Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

Žiga Jelar o znajomości z Kamilem Stochem: "Jesteśmy w stałym kontakcie"

Žiga Jelar był jedną z największych rewelacji minionej zimy. Niespełna 23-letni Słoweniec przebojem wdarł się do światowej czołówki, czego dobitnym potwierdzeniem była zwłaszcza jego postawa w cyklu Raw Air. Podopieczny Gorazda Bertoncelja z przytupem zakończył sezon, ocierając się o podium norweskiej imprezy.


Trzeba jednak podkreślić, że nie wszystko układało się po myśli Jelara w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Reprezentant SK Triglav Kranj zimowe zmagania rozpoczął od 35. miejsca w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Vikersund.  Jak przyznaje sam zawodnik, drogę do dobrych skoków torowały pozostałości po problemach zdrowotnych związanych z kolanem. – Straciłem dużo pewności siebie. Powrót do optymalnej dyspozycji po kilku kontuzjach jest trudny.  W takiej sytuacji trzeba zaufać sobie, swoim skokom. Kiedy wróciłem na rozbieg, bezpośrednie przygotowania pod Puchar Świata w Wiśle już trwały. Wtedy też wybierano drużynę, która pojedzie do Polski. Mentalnie byłem gotowy, ale ciało nie funkcjonował tak, jak powinno – opowiada uczestnik zeszłorocznych mistrzostw świata na łamach siol.net.

Podejście Jelara sprawiło, że chęci górowały nad jego ówczesnymi możliwościami. W efekcie okres przygotowawczy okazał się bolesnym zderzeniem z ponurą rzeczywistością. – Pragnąłem, żeby wszystko funkcjonowało perfekcyjnie. Tak, abym mógł walczyć z najlepszymi. Niestety, po dotarciu na obóz do Zakopanego okazało się, że jest to niemożliwe. Nastąpił swego rodzaju reset, który sprawił, że ostatecznie wylądowałem w Pucharze Kontynentalnym – mówi drużynowy mistrz świata juniorów z Park City z 2017 roku.

Mimo początkowych trudności Jelar zapracował na miejsce w drużynie, której główne zadanie sprowadzało się do rywalizacji w Pucharze Świata. Jakie uczucia towarzyszyły 22-latkowi w trakcie wędrówki, która pozwoliła mu na walkę z najlepszymi zawodnikami świata? – Kiedy nie radzisz sobie dobrze, stoisz przed największym wyzwaniem, jakim jest próba dotarcia tam, gdzie faktycznie chcesz być. Nie wiedziałem, że stać mnie na podium. Wiedziałem jednak, że mogę zostać stałym członkiem ekipy, która jeździ na zawody Pucharu Świata. Uparcie dążyłem do celu i wierzyłem, że mój czas nadejdzie.

Punktem kulminacyjnym całego sezonu okazał się dla Jelara ostatni ze wszystkich konkursów. Reprezentant Słowenii po skokach na odległość 132 oraz 137 metrów zajął 2. miejsce w Lillehammer. Osiemdziesiąt punktów, które urodzony w 1997 roku skoczek zainkasował dzięki swoim próbom na Lysgårdsbakken, pozwoliło mu przesunąć się na 28. pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. – To było coś niesamowitego. Dla takich chwil pracuję od piątego roku życia. Osiągnięcie tej skali to motywacja do dalszego rozwoju. Co więcej, obok mnie na podium stali moi dobrzy przyjaciele, Timi Zajc i Kamil Stoch. Obaj bardzo cieszyli się z mojego sukcesu – zdradza 17. zawodnik 66. Turnieju Czterech Skoczni.

Wątkiem, który z perspektywy polskiego kibica przykuwa największą uwagę, jest znajomość Jelara ze Stochem. Jak się okazuje, Słoweniec i nasz rodak już od pewnego czasu nie postrzegają siebie tylko i wyłącznie jako rywali ze skoczni. – Dwa lata temu, gdy wygrywał Kryształową Kulę, podszedłem do niego i mu pogratulowałem. Kamil jest otwarty, uczciwy i ma właściwe podejście. Trochę porozmawialiśmy i wtedy mógł dostrzec, że sam jestem osobą otwartą. Od tego czasu jesteśmy bardzo dobrymi kolegami. Nawet teraz, w dobie pandemii, jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie – wyjaśnia Słoweniec.

Wracając do aspektów o stricte sportowej naturze, nie ulega wątpliwości, że w momencie zakończenia sezonu forma Jelara stała na bardzo wysokim poziomie. Wobec tego nie dziwi fakt, że pośród refleksji skoczka z Kranju nie zabrakło miejsca na skrajne uczucia. – Z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że zakończyłem sezon na szczycie. Z drugiej strony jest to naprawdę trudne. Zbliżała się Planica, a naprawdę nie mogłem doczekać się lotów narciarskich, nawet tych w Vikersund. W zeszłym roku byłem w Oberstdorfie, ale nie radziłem sobie tam zbyt dobrze ze względu na zły dobór sprzętu. Tym razem już na Kulm spisałem się naprawdę nieźle, a wraz z upływem czasu moje skoki zyskiwały na jakości – twierdzi.

Po zakończeniu konkursów Jelara od jego kolegów po fachu odróżnia wyjątkowa pasja. Słoweniec wolny czas poświęca na pisanie utworów muzycznych, które w całości są jego własną inwencją. – Tworzę i wykonuję muzykę, ponieważ mnie to relaksuje. Mogę wyrwać się od zmartwień, bądź presji, i wybrać się w podróż do zupełnego innego świata. Muzyka jest częścią mojego życia, podobnie jak skoki. Nawet teraz, w czasie kwarantanny, znalazłem trochę czasu i napisałem kilka nowych rzeczy – chwali się 4. skoczek ostatniej edycji Raw Air.

Nadmiar czasu, wynikający z trwającej pandemii, jest również dobrą okazją do względnego zaplanowania zbliżających się miesięcy. Jak wyobraża je sobie Žiga Jelar? – W trakcie lata chciałbym odpocząć, ale też dobrze przygotować się na początek zimy. Celem jest rzucenie wyzwania najlepszym w konkretnym momencie. Zobaczymy, jak to się potoczy. Każdy pracuje po to, aby wygrywać. Ja też do tego dążę – zakończył.