Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dawid Kubacki po Titisee-Neustadt 5: Jest łyżka dziegciu w tej beczce miodu

- Skok w drugiej rundzie mógł być dużo lepszy. Niestety, był trochę spóźniony, przez co nie poszedł płynnie z progu. Trudniej się leciało i musiałem dociągać do zielonej linii - relacjonuje Dawid Kubacki, który na koniec weekendu odniósł czwarte zwycięstwo w Pucharze Świata. Niedzielna wiktoria nie dała mu jednak nagrody pieniężnej przeznaczona dla triumfatora Titisee-Neustadt 5. Tę zgarnął Japończyk Ryoyu Kobayashi.


- To był kolejny dzień w pracy, z całkiem miłym zakończeniem. Niemniej, jest łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Mam na myśli finałową próbę, która nie poszła po mojej myśli. Skok w drugiej rundzie mógł być dużo lepszy. Niestety, był trochę spóźniony, przez co nie poszedł płynnie z progu. Trudniej się leciało i musiałem dociągać do zielonej linii. Z tego powodu lądowanie było mało imponujące. Znalazło się trochę błędów, ale jestem zadowolony, że mimo ich popełnienia byłem w stanie wywalczyć najwyższy stopień podium. Wiedziałem, że to będzie pojedynek na żyletki <śmiech>. Na szczczęście, skończyło się fajnie - przyznaje zawodnik, który od ośmiu konkursów nie schodzi z pucharowego podium. 

- Kamil mocno dziś nie trafił, jeśli chodzi o warunki. Szkoda. Ja, mimo zmiennych warunków atmosferycznych, napotykałem przyzwoite warunki w obu skokach. Na pewno nie mogę na to narzekać - twierdzi mistrz świata z Seefeld, który w niedzielę uzyskał 143 oraz 133,5 metra.

Wielu osobom imponuje spokój Kubackiego, który tej zimy doprowadza go do kolejnych sukcesów. - Między skokami jest luz. Idąc na rozbieg głowa musi być skoncentrowana na zadaniach. Pomiędzy próbami nie ma potrzeby pozostawania w skupieniu, na przykład przez trzy godziny trwania zawodów, bo człowiek by się zajechał psychicznie. A tak jest czas na żarty i pełną koncentrację na robocie. 

Zdaniem obserwatorów nagrody finansowe dla skoczków narciarskich są zbyt małe. W Titisee-Neustadt 5 do zgarnięcia było 25 tysięcy euro, co znacząco odstaje od wielu dyscyplin. - I tak są to większe pieniądze niż na Turnieju Czterech Skoczni <śmiech>... Kwestie finansowe to ciężki temat, który nie warto teraz roztrząsać. To zagadnienie na dłuższą debatę. Ja tu jestem od skakania, a nie od filozofowania.

Czy na fali ostatnich wyników zainteresowanie osobą Dawida Kubackiego znacząco wzrosło? - Po zdobyciu Złotego Orła jest względny spokój wokół mojej osoby. Co prawda, po Bischofshofen nie wróciłem bezpośrednio do domu. Dlatego, żeby uniknąć spotkania z mediami od samego rana. Nie chciało mi się tłumaczyć po całonocnej podróży, że nie jest to najlepszy czas na wywiady. Z tego, co mi powiedziano, był jednak spokój. Teraz trwa sezon, więc nie ma czasu na medialne rozgłośnienie sukcesu swoją osobą. Mamy kolejne wyjazdy, zawody i karuzela się kręci. Nie można z niej wysiadać.

Skoki na Wielkiej Krokwi w Zakopanem to dodatkowa presja? - Wszystko zależy od podejścia. Ja staram się podchodzić do tego w ten sposób, że kibice są tam po to, aby cieszyć się emocjami. Też tymi, które ja im dostarczam. Staram się czerpać pełnymi garściami i cieszyć się razem z fanami. Jeśli kogoś to przytłacza, wówczas przyjmuje inne rozumowanie, które może stanowić problem. Zapraszam wszystkich na Puchar Świata w Zakopanem!

Korespondencja z Titisee-Neustadt, Dominik Formela