semenic. Tym razem zdobywca Kryształowej Kuli z sezonu 2015/16 wskoczył na podium w Oslo Holmenkollen, gdzie próby mierzące 125,5 oraz 129 metrów dały mu trzecią pozycję. Jeszcze przed rozpoczęciem podróży do Lillehammer 26-latek opowiedział nam o wyzwaniach, z którymi mierzył się w międzyczasie.


- Taki wynik smakuje świetnie. Oslo Holmenkollen to historyczne miejsce na mapie Pucharu Świata. To niesamowite, że akurat tutaj wracam na podium. Jestem szczęśliwy, że najlepsze skoki tej zimy udało mi się oddać w zawodach, kiedy tak naprawdę się liczą. To był perfekcyjny dzień - mówi zawodnik prowadzony przez Gorazda Bertoncelja.

- Zmagałem się z problemami z kostką przez całe lato. Straciłem znaczną część okresu przygotowawczego, ale mam nadzieję, że ten rozdział mam już za sobą. Teraz mówimy o jednym dobrym konkursie, jednak potrzebuję więcej czasu, aby uzyskać odpowiedź w kwestii swoich aktualnych możliwości - kontynuuje mistrz świata w lotach narciarskich z 2016 roku.

Do tej pory Peter Prevc tylko trzykrotnie punktował w bieżącym sezonie, a przed niedzielnym konkursem miał na swoim koncie 39 punktów. Bywały chwile zwątpienia? - Przebieg tej zimy sprawiał, że nie mogłem być spokojny przez cały czas. Zdarzały się konkursy, podczas których nie byłem w stanie wejść do drugiej serii, a bywały i takie, kiedy odpadałem w kwalifikacjach. Byłem naprawdę rozczarowany takim stanem rzeczy, ale zawziąłem się i od razu zacząłem trenować jeszcze mocniej, aby wrócić do formy.

Czy zdaniem rekordzisty Słowenii sobotni konkurs drużynowy był rozgrywany w zbyt niebezpiecznych warunkach? – Nie miałem okazji oglądać tych zawodów, ponieważ startowałem w pierwszej grupie. Po swojej próbie wróciłem do szatni, aby rozpocząć przygotowania do rundy finałowej. Czy było niebezpiecznie? Cóż, zdarzyły się dwa upadki, więc było pewne ryzyko. Koniec końców, ryzyko podjęto też na normalnej skoczni w Seefeld. Niemniej, Dawid Kubacki i Kamil Stoch wygrywali już tej zimy w Pucharze Świata, więc zasłużyli na medale w Austrii.

Najstarszy z braci Prevców z Seefeld wrócił bez medalu, gdzie indywidualnie plasował się w drugiej i trzeciej dziesiątce, a drużynowo finiszował na 6. i 4. miejscu. Jak odbiera takie rezultaty podczas głównej imprezy sezonu? – Szczerze? Nie byłem rozczarowany. Wiedziałem, że nie jadę tam walczyć o medale. Dla mnie był to trening pośród najlepszych na świecie. Jak widać, takie podejście zadziałało.

- Już oczekuję lotów narciarskich w Planicy, ale najpierw czeka nas intensywny tydzień w Norwegii. Zamierzam się skupić na każdych kolejnych zawodach, to nie czas na myśli o finale sezonu - zakończył triumfator 64. Turnieju Czterech Skoczni.

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński