Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Piotr Żyła: Wynik jest drugorzędną sprawą

Piotr Żyła podczas dzisiejszych zmagań indywidualnych w Planicy po lotach na 242. i 234. metr zajął trzecią pozycję, ulegając jedynie Markusowi Eisenbichlerowi i Ryoyu Kobayashiemu. Skoczek po konkursie opowiedział o wrażeniach z dalekich lotów, odnosząc się również do sytuacji związanej z pozostaniem lub odejściem szkoleniowca kadry A, Stefana Horngachera.


- Dzisiaj warunki były nieco inne niż wczoraj, lecz ustawiono wyższą belkę najazdową, dzięki czemu też było przyjemnie. Loty są czymś naprawdę fajnym. Lubię rywalizację na obiektach mamucich, szczególnie, gdy te skoki wychodzą dobrze. Wynik jest teraz drugorzędną sprawą, chociaż miło jest stać na podium. Jak się robi to, co się lubi, to człowiek się nie męczy.

Dlaczego, mimo bardzo wysokiej formy, niektórzy nie radzą sobie na obiektach do lotów? – Nie wiem, powinniście spytać ekspertów, ja się nie znam (śmiech). Przyznając szczerze, błędy popełniane w locie na skoczniach mamucich wpływają dużo bardziej na odległość, niż na obiektach dużych. Sam Ryoyu Kobayashi przyznał dziś, że w drugiej serii popełnił drobny błąd, który mógł go kosztować nawet 15 metrów. Czasem bywa tak, że na większych obiektach niektórzy czują się lepiej, a inni gorzej. Im mniej popełnia się tych błędów w locie, tym jest on przyjemniejszy.

Czy na Letalnicy możliwe jest w ten weekend pobicie nieoficjalnego rekordu świata w długości lotu? – Nie wiem, ekspertem nie jestem (śmiech). Tak na serio, to rekord może być pobity, jak najbardziej. Nie byłoby wielkim problemem przeskoczenie 253,5 metra. Kłopot byłby z ustaniem skoku na tej odległości. Reszta zależy od tego, czy na tak dalekie loty zezwoli jury zawodów. My jesteśmy na to chętni (śmiech).

Z czego wynikały problemy z wylądowaniem wczorajszego lotu kwalifikacyjnego? Przypomnijmy, że popularny "Wiewiór" osiągnął aż 247,5 metra, lecz podparł swój skok. – Nie wiem, to działo się zbyt szybko. Nie podchodziłem do lądowania z bardzo dużej wysokości. Próbowałem walczyć o to, by odlecieć nieco dalej i popełniłem drobny błąd.

– Podstawą na tej skoczni jest dobra szybkość. Radzę sobie z tym dobrze – przelatuję dość szybko nad bulą. Tak, jak we wczorajszych skokach treningowych – leciałem dość nisko, ale byłem w stanie później odlecieć. Każdy skok jest inny, ciekawy. Wiadomo, że im są dłuższe, tym więcej przyjemności. Z krótszych jednak też można się cieszyć.

Wiślanin, zapytany o dość enigmatyczną postawę szkoleniowca reprezentacji Polski, Stefana Horngachera, odpowiedział, iż on również nie wie nic o najbliższej przyszłości Austriaka. – Skupiam się na swoich zadaniach. Reszta póki co mnie nie interesuje. O to należałoby zapytać przedstawicieli Polskiego Związku Narciarskiego. Nie wiem nic na ten temat. Spotykamy się z trenerem cały czas, lecz o takich sprawach nie rozmawiamy.

Czy dla 32-latka ma znaczenie fakt, który w kolejności wystartuje podczas rywalizacji drużynowej? – Nie, raczej nie. Myślę, że pojadę jako pierwszy. Lubię skakać pierwszy (śmiech).

Korespondencja z Planicy, Piotr Bąk i Dominik Formela