Strona główna • Amerykańskie Skoki Narciarskie

Czterodniowa podróż, siedem lotów i... trzęsienie ziemi - szalony finał sezonu Bicknera

W chwili przerwania Pucharu Świata w skokach narciarskich w szeregach poszczególnych reprezentacji rozpoczęły się poszukiwania optymalnych rozwiązań mających pozwolić - możliwie szybko i bezpiecznie - wrócić skoczkom oraz członkom sztabów do domów. Nie wszyscy znaleźli się w tak uprzywilejowanej sytuacji jak Polacy, przez co podróż z Norwegii do miejsca zamieszkania wydłużyła się do kilku dni. Tak było choćby w przypadku Kevina Bicknera, dla którego pierwsze godziny w ojczyźnie również nie były spokojne.


- Po kilku dniach nieoczekiwanej podróży mogę odpocząć i przemyśleć miniony sezon - zaczyna swój instagramowy wpis rekordzista Ameryki Północnej w długości skoku narciarskiego.

Bickner w piętnastu startach zgromadził zaledwie czternaście punktów. Większość z nich - dziewięć - zebrał w przedświątecznym konkursie w Engelbergu, gdzie duży wpływ na wyniki  miały zmienne warunki wietrzne, które wcześniej spowodowały odwołanie kwalifikacji. Pozostałe pięć sportowiec z USA dorzucił przy okazji zmagań noworocznych w Garmisch-Partenkirchen. - Były wzloty i upadki, ale nie na to liczyłem - nie ukrywa skoczek.

Największym wyzwaniem okazał się jednak marcowy powrót w rodzinne strony. - Finał sezonu nastąpił przedwcześnie, na co większość ludzi ze środowiska nie była przygotowana. Szkoda odwołania lotów narciarskich, ale przy obecnej sytuacji było to najlepsze rozwiązanie. Moja podróż z Trondheim do Park City zajęła cztery dni, podczas których skorzystałem z  siedmiu połączeń lotniczych - wylicza 23-letni olimpijczyk z Pjongczangu.

- Cieszę się, że bezpiecznie dotarłem do domu i mam nadzieję, że pozostałym też się to udało. Teraz czeka mnie kwarantanna, więc oczekuję rekomendacji filmowych i serialowych - zwrócił się do fanów za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Po stresujących doświadczeniach związanych z powrotem z Europy, wynikających z paraliżu lotniczego spowodowanego pandemią koronawirusa, pierwsze godziny w Stanach Zjednoczonych nie były spokojniejsze. W stanie Utah, skąd Bickner zamieścił cytowany wpis, doszło do największego trzęsienia ziemi od 1992 roku. W okolicach Salt Lake City odnotowano magnitudę 5.7 w skali Richtera. 

O zdarzeniu poinformowali m.in. inni amerykańscy skoczkowie - Greyson Scharffs czy Sarah Hendrickson. W wyniku trzęsienia ziemi nastąpiły przerwy w dostawie energii elektrycznej, a także zamknięte zostało lotnisko w Salt Lake City, gdzie uszkodzony mógł zostać budynek terminala.