Strona główna • Rumuńskie Skoki Narciarskie

Premier obiecuje trybunę i oświetlenie. MZIO 2028 w Rumunii?

Choć wielu kibicom skoków narciarskich organizacja zawodów Pucharu Świata w kraju, który nigdy nie odgrywał wielkiej roli w tym sporcie wydawała się kiepskim pomysłem to konkursy w Râșnovie okazały się sporym sukcesem. Szczególnie udany był zwłaszcza ostatni dzień rywalizacji w Rumunii, w czasie którego zmagania najlepszych skoczków świata śledziło pod skocznią około 8 tysięcy widzów.


Gdy kilka miesięcy temu Międzynarodowa Federacja Narciarska ogłosiła, że w kalendarzu męskiego Pucharu Świata amerykańskie Iron Mountain, które nie potrafiło dostosować swojej skoczni do współczesnych wymogów (ostatecznie plany przebudowy wieży najazdowej Pine Mountain Jump zostały przesunięte o rok, a prace mają ruszyć wiosną 2020 roku), zastąpi rumuński Râșnov część fanów skoków narciarskich powątpiewało w sens takiego ruchu. Trambulina Valea Cărbunării co prawda od kilku lat gości zarówno rywalizację kobiecego Pucharu Świata, jak i zawody niższej rangi, jednak Rumunia, mimo tradycji uprawiania skoków narciarskich sięgającej okolic I wojny światowej, nigdy nie odnosiła w tym sporcie większych sukcesów. Niewiele osób zdawało sobie sprawę, że decyzja FIS była wynikiem wieloletniej pracy Rumunów, którzy cierpliwie dążyli do wyznaczonego sobie celu w postaci zdobycia prawa do organizacji zawodów męskiego Pucharu Świata. Droga ta nie była łatwa, ale Rumuni robili wszystko co w ich mocy by nie zawieść przy okazji zawodów niższej rangi. Najlepszym przykładem ich determinacji były mistrzostwa świata juniorów w 2016 roku, gdy przy kilkunastu stopniach Celsjusza „na plusie” zbierano i transportowano na skocznię śnieg z okolicznych gór byle tylko udało się przeprowadzić zawody – wysiłek ten został doceniony, a na konferencji FIS w Dubrowniku, na której Râșnov wpisano do kalendarza zawodów najwyższej rangi Walter Hofer żartował nawet: - Jeśli kiedyś chcielibyśmy zorganizować zawody Pucharu Świata na Saharze, to na pewno skontaktujemy się z Rumunami.

Choć odbywające się w Râșnovie konkursy w przeszłości potrafiły zgromadzić po kilka tysięcy widzów to dla wielu osób kierunek ten wciąż pozostaje mocno „egzotycznym” wyborem, po jaki sięgnął FIS. Mimo niezbyt sprzyjającego dobrej frekwencji układu rywalizacji (czwartek – kwalifikacje, piątek – konkurs i sobota – kwalifikacje oraz konkurs), na który wpływ miały odbywające się w ten sam weekend mistrzostwa świata w biathlonie, połączonego dodatkowo z wczesnymi godzinami, w których miała ona miejsce (wpływ na taki układ rywalizacji miał tu także brak oświetlenia największej skoczni w Rumunii), z każdym kolejnym dniem pod skocznią gromadziło się coraz więcej fanów skoków narciarskich. Szczyt zainteresowania, zgodnie z przewidywaniami, przypadł na sobotni konkurs, gdy pod skocznią i w jej okolicach (nie wszyscy bowiem zdołali pomieścić się na wybiegu mniejszej skoczni, sąsiadującej z obiektem normalnym, gdzie wyznaczono miejsca dla fanów) zgromadziło się około 8 tysięcy widzów – co jest, rzecz jasna, rekordem w historii imprez odbywających się na Trambulina Valea Cărbunării.

Zadowolenia z takiej frekwencji nie krył burmistrz Râșnova – Liviu Butnariu. - To było coś niezwykłego, z każdego punktu widzenia. Byliśmy szczęśliwi widząc tak wielu ludzi w dolinie Valea Cărbunării. Wierzymy, że nasze wysiłki przerodziły się w piękne zawody, za które, podobnie jak przy Pucharze Świata kobiet, otrzymaliśmy wiele pochwał. Chcemy to powtórzyć w kolejnych latach - przyznał. Pozytywne wrażenia z wizyty w Rumunii wynieśli także zawodnicy, którzy w rozmowach z portalem fanatik.ro nie szczędzili organizatorom zmagań słów pochwały. - Jest tutaj bardzo pięknie. Cieszę się, że tu przyjechałem. Byliśmy otoczeni przez tak wielu ciepłych ludzi, którzy mieli do nas duży respekt, a ich wiedza była fenomenalna. Widownia była bardzo pozytywna, a skocznia jest bardzo piękna. Dla mnie wszystko było świetne i mam nadzieję na powrót - powiedział świeżo upieczony rekordzista obiektu, Gregor Schlierenzauer. Zaskoczony frekwencją był z kolei Marius Lindvik. - Bardzo podobała mi się atmosfera, nie spodziewałem się, że przyjdzie tak wielu ludzi. To było dla nas bardzo dobre doświadczenie - skwitował Norweg. Z kolei powracający do rywalizacji Severin Freund wyraził nadzieję, że skocznie normalne na stałe zagoszczą w kalendarzu Pucharu Świata. - Oczywiście chciałbym, żeby Râșnov ponownie zorganizował konkursy Pucharu Świata. Chciałbym tu wrócić. Nie mamy zbyt wiele zawodów na skoczniach normalnych i w pełni popieram taki mix – mamy wiele zawodów na skoczniach dużych, a w tym sezonie tylko dwa weekendy na mniejszych obiektach. Dobrze byłoby, gdyby one zostały, byłoby to normalne. Atmosfera tutaj była świetna. Mam nadzieję, że wraz z organizacją zawodów Pucharu Świata tradycje skoków narciarskich w Rumunii będą się rozwijać.

Aby najlepsi skoczkowie świata mogli powrócić do Râșnova, niezbędne będą jednak prace budowlane. Już kilka miesięcy temu FIS zapowiedział, że jeśli Rumuni chcą na dłużej zawitać w kalendarzu Pucharu Świata, będą musieli zamontować oświetlenie skoczni, a także wybudować stałą trybunę dla kibiców. Obecnie miejsca stojące dla kibiców przygotowywane są tylko na wybiegu mniejszej skoczni, położonej obok obiektu normalnego, a Trambulina Valea Cărbunării nie posiada żadnych stałych miejsc siedzących. Szacowany koszt prac wynosie nieco ponad milion euro. Właśnie ta kwestia sprawiła, że pod skocznią pojawił się obecny premier Rumunii – Ludovic Orban. Sprawujący swój urząd od listopada 2019 roku polityk obiecał, że infrastrukturalne braki zostaną uzupełnione. - Znaleźliśmy wspólne rozwiązania z urzędem miejskim Râșnova i radą okręgu Braszów, dzięki którym będziemy mieli odpowiednie środki. Na pytanie dziennikarzy o to czy przyjmie zakład, że Râșnov zorganizuje Puchar Świata w 2021 roku odparł: - Jestem przekonany, że tak będzie. Nie będę się nawet z wami o to zakładał, bo byście przegrali. Zdaniem Orbana zawody w ostatni weekend były wielkim wydarzeniem. - Mamy konkursy Pucharu Świata, które zmieniają Râșnov w stolicę narciarstwa. Każdy kto do nas przyjedzie ma okazję poznać Rumunię. Pokazujemy, że nasz kraj jest zdolny do organizacji zawodów tej rangi - podsumował.

Ponowna organizacja zawodów Pucharu Świata to jednak nie jedyny cel Rumunów. W 2028 roku chcieliby oni bowiem gościć u siebie Zimowe Igrzyska Olimpijskie Młodzieży. Warto dodać, że to nie pierwsze rumuńskie podejście do tej imprezy – w lipcu 2015 Braszów zdecydowanie przegrał bowiem z Lozanną głosowanie na organizatora Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży 2020, brał też udział w dyskusjach z MKOl-em dla potencjalnych organizatorów tych zawodów w 2024 roku (organizatorem wybrany został południowokoreański rejon Gangwon, który jako jedyny złożył formalną kandydaturę). Tym razem o wybór powinno być jednak łatwiej – MKOl odchodzi bowiem od dawnego sposobu wyboru organizatorów imprez, stawiając na dialog z potencjalnymi kandydatami. Właśnie dlatego do Rumunii zaproszono została Sarah Lewis, która spotkała się między innymi z przewodniczącym rady okręgu Braszów (Adrian Veştea) i burmistrzem Braszowa (George Scripcaru). Była narciarka alpejska (brała udział w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich 1988), od lat pracuje jako działaczka sportowa, pełniąc funkcję sekretarza generalnego zarówno w FIS-ie, jak i Stowarzyszeniu Międzynarodowych Olimpijskich Zimowych Federacji (AIOWF). Rumuni liczą, że jej wsparcie pomoże im w zdobyciu prawa do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży 2028. Brytyjka pozytywnie odniosła się do ich wysiłków. - Czuję, że duch sportu jest tutaj bardzo silny, zarówno ze strony władz, jak i biznesu. Bardzo chcecie to zrobić i nie mam wątpliwości, że tak się stanie. Nie spodziewałam się tak wielkiego zaangażowania. Infrastruktura już teraz jest na nadzwyczajnym poziomie.