Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Schuster o Schlierenzauerze: Jego forma przypomina mi grę na flipperach

Gdy podczas pierwszego konkursu w Niżnym Tagile Gregor Schlierenzauer zajął czwarte miejsce z minimalną stratą do podium, wydawało się, że od światowej czołówki dzieli go już naprawdę minimalny dystans. Kolejne starty były już dla niego znacznie mniej udane i choć nie bez znaczenia w ostatnim czasie było tu przeziębienie siejące popłoch w austriackiej kadrze, to prawdziwy problem znakomitego przed laty skoczka leży gdzie indziej.

Podczas niemiecko-austriackiej imprezy pod skocznią pojawił się jego indywidualny trener, Werner Schuster, twórca wielkich sukcesów reprezentacji Niemiec. Już w Oberstdorfie chciał na miejscu wspierać swojego podopiecznego, jednak nie z perspektywy gniazda trenerskiego, a spod skoczni.  Wcześniej tego nie planował, tak jak nie planował, że po zakończeniu współpracy z niemiecką federacją nadal będzie parał się trenerką. Doszedł jednak do wniosku, że tego wymaga sytuacja. – Byłem jego trenerem, kiedy był juniorem i nie mogłem mu powiedzieć: Wiesz Gregor, może wróć za trzy lata, może wtedy się uda. Postanowiłem, że muszę się w to zaangażować i albo mu pomogę albo nie. Wciąż jest w nim ten lotnik, który przeskakiwał skocznie, ale musi być cierpliwy i  na nowo przebijać się do czołówki.

Diagnoza Schustera jest taka, że austriackiemu skoczkowi brakuje stabilizacji i automatyzmu na progu, gwarantującego mu stałe wyniki na wysokim poziomie i brak wahań w dyspozycji, których tak często doświadcza. – Forma Gregora przypomina mi grę na flipperach. Kiedy piłeczka wpadnie w nieodpowiednie miejsce, poleci pod nieodpowiednim kątem, nic nie można zrobić. Dał temu sportowi bardzo dużo, musi sobie stawiać wysokie cele, nie spocznie dopóki nie powróci na podium.

Sam Schlierenzauer określa swoją formę w podobny sposób, używając zbliżonej analogii: - W moim przypadku jest tak, jak w rzucaniu rzutkami do tarczy. Albo trafię albo nie – mówi Austriak, który do tej pory podczas Turnieju Czterech Skoczni nie trafiał i oba konkursy kończył na pierwszej serii po przegranych pojedynkach ze Stefanem Kraftem.  – W Garmisch zdecydowanie spóźniłem odbicie, jeśli nie zrobisz tego w odpowiednim czasie, całkowicie tracisz energię. Inna sprawa, że nie jestem w stu procentach zdrowy. Potrzebuję choć chwilowej regeneracji w domowym zaciszu, by w Innsbrucku i Bischofshofen prezentować się lepiej – poinformował 53-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata, który po drugim konkursie TCS opuścił hotel, w gdzie zakwaterowana była jego drużyna i zdecydował się ładować baterie w domu.