Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch poza czołówką w Wiśle. "Szybkie sprowadzenie na ziemię"

- Kubeł zimnej wody na początku sezonu jeszcze nikomu nie zaszkodził, zwłaszcza mi. Od czasu do czasu pokazuję, że jestem w stanie walczyć z najlepszymi. Dążę do tego, by robić to w każdych zawodach. Jestem dobrej myśli - uspokaja Kamil Stoch, który w indywidualnym konkursie w Wiśle zdobył cztery punkty po zajęciu 27. miejsca.


- Mam swoje lata, wiem z czego żyję i zdaję sobie sprawę z tego, o co w tym wszystkim chodzi. Nie ustrzegłem się dziś karygodnych błędów. W drugiej serii, z tak krótkiego rozbiegu przy zmiennych warunkach, trzeba było skoczyć naprawdę dobrze i włożyć całą energię w odbicie, a nie rozpraszać jej w innych miejscach. Nie mogłem znaleźć optymalnej pozycji najazdowej, przez co w drugiej rundzie ułożyłem się tylko do nart i wyglądało to tak, jak wyglądało - wyjaśnia 33-latek.

- Piątkowe kwalifikacje utwierdzają mnie w tym, że w dalszym ciągu potrafię oddawać tego typu skoki. Będę dążył do takich prób i o nie walczył - zapowiada Kamil Stoch.

- Nie zamierzam szukać usprawiedliwień i kopać zbyt głęboko. Może nie był to mój dzień? Może sobotnia niedyspozycja miała jakiś wpływ? A może po prostu chciałem za bardzo i nie poradziłem sobie z tym? Tak to wyszło - kontynuuje polski zawodnik.

- Kubeł zimnej wody na początku sezonu jeszcze nikomu nie zaszkodził, zwłaszcza mi. To było szybkie sprowadzenie na ziemię, do parteru. Super było wrócić na śnieg i poczuć go pod nartami. To dla mnie ważne - dodaje dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- Od czasu do czasu pokazuję, że jestem w stanie walczyć z najlepszymi. Dążę do tego, by robić to w każdych zawodach. Puste trybuny? Jest dziwnie. Szkoda, że nie było tutaj kibiców. Wydaje mi się, że mógłbym czerpać od nich dużo energii, co zawsze robię na zawodach w Polsce. Dało się usłyszeć trochę okrzyków z lasu, za co dziękuję. Mam nadzieję, że w domach głośno krzyczeliście. Róbcie to dalej i trzymajcie za nas kciuki. Liczę na to, że będzie dobrze. Jestem dobrej pomyśli, powoli do przodu - uspokaja Stoch.

Przed polskim zespołem długa wyprawa na północ Europy, do Ruki. - Dwa razy w życiu płynąłem promem. Działo się to przy okazji mistrzostw świata juniorów w narciarstwie klasycznym w 2005 roku w Rovaniemi. Mam nadzieję, że będzie to wyjazd warty tak długiej podróży. List do świętego Mikołaja sam się nie zawiezie!

Korespondencja z Wisły, Dominik Formela