Adam Małysz: "Nasz start był bardzo nieudany"
Podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme swoją słabszą dyspozycję w sobotnich i niedzielnych zawodach tłumaczył głównie brakiem skoków na dużym obiekcie:
"Na pewno nie o takim początku sezonu marzyłem. Kibice chyba też... Od początku nie skakałem stabilnie. W miarę poprawna była właściwie tylko jedna próba: ta w kwalifikacjach (132m). Zabrakło mi treningów na dużych skoczniach. Przez ostatnie półtora miesiąca ćwiczyliśmy tylko na K-90. Trochę brakowało czucia. Poza tym tutaj jest ogromna loteria. Raz wieje z przodu, raz z tyłu, raz w ogóle... W ogóle się tym nie przejmuję. Wszystko się może zmienić. To żaden wyznacznik." - komentuje swój występ Małysz.
"Analizowaliśmy sobotnie skoki. Ja za dużo chciałem poprawić naraz. Za dużo było błędów, a ja - jednym skokiem - próbowałem skorygować je wszystkie. Efekty było widać. Źle się czułem na rozbiegu. Nie mogłem się do niczego dopasować. Ani do torów, ani do rozbiegu, do niczego." - dodaje najlepszy polski skoczek.
"Nasz start był bardzo nieudany. I mój, i kolegów. Czegoś zabrakło. Ja się znowu za wcześnie odbijałem. Rok temu odbijałem się tutaj za późno, a teraz popełniałem inny błąd. Odbicie nie było płynne. A jak tego brakowało, to i mocy nie było. Nogi za szybko prostowałem i przez to nie było szans, żeby odlecieć." - tłumaczy Małysz.
"Po tym jak w sobotę chciałem poprawić wszystko i w efekcie nie udało się niczego, dziś pracowałem nad sylwetką dojazdową. Z tym nie było źle, ale potem nie było jak się odbić. Stąd takie skoki jak widzieliście. Krótkie. Teraz potrzebuję spokoju." - zakończył Adam Małysz.
Polscy skoczkowie, pod wodzą trenera Heinza Kuttina, pozostaną w fińskim Kuusamo jeszcze przez trzy dni, po czym udadzą się na kolejne zawody Pucharu Świata - tym razem na dużym obiekcie w Trondheim