Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Polski peleton musi gonić uciekinierów. Wypowiedzi na półmetku zmagań

Po dwóch seriach walki o tytuł indywidualnych mistrza świata w lotach narciarskich aż trzech reprezentantów Polski plasuje się w czołowej "10", a tuż za nią znajduje się Dawid Kubacki. Najbliżej pozycji medalowej jest Piotr Żyła, który jest siódmy, a do trzeciego Markusa Eisenbichlera traci w tej chwili 17,2 pkt. Chrapkę na poprawę swoich miejsce mają też pozostali.


Piotr Żyła (7. miejsce; 221,5 oraz 224,5 metra):

- Nie wydaje mi się, by w skokach istniało pojęcie lotnika. W przeszłości, kiedy gorzej radziłem sobie na mniejszych skoczniach, podczas lotów byłem bardziej skoncentrowany. Może z tego powodu lepiej mi się skakało? Na wszystkich obiektach trzeba robić to samo - mówi 33-latek.

Czy imprezie rangi mistrzowskiej towarzyszy większy stres? - Różnie to bywa. Tutaj podszedłem do tematu na spokojnie. Nie ma powodu, by się spinać. Skocznia jest dobrze przygotowana, więc można sobie polatać. Można pokorzyjstać i czerpać radość - odpowiada.

- Dziś trochę lepiej ogarniałem niż w piątek, ale zabrakło takiego mojego wariactwa. Weekend jeszcze długi, więc może jeszcze mi się to uda. A jak nie? To przyjedziemy tu znowu w marcu - dodaje.

- Wszyscy chcemy latać jak najdalej i są jakieś szanse, żeby zaatakować. Należy zachować jednak chłodną głowę, bo inni też skaczą dobrze. Trzeba robić swoje - kończy Żyła.

Kamil Stoch (8. miejsce; 213 metrów i 229 metrów):

- Wiedziałem, co mam zrobić, aczkolwiek nie jestem w stu procentach do tego przekonany. Coś mi jeszcze umyka, przez co wychodzą problemy - przyznaje 33-latek.

W piątek jednym z mankamentów były prędkości najazdowe. - To wynik czegoś, a konkretnie kiepskiej pozycji najazdowej. W pierwszej serii znowu się to pogubiło, przez co wszystko się posypało. Prędkość, odbicia i odległość. Na warunki nie można zrzucać winy, bez przesady, było idealnie do latania - podkreśla Stoch.

Dla naszego zawodnika to już ósme mistrzostwa świata w lotach narciarskich w karierze. Czy ta impreza nadal wywołuje dreszczyk emocji? - Zawsze są emocje i stres. Gdybym tego nie miał, wówczas pozostałoby wycofać się w cień - uważa dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

- Trzeba gonić wynik. To nie jest idealny scenariusz, ale tragedii nie ma i przede mną następne loty. Sobotnie i niedzielne. Będę robił wszystko, by latać jak najdalej - zapewnia Stoch.

Andrzej Stękała (10. miejsce; 224,5 oraz 215,5 metra):

- Do rozmiaru skoczni jeszcze brakuje, ale lata się bardzo fajnie. Polecam założyć narty, wyjść na górę i spróbować skoczyć. Wtedy wszystko stanie się zrozumiałe - sugeruje 25-latek. 

Planica 2020 to debiut dla Stękały w imprezie rangi mistrzowskiej. - Lubię się cieszyć i śmiać, a teraz mam ku temu powody - mówi o swojej reakcji po obu skokach w piątkowych rundach ocenianych.

- Jadąc wyciągiem nie myślę o skokach. Chcę odlecieć daleko, ale podchodzę do tego na spokojnie. Ciężko przepracowałem lato i teraz jest automat. Wszystko trzeba robić na luzie - dodaje mieszkaniec Dzianisza.

Dawid Kubacki (12. miejsce; 219 i 215,5 metra):

- Z moimi plecami było lepiej niż w piątek. Trochę nad tym popracowaliśmy, bo rano odczuwałem ból po nocy. Od rana działaliśmy z Łukaszem Gębalą, naszym fizjoterapeutą, i udało się to rozruszać. Do tego pomogły tabletki przeciwbólowe. Musiałem ich wziąć mniej i na bazie ogólnego samopoczucia wnioskuję, że sprawa ma się lepiej - twierdzi mistrz świata z Seefeld.

- W Pucharze Świata to nas się pokazuje, ewentualnie głównego trenera i jego asystenta, ale to ludzie z cienia wykonują lwią część pracy. My jednak wiemy, że dzięki tym ludziom możemy skakać daleko. Ich działania sprawiają, że możemy skupić się wyłącznie na sporcie, a nie na wszystkim dookoła. Warto to czasami zauważyć i docenić tych ludzi za ciężką pracę - wskazuje Kubacki.

- Moje skoki nie są kontrolowane. Przy ruchach na progu nie odczuwam bólu, podobnie na imitacji. Wszystko robię na sto procent. W piątek moje skoki były lepsze od czwartkowych. Cud, że z takiej pozycji, którą zobaczyłem podczas analizy wideo, przeskakiwałem punkt konstrukcyjny. Tym razem przeliczniki wskazały, że dwukrotnie miałem wiatr w plecy, ale omówię to jeszcze z trenerem - dodaje.

Korespondencja z Planicy, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela