Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Markus Eisenbichler o poprzednim sezonie: Spełniłem jedno z moich dziecięcych marzeń

Ubiegła zima była dla Markusa Eisenbichlera przełomowa. Jako jeden z niewielu na przestrzeni całego sezonu stawił czoło Ryoyu Kobayashiemu, zgarniając mu sprzed nosa tytuł indywidualnego mistrza świata na dużej skoczni, zajmując 2. lokatę w Turnieju Czterech Skoczni oraz do ostatniego lotu walcząc o triumf w cyklu Planica 7, przy okazji po raz pierwszy stając na najwyższym stopniu podium zawodów z cyklu Pucharu Świata. Czy niemiecki skoczek jest w stanie zdradzić sekret swojej przemiany?


Dzięki świetnym wynikom osiągniętym w zeszłym sezonie, Eisenbichler stał się w Niemczech bardziej popularny. Do tego stopnia, że w jego rodzinnym mieście, Siegsdorfie, jego imieniem zostanie już niedługo nazwana… siłownia. Czy sława przeszkadza podopiecznemu trenera Stefana Horngachera?

- Szczerze mówiąc, nie zawsze lubię, gdy jestem w centrum uwagi. Wolę te momenty, gdy wokół mnie nie ma zgiełku. Pomimo to, jestem bardzo szczęśliwy, jeśli mogę być wzorem dla innych. Nazwanie siłowni moim imieniem wiele dla mnie znaczy, chociaż czuję się z tym nieco dziwnie. Na szczęście rozpoznawalność nie przeszkadza mi w codziennych zajęciach, takich jak robienie zakupów. To, że parę osób mnie zaczepi, nie stresuje mnie - mówi w wywiadzie dla Traunsteiner Tagblatt

Patrząc na dwa ostatnie sezony 28-latka, można byłoby nazwać go „wiecznie drugim”. Do czasu swojego premierowego triumfu na słoweńskiej Letalnicy, w indywidualnych konkursach PŚ plasował się na drugiej pozycji aż pięciokrotnie. Czy wygrana w Planicy pozwoliła mu odczuć ulgę?

- Przede wszystkim cieszę się, że spełniłem jedno z moich dziecięcych marzeń. Zawsze chciałem zwyciężyć w zawodach PŚ. Gdy myślę o tym zwycięstwie, emocje powracają. To prawda, wcześniej często zajmowałem drugą pozycję, lecz również byłem z tego zadowolony. Moi konkurenci są bardzo mocni. Dla mnie najważniejsze jest to, by dawać z siebie wszystko.

Jak czterokrotny mistrz świata mógłby podsumować ubiegły sezon?

- Był wyjątkowo dobry, lecz nie idealny. Nie udało mi się zdobyć Kryształowej Kuli, co jest w tym momencie moim najważniejszym celem. Na pewno nie spocznę na laurach. Miniona zima nauczyła mnie bardzo wiele. Między innymi tego, że zawsze można poczynić progres.

Wraz z końcem poprzedniej zimy, reprezentację Niemiec opuścił główny trener, Werner Schuster. Zastąpił go były szkoleniowiec polskiej kadry A, Stefan Horngacher. Co Eisenbichler może powiedzieć po kilku miesiącach współpracy z 49-letnim Austriakiem?

- Układa się ona bardzo dobrze, choć prawdopodobnie nie było tego widać podczas naszych ostatnich występów w Letnim Grand Prix. Dla mnie na pierwszym planie w lecie jest trening. Tak też traktuję konkursy LGP - jako formę treningu, podczas którego możemy porównać naszą dyspozycję z innymi. Cały czas prowadzimy konsultacje na linii zawodnicy - sztab szkoleniowy. To dla mnie bardzo ważne. Jest twardy, wymagający, ale bardzo to lubię. Wydaje mi się, że skaczę dużo bardziej stabilnie, niż w analogicznym okresie rok temu. Nastrój w zespole jest pozytywny. Mamy wszystko, co najlepsze, by wypracować formę na sezon zimowy.

Jakie są cele Eisenbichlera na nadchodzący sezon?

- W marcu przyszłego roku odbędą się mistrzostwa świata w lotach narciarskich. To dla mnie niezwykle prestiżowy cel, chciałbym być tam na czele. Pragnę również uplasować się jak najwyżej w klasyfikacji generalnej PŚ. Mam nadzieję, że zrealizuję moje cele, chociaż jeśli tak się nie stanie, nie będę smutny. Najważniejsze, to być w pełni zdrowia - podsumował Niemiec.

Zawodnika słynącego z bardzo ekspresyjnych reakcji zobaczymy już podczas zbliżających się zawodów Letniego Grand Prix w Hinzenbach. Eisenbichler nie opuści również domowej rywalizacji w Klingenthal, która zwieńczy igelitową rywalizację elity.