Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch o starcie w przyszłym sezonie: Pożyjemy, zobaczymy

Czwartek w Trondheim dość nieoczekiwanie zakończył się dla Kamila Stocha przedwczesnym triumfem w klasyfikacji generalnej turnieju Raw Air. Lider reprezentacji Polski cieszy się ze zwycięstwa, ale równocześnie nie ukrywa zaskoczenia i zdziwienia sposobem, w którym dowiedział się o wygranej.


- Trudno jest mi dobrać słowa, które najlepiej odpowiadałaby tej sytuacji. Chyba takich nie ma. Z jednej strony chciałbym się jakoś ucieszyć i móc celebrować ten sukces. Z drugiej... Zdobyłem go w takich okolicznościach, które totalnie mnie roztroiły. Podobnie jak sposób, o którym się o tym dowiedziałem - przyznaje Kamil Stoch: - Tak naprawdę turniej, który wygrałem, został ucięty w połowie. Zarazem super, jak i dziwna, trochę przykra sytuacja, patrząc na to, co dzieje się dookoła.

- Tak to się wszystko potoczyło. Musimy to zaakceptować. Mam tylko nadzieję, że każdy z nas będzie mógł wrócić do swoich rodzin i to jest teraz dla nas priorytetem - mówi 36-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata na temat przedwcześnie zakończonego sezonu.

W przeciwieństwie do innych dyscyplin, skoki narciarskie stosunkowo długo były rozgrywane pomimo rozprzestrzeniania się koronawirusa: - W Oslo był konkurs bez kibiców, podobnie jak wczoraj prolog w Trondheim. Dla mnie super, że mogliśmy skakać najdłużej jak się tylko dało. Przynajmniej ja tak do tego podchodzę, że jeśli jest możliwość oddania skoku, to z niej skrzętnie skorzystam.

- Oczywiście mogę podejść do tego w ten sposób, iż szkoda, że turniej nie dobiegł do końca i nie było nam dane polatać w Vikersund oraz powalczyć o medale w Planicy. Z drugiej strony trzeba docenić to, co się ma - zapewnia trzykrotny mistrz olimpijski.

- Uważam, że ten sezon był bardzo dobry. Punktowałem w każdym konkursie, co mi się chyba nigdy nie zdarzyło. Nie miałem żadnej wpadki, cały czas prezentowałem dobry, stabilny poziom. W niektórych konkursach ten poziom był naprawdę super, tak jak w Zakopanem, Engelbergu czy Lillehammer. Z takim pozytywnym akcentem sportowym mogę powiedzieć "Tak, super. To był bardzo udany sezon" - stwierdza piąty zawodnik Pucharu Świata 2019/2020.

- Wielkie dzięki dla kibiców, którzy nas wspierali przez cały ten sezon. Którzy w nas wierzyli i dopingowali nam, zwłaszcza w trudnych momentach - dziękuje Kamil Stoch.

Co z powrotem skoczków do kraju? - Dowiedzieliśmy się tylko, że mamy się spakować i być w gotowości, czekać na informacje co robimy dalej. Mamy nadzieję, że będziemy mieli transport do domu, bo bardzo tego pragnę, aby wrócić do żony. Mam też nadzieję, że ktoś nam w tym pomoże i nie zostaniemy sami. Sytuacja nie jest trudna tylko dla nas, ale dla wszystkich ekip.

Jak wyglądał ten nietypowy dzień z perspektywy zawodnika? - Ja byłem gotowy, aby skakać. Przygotowałem się normalnie, jakby te zawody miały się odbyć, zszedłem z całym ekwipunkiem. Myślałem, że wszyscy czekają na autobusy. Schodzę do holu i patrzę, że jest jakieś zamieszanie. Myślałem, że organizatorzy zawalili i autobusy nie podjechały.

- Podchodziłem z dystansem do tego wszystkiego. Wiadomo, że sytuacja jest bardzo poważna. Z drugiej strony robiłem tyle, co z mojej strony było możliwe w takiej sytuacji, czyli stosowałem środki zapobiegawcze oraz byłem jak najlepiej przygotowany do zawodów. To było wszystko - mówi dwukrotny triumfator turnieju Raw Air na temat ostatnich dni w Norwegii.

Będzie jakieś świętowanie 30. urodzin Dawida Kubackiego? - Mam nadzieję, że jakoś dotrzemy do domu, albo zostaniemy tutaj na noc i będziemy mieli transport. Teraz priorytetem jest przygotowanie powrotu do domu. Kwestia świętowania jest bardziej sprawą drugorzędną. Ale wszystkiego najlepszego, Dawidzie! Jeżeli będziesz to oglądał, to sto lat w szczęściu, zdrowiu i niech ci się darzy!

Za nami Puchar Świata 2019/2020. Powoli myśli reprezentacji narodowych będą kierować się w kierunku sezonu 2020/2021. Czy ujrzymy w nim na starcie Kamila Stocha? - Na razie to tak naprawdę nie wiadomo, co będzie jutro. Pożyjemy, zobaczymy.

Korespondencja z Trondheim, Tadeusz Mieczyński