Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Doležal o zamieszaniu na rozbiegu: Urządzenia niczym suszarki do włosów

Rumuńska premiera w męskim Pucharze Świata nie obyła się bez zamieszania i kuriozalnej sytuacji na początku drugiej części zmagań. Po skokach pięciu zawodników, wskutek intensywnej śnieżycy i pogarszających się warunków na rozbiegu, zarządzono przerwę i restart finału. Trener Michal Doležal wskazuje na nieodpowiednie przygotowanie i podejście organizatorów do tego typu warunków.


- Zima zaskoczyła organizatorów. Myślę, że gdyby opady śniegu nie ustały, to nie udałoby się doprowadzić drugiej serii do końca. Urządzenia, z których korzystali organizatorzy bardziej przypominały suszarki do włosów niż dmuchawy... To było nieco śmieszne. Czy mieliśmy sporo szczęścia, że śnieg przestał padać? Patrząc z drugiej strony, Olek Zniszczoł mógł dzisiaj wygrać <śmiech>. Mówiąc na serio, na szczęście się udało. Biorąc pod uwagę dzisiejsze wyniki moich podopiecznych, większość z nich w finale awansowała. To jest pozytywne.

- Na pewno czuć niedosyt, bo Kamil pokazywał wczoraj skoki, które pozwalały na myślenie o podium. Mamy jednak trzech zawodników w pierwszej dziesiątce, pięciu w punktowanej "30". Cieszę się z występu Olka, choć druga próba w jego wykonaniu była spóźniona, mogło być jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że utrzyma aktualny poziom.

- Restart drugiej serii był konsekwencją sytuacji na skoczni. Trzech ostatnich zawodników nie miało szansy na dobry skok, wówczas śnieg padał zbyt gęsto. Ich prędkość na progu była o 1,5 km/h wolniejsza, niż powinna. Gdyby seria była kontynuowana, to byłoby nie fair.

- Niepewne lądowanie Kamila w pierwszej rundzie? On jest perfekcjonistą, stara się. Jest świadomy tego, iż na normalnym obiekcie należy wylądować idealnie stylowo. Chciał to zrobić perfekcyjnie i zdarzyło się to, co wczoraj. Powinien po prostu wykończyć skok normalnie, a wiemy, że robi to zwykle świetnie.

Korespondencja z Rasnova, Dominik Formela