Strona główna • Historia Skoków Narciarskich

"Poczułem się oszukany" - skandal w TCS 1993/94

Ostatnie zamieszanie wokół słów Halvora Egnera Graneruda wygłoszonych pod skocznią Bergisel rozpaliło do czerwoności kibiców i innych przedstawicieli świata skoków narciarskich. Lata czy dekady temu takie kontrowersyjne sytuacje zdarzały się jednak nieporównywalnie częściej. By przypomnieć sobie kilka z nich warto się cofnąć do finału Turnieju Czterech Skoczni 1993/94.

Dla Jensa Weissfloga tamten sezon olimpijski miał być początkowo ostatnim w karierze. Do zrealizowania postawił sobie dwa cele - wygraną w Turnieju Czterech Skoczni i złoto igrzysk w Lillehammer. Osiągnął je połowicznie, toteż postanowił potem skakać dalej. Tamten TCS od początku był jego zaciętą rywalizacją z Espenem Bredesen. Pierwszy konkurs wygrywa Niemiec, drugi Norweg. Na półmetku przewaga w klasyfikacji generalnej cyklu wynosi zaledwie pół punktu na korzyść doświadczonego Jensa. W Innsbrucku wygrywa Andreas Goldberger dzięki petardzie jaką odpalił w pierwszej serii - 114,5 metra było nowym rekordem Bergisel. Weissflog zajął drugie miejsce, a Bredesen mający wtedy nieco słabszy dzień, ukończył zmagania na piątej pozycji. Przed decydującym konkursem na skoczni imienia Paula Ausseleitnera przewaga mistrza olimpijskiego z Sarajewa nad skoczkiem ze Skandynawii wynosiła 12,2 pkt. Wydawała się więc stosunkowo bezpieczną. Tego, co wydarzyło się w Święto Trzech Króli nikt nie mógł jednak przewidzieć. Sytuacja z finałowej serii przeszła do historii jako dosadny, sztandarowy przykład niesportowego zachowania. Norweg Lasse Ottesen przed skokiem Jensa Weissfloga tak długo siedział na belce, że w końcu, już po oddaniu skoku, został zdyskwalifikowany. Nie mając już szansy na wysokie miejsce w końcowej klasyfikacji cyklu (w Innsbrucku po fatalnym skoku zajął ostatnie miejsce w konkursie), postanowił w bardzo szemrany sposób pomóc swojemu koledze z drużyny. Jego zachowanie miało zdekoncentrować Niemca i niejako "wyczekać" dla niego gorsze warunki. Plan powiódł się perfekcyjnie. Rozkojarzony Weissflog uzyskał zaledwie 113,5 m, co przy skoku Bredesena na odległość 121,5 zabrało mu jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w konkursie i Turnieju. Norweg wygrał zawody i cały TCS, Niemiec zajął trzecie miejsce w Bischofshofen (wyprzedził go jeszcze Kasai), a całą imprezę zakończył na drugiej pozycji ze stratą ośmiu punktów.

Tamto zdarzenie miało swoje dalsze reperkusje. Wściekły Weissflog nie przebierał w słowach zarówno na konferencji prasowej, jak i w wywiadach dla wszelakich mediów. Zbliżały się igrzyska olimpijskie w Lillehammer i jeszcze przed imprezą reprezentant Niemiec dorobił się tam statusu wroga numer 1. Początkowo nic sobie z tego nie robił, zdobył złoty medal zarówno w konkursie indywidualnym na dużej skoczni jak i wraz z kolegami w zawodach drużynowych. Podczas konkursu indywidualnego na mniejszym obiekcie gwizdy towarzyszące skokom Weissfloga zamieniły się w trudne do wytrzymania buczenie. Wygrał Bredesen, drugi był Otesen, a mistrz z dużej skoczni, wydawałoby się człowiek o nerwach ze stali, tym razem przy akompaniamencie dźwięków z piekła rodem nie poradził sobie z tak dramatycznie nieprzyjemną otoczką swojego występu. Zawody zakończył tuż za podium, na czwartym miejscu, a po pierwszym skoku pokazał publiczności wyprostowany środkowy palec. Nerwów na wodzy nie utrzymał także już po konkursie. Podczas konferencji prasowej chwycił dyktafon jednego z norweskich dziennikarzy i próbował mu go wyrwać. Miał też pretensje do organizatorów konkursu: - Zawody powinny zostać przerwane po tym jak Lasse Ottesen skoczył 102,5 m, ale to miało być norweskie święto i wszyscy chcieli mieć norweskiego zwycięzcę – grzmiał do mikrofonu.


Wydarzenia z sezonu olimpijskiego przypomniały się kibicom trzy lata później podczas rozgrywanych także w Norwegii, konkretnie w Trondheim, mistrzostw świata. Po pierwszej serii prowadził Bredesen przed innym znakomitym Niemcem Dieterem Thomą. W drugiej części zawodów podopieczny Reinharda Hessa mający w głowie motto swojego szkoleniowca - "Kto walczy do końca, czasem przegrywa, kto się poddaje, przegrywa zawsze" - oddaje znakomity skok, ale zakończony upadkiem. Norweska publiczność zaczęła wiwatować z powodu wpadki Niemca przekonana o tym, że właśnie otworzyła się prosta droga do mistrzostwa dla ich rodaka. Tym razem to Thoma nie wytrzymał i pokazał norweskim kibicom ten sam gest, z którego zapamiętali Weissfloga. Komentator niemieckiej telewizji Dirk Thiele również nie utrzymał nerwów na wodzy i podczas transmisji na żywo padło z jego ust słowo powszechnie uważane za niecenzuralne. Ale Bredesen nie wykorzystał szansy - skoczył bardzo słabo i spadł na 15 miejsce. Tamte wydarzenia stanowiące otoczkę zawodów można uznać niejako bezpośrednio za pokłosie norweskich igrzysk, a pośrednio turniejowego finału z Bischofshofen w 1994 roku. 

W 2015 roku w rozmowie z dziennikiem Die Welt Weissflog podzielił się wspomnieniami z tamtego bardzo trudnego dla niego czasu: - Warunki podczas konkursu w Bischofshofen były dobre i pogorszyły się, akurat kiedy przyszła moja kolej. Espen Bredesen wygrał wtedy Turniej, a ja poczułem się oszukany. Tamta sytuacja ma dziś status legendarnej, ale dla mnie naprawdę nie była wtedy miła. To był jednak jeden z powodów, dla których moje turniejowe zwycięstwo dwa lata później było dla mnie najbardziej ekscytujące z wszystkich czterech, które stały się moim udziałem. Spadło ze mnie ogromne ciśnienie. To też był jeden z powodów, dla których powiedziałem wkrótce potem: to wszystko, odchodzę. Coraz bardziej znajdowałem się w tej dychotomii pomiędzy zewnętrznymi oczekiwaniami a moimi własnymi możliwościami. Wtedy mi się udało. Byłem po prostu szczęśliwy i odetchnąłem z ulgą. To był ogromny sukces, ale i wielka satysfakcja - zwłaszcza po dramacie z Ottesenem dwa lata wcześniej. Czułem się też zupełnie inaczej niż podczas mojej pierwszej wygranej w TCS, kiedy miałem zaledwie 19 lat.

Czas leczy rany. Przed dwoma laty niemiecka reżyser Marion Tetzner nakręciła półtoragodzinny film dokumentalny o karierze Weissfloga. Na jego potrzeby doszło do spotkania niemieckiego skoczka na Lysgårdsbakken w Lillehammer z Ottesenem i Bredesen. - Spotkanie w Norwegii było dla mnie dużą przyjemnością - oznajmił potem czterokrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. - Nie jestem kimś, kto chowa urazę przez 25 lat. Mam nadzieję, że podobnie do sprawy podejdą fani, dla których tamte wydarzenia wciąż są problemem.