Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Ruda wrócił do skoków: Schudłem 15 kilogramów

Sezon igelitowy na arenach lokalnych rozpoczął się już na dobre. Za nami m.in. pierwsze konkursy z cyklu LOTOS Cup, w których z bardzo dobrej strony pokazał się dawno niewidziany na skoczniach Adam Ruda. 23-latek postanowił wznowić swoją karierę, którą przerwał w 2016 roku.


Historia sportowca pochodzącego z Podkarpacia nie należy do typowych. Ruda rozpoczął przygodę ze skokami na kompleksie „Zakucie” w Zagórzu, a narty skokowe przypiął po raz pierwszy wieku 10 lat. Po kilku latach treningów postanowił przenieść się do Szczyrku, gdzie reprezentował barwy tamtejszego SMS-u. Zmiana otoczenia zaowocowała – debiutem w zawodach pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej w 2012 roku. Dwa lata później odniósł największy sukces w karierze. Po niezłym sezonie 2013/14, podczas którego zwyciężył w konkursie z cyklu FIS Cup w Zakopanem oraz zdołał zapunktować w Pucharze Kontynentalnym, w kolejnym zaskoczył wszystkich, wdzierając się przebojem na drugi stopień podium podczas indywidualnego konkursu zimowych mistrzostw Polski, ulegając jedynie Piotrowi Żyle. Wydawać by się mogło, że ten wynik będzie trampoliną do kolejnych sukcesów dla młodego zawodnika, lecz od tamtej pory Ruda nie był w stanie prezentować równego, dobrego poziomu.

- Na jakiś czas zniknąłem ze skoczni. Coś w życiu trzeba robić, dlatego poszedłem do pracy i tak minęły niemal 4 lata - przyznaje skoczek z Dydni. 

Co skłoniło go do powrotu do treningów? Decyzja była impulsem, czy myślał o tym już od dłuższego czasu? – Dwa miesiące temu odezwała się do mnie pewna osoba, która chciała, bym wrócił do skoków. Ustaliliśmy, że dostanę odpowiednie wsparcie finansowe, które pozwoliłoby mi na treningi w Centralnym Ośrodku Sportu w Szczyrku. Zgodziłem się na to z wielką chęcią, jednak ostatecznie nie doszło to do skutku. Na szczęście znalazłem wsparcie na Podkarpaciu. Teraz mieszkam w Dydni, do Szczyrku przyjeżdżam co pewien czas, aby przez kilka dni potrenować. Zrezygnowałem z pracy, bo w mojej sytuacji nie da się tego połączyć. Wyglądałoby to nieco inaczej, gdybym miał możliwość treningu trzy kilometry od domu, a nie trzysta.

Pierwsze zawody po powrocie Adam Ruda zakończył na podium. Podczas memoriału Tadeusza Pawlusiaka w Szczyrku zajął 3. pozycję, przegrywając jedynie z Mateuszem Gruszką oraz reprezentującym Czechy Damianem Lasotą. Jeszcze lepiej spisał się w premierowych zawodach tegorocznego letniego cyklu Lotos Cup, gdzie zdołał wygrać jeden z konkursów, a w drugim ponownie stanął na podium, zajmując jego najniższy stopień. Jak przyznał skoczek, te rezultaty pozytywnie go zaskoczyły.

- Cieszy mnie to, że nawet po tak długiej przerwie jestem w stanie udowodnić, że potrafię nieźle skakać. O powrocie zdecydowałem dwa miesiące temu, a na skoczni pojawiłem się zaledwie kilka dni przed memoriałem Tadeusza Pawlusiaka. Przed konkursami Lotos Cup miałem na koncie zaledwie kilka skoków, więc można powiedzieć, że dopiero zaczynam łapać czucie. Udało mi się schudnąć 15 kg, jeśli zrzucę jeszcze parę kilogramów, to z pewnością moja dyspozycja będzie wyglądać dużo lepiej.

Ruda doskonale zna skocznie w Zagórzu, które na ten moment są jedynymi aktywnie funkcjonującymi obiektami w sezonie letnim i zimowym na Podkarpaciu. Jak widzi przyszłość skoków narciarskich w województwie podkarpackim? - Mam kontakt z chłopakami, którzy trenują w Zagórzu, nawet zdarzyło mi się być ich „trenerem” na jednym z treningów. Przekonałem się, jakie mają możliwości i myślę, że gdyby ktoś ich przypilnował, to mogliby osiągać niezłe wyniki. Realia na Podkarpaciu niestety są brutalne. Brakuje pieniędzy na sprzęt, a co dopiero na trenera czy asystenta. Gdyby zdecydowano się, by utworzyć klub z prawdziwego zdarzenia, to byliby w stanie nawet znaleźć się chętni, którzy pomogliby go prowadzić. Są byli skoczkowie - Michał Milczanowski czy Paweł Szafran. Szkoda, że brak tam dobrej organizacji.

Parę lat temu mówiono o możliwości budowy większej skoczni w Zagórzu. Tamtejszy kompleks posiada dwie skocznie – K-20 i K-40. Powstanie obiektu K-70 wydawało się całkiem realne, lecz skończyło się jedynie na planach. - Obiecywano jej budowę, szkoda, że nie doszła do skutku. Przypomina mi się sytuacja, gdy parę lat temu startowałem na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Pewna osoba należąca do związku powiedziała mi, że jak zdobędę medal, to wybudują skocznię. Medale zdobyłem dwa, a większej skoczni jak nie było, tak nie ma. Prawda jest taka, że zainteresowanie skokami spada, a zawodnicy z kadry A wiecznie skakać nie będą. Jeśli w Tatrach i Beskidach jest niewielu chętnych, to co dopiero na Podkarpaciu. Budowa nowego obiektu na pewno pozwoliłaby przyciągnąć i wyszkolić wielu zawodników.

Jakie cele stawia sobie wicemistrz Polski z 2014 roku na najbliższy czas? - Planuję póki co startować w lokalnych zawodach. Wątpię w to, że trenerzy desygnują mnie do startu np. w FIS Cupie, chociaż nie ukrywam, że gdybym dostał taką szansę, na pewno by mnie to bardzo ucieszyło.

Ostatnio do treningów wróciła również Katarzyna Harsche, która podobnie, jak Adam Ruda, pochodzi z Podkarpacia. 17-latka po długiej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi ostatnio ponownie pojawiła się na skoczni. Młoda zawodniczka będzie próbować swoich sił w kombinacji norweskiej. – To prawda. Rozmawiałem ostatnio z trenerem Zbigniewem Byrdym, wspominał o niej. Chwalił ją, mówił o tym, że dobrze się zapowiadała i właśnie wraca do sportu. Życzę jej jak najlepiej.