Strona główna • Amerykańskie Skoki Narciarskie

Nick Fairall o kulisach upadku w Bischofshofen: Moje serce zamarło...

Nicholas Fairall to były skoczek narciarski, pochodzący ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanin zadebiutował w Pucharze Świata 1 stycznia 2009 roku w Garmisch-Partenkirchen, w trakcie 57. Turnieju Czterech Skoczni, a już dziewięć dni później zdobył swoje pierwsze punkty podczas lotów narciarskich w Tauplitz. Niestety, jego kariera w skokach narciarskich zakończyła się bardzo szybko i boleśnie.


Pięć lat po swoim debiucie - w styczniu 2015 roku - Fairall przewrócił się podczas lądowania na skoczni w Bischofshofen, co zaważyło na jego późniejszym życiu. Oprócz złamanych żeber, przebitego płuca, krwotoku wewnętrznego oraz stłuczonej nerki, doszło także do trwałego urazu kręgosłupa, przez który zawodnik zza oceanu stracił czucie w nogach. Od tej pory porusza się na wózku inwalidzkim, a jego kariera skoczka narciarskiego dobiegła końca.

Pomimo paraliżu dolnej części ciała, Nick postanowił kontynuować przygodę ze sportem. Pół roku po wypadku rozpoczął intensywne treningi na nartach wodnych. Ostatnio gościł on w amerykańskim programie Stories from the Stage, gdzie w odcinku Game On! szczegółowo opowiedział o igrzyskach olimpijskich w Soczi, wypadku w Bischofshofen oraz o nowej pasji związanej z nartami.

- To zdarzyło się w Austrii, podczas jednego z najbardziej prestiżowych wydarzeń, jeśli chodzi o skoki. Zgromadziły się tysiące ludzi, a jeszcze więcej oglądało nas w telewizji. Przed startem myślałem jedynie o moich butach, dlatego zawiązałem je możliwie najmocniej. W chwili zderzenia ze śniegiem poczułem intensywny ból, przechodzący przez moje plecy oraz nogi. Kiedy skulony leżałem na śniegu, otoczony przez ekipę medyczną, powiedziałem do jednego z ratowników najdziwniejszą rzecz, która przyszła mi do głowy w tamtym momencie: „Rozwiąż moje buty, moje stopy czują się niekomfortowo”. Najpierw popatrzył na mnie, potem na moje stopy, po czym z zawahaniem stwierdził: „Twoje buty zostały już zdjęte”. Moje serce wtedy zamarło - tak sportowiec pochodzący ze stanu New Hempshire opisywał swoje pierwsze chwile po wypadku.

- Już wtedy wiedziałem, że ten upadek był inny od tych, których już doświadczyłem - kontynuował Amerykanin. - Kolejne miesiące były szalone, pamiętam je jak przez mgłę. Głównie z powodu leków, jakimi mnie faszerowano. Ponadto nie miałem żadnej prywatności. Media nie dawały mi żyć, a do tego musiałem grać przed moją rodziną, że wszystko jest w porządku. A kiedy zostawałem sam... pogrążałem się w depresji. Skokom narciarskim poświęciłem dwadzieścia lat, a one odeszły w dwadzieścia sekund. Potem jednak uświadomiłem sobie, że owszem, nie mogę kontrolować mojego ciała, ale mogę przejąć kontrolę nad moim umysłem. Obwiesiłem całą moją salę, a potem mój dom, cytatami motywacyjnymi - śmiał się 30-latek.

W jego przemowie nie zabrakło licznych wzmianek o przyjaciołach oraz członkach kadry, którzy wspierali go oraz podsunęli pomysł spróbowania czegoś innego, co również kocha. - Długo myślałem o tym, czym mogę się zająć. Na początku brałem pod uwagę koszykówkę, aż przypomniałem sobie, iż oprócz skoków uwielbiałem także pływanie. Sześć miesięcy później siedziałem w łódce, na środku Missisipi i czułem się wspaniale. To był najlepszy dzień mojego życia po wypadku. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że dwa lata później będę po raz kolejny reprezentował Stany Zjednoczone na mistrzostwach świata, lecz w narciarstwie wodnym.

Były skoczek, pomimo niepełnosprawności, daje z siebie wszystko. W swoim wystąpieniu wielokrotnie podkreślał, jak bardzo uwielbia uczucie szybowania w przestworzach. - To jest najwspanialsze oraz najbardziej intensywne uczucie na świecie, a ja zawsze marzyłem o tym, aby móc latać. Mistrzostwa świata osób niepełnosprawnych w narciarstwie wodnym odbędą się w 2019 roku w Norwegii, a Nick Fairall jest właśnie jednym ze sportowców powołanych do reprezentacji USA na to wydarzenie.