Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Skakać każdy może... - od Ruczynowa do Strachociny

Skoki narciarskie w Polsce dawno przestały być dyscypliną dostępną tylko dla profesjonalistów. Mnogość amatorskich inicjatyw na terenie naszego kraju powoduje, że w minimalnym choćby zakresie każdy kto tylko ma ochotę, trochę czasu i samozaparcia może wcielić się w rolę skoczka i poczuć się przez moment, jak nasi bohaterowie, których oglądamy w akcji w każdy weekend na ekranach naszych telewizorów. Dokonaliśmy krótkiego przeglądu co ciekawszych amatorskich obiektów, które aktualnie funkcjonują w naszym kraju.


Ruczynów K-4

Skocznia na terenie posiadłości państwa Seremaków powstała własnym nakładem sił oraz środków w 2018 roku i początkowo służyła zakochanym w skokach domownikom do uskuteczniania dobrej zabawy. Aż w końcu na jej trop trafił on – Artur Bała, niestrudzony skoczniołaz i „odkrywca” wielu nieczynnych i zapomnianych skoczni narciarskich. Znajomi żartują, że niedługo znajdzie zapewne jakąś skocznię na księżycu. Swoimi ścieżkami dotarł do Ruczynowa. Fotograficznymi owocami tej wyprawy podzielił się na Twitterze i zaczęło się. Telefon Mateusza Seremaka rozgrzał się do czerwoności. Internet, prasa, radio, telewizja. Media lokalne i ogólnopolskie. Każdy chciał zobaczyć tę superminiaturę skoczni narciarskiej, porozmawiać o niej, zrobić zdjęcia, nakręcić materiał. Taki rozgłos i popularność trzeba było jakoś zdyskontować. We wrześniu rozegrano zawody o Puchar InSJders. Na posesji państwa Seremaków pojawiło się blisko trzydziestu uczestników imprezy i około stu kibiców. A dodajmy, że położony w gminie Busko-Zdrój Ruczynów liczy sobie zaledwie sześćdziesięciu mieszkańców. W planach jest powiększenie skoczni. - Chcemy w okolicach lata powiększyć skocznię z HS 5 do HS 7 - mówi Mateusz Seremak. - Wszystko zależy jednak o sytuacji pandemicznej, która, nie będę ukrywał, odchudziła trochę nasze portfele, a koszt takiej przebudowy to kilka tysięcy złotych. Wcześniej, bo w czerwcu w planach mamy rozegranie drugiego ogólnopolskiego konkursu skoków, ale w tym przypadku też wszystko zależy od tego czy Covid będzie w odwrocie. Uważam, że bez kibiców i całej tej atmosfery, która towarzyszy skokom, taka impreza nie będzie miała sensu - tłumaczy budowniczy skoczni. Ruczynowska skoczeńka nie stała się dla Seremaków celem samym w sobie, ale stanowiła asumpt do swoistej ekspansji świata skoczni i skoków. Całą rodziną przemierzają Europę, zwiedzając skocznie, których mają w tej chwili na liczniku 191. Tam gdzie to możliwe, Kacper, syn Pana Mateusza, zapina narty i odbywa treningi. Ma już obskoczoną większość mniejszych polskich skoczni, a od września planuje rozpocząć naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku i co za tym idzie, regularne treningi skoczka narciarskiego. 

Wisła K-4

Skocznia w Ruczynowie, jak wspomniano, znajduje się na prywatnej posesji i możliwość korzystania z niej przez osoby z zewnątrz jest mocno ograniczona. Dla wszystkich jednak, którzy chcieliby poczuć namiastkę tego, czego doświadczają skoczkowie i jednocześnie oddać skok na nartach z poczuciem pełnego bezpieczeństwa w sukurs przychodzą autorzy nowatorskiego projektu  "Twoja skocznia - skocznia dla każdego", którego długofalowym celem jest rozsianie małych skoczni po całej Polsce. Pierwszy, ale w założeniu nieostatni obiekt w ramach tej inicjatywy stanął w styczniu w Wiśle obok wyciągu Klepki. Posiada parametry zgodne ze standardami FIS, jest wyposażony w igelit i tory najazdowe, a jego projekt powstawał we współpracy z Politechniką Łódzką. Pomysłodawcą tej inicjatywy jest Dawid Jurga - współzałożyciel sekcji skoków w Łodzi, wskrzesiciel skoczni narciarskiej na Rudzkiej Górze, skoczek amator, uczestnik Mistrzostw Świata Weteranów w Szczyrku i Predazzo a na co dzień inżynier procesu produkcyjnego. Telefonicznie pod numerem 606208419 lub mailowo pod adresem twoja.skocznia@gmail.com można odpłatnie umówić się na konkretny termin, a na miejscu istnieje możliwość wypożyczenia sprzętu. 

Łódź K-15

O skoczni na łódzkiej Rudzkiej Górze informowaliśmy na łamach naszego portalu wielokrotnie. W latach 60. funkcjonował tam profesjonalny obiekt posiadający homologację PZN-u. W 2009 roku do życia przywrócili go lokalni pasjonaci, dla których była to trampolina do kontynuowania przygody ze skakaniem na znacznie większych skoczniach i do udziału w oficjalnych zawodach. Rudzka Góra przez ostatnich kilka lat, głównie z powodu bezśnieżnych zim stała odłogiem, ale ostatnio zarówno obiekt K-15 jak i znajdująca się obok skocznia K-5 znów tętnią życiem. W 2020 roku "piętnastka" testowo została wyposażona w igelit, przetransportowany z Zakopanego. Na skoczni oddano pokazowe, historyczne skoki na sztucznej nawierzchni. Inicjatywa zyskała spory rozgłos, a nawet zainteresowanie władz miasta Łodzi - niestety pandemia zatrzymała rozmowy na temat profesjonalnego remontu skoczni. O szczegółach sportowej reaktywacji tego nietuzinkowego miejsca opowiedział nam Bartek Marczak, który jest jej inicjatorem. -  Po obfitych opadach śniegu na początku stycznia postanowiłem namówić chłopaków do powrotu na Rudzką. Podczas pierwszego weekendu pojawili się też chętni z różnych zakątków kraju, jak Tadeusz i Jakub z Warszawy czy Dawid z Wałbrzycha. Najpierw jednak czekało nas trochę pracy, trzeba było wyciąć własnymi rękoma trawy, które wyrosły i wiele krzewów które zagrażały bezpieczeństwu na dole skoczni. Prace zostały wykonane na tyle solidnie, że  dwa tygodnie później pomimo dostatnich temperatur i przelotnych opadów deszczu śnieg się utrzymał i można było odbyć kolejne treningi. Planujemy następne, jeśli tylko zima będzie nadal tak łaskawa jak dotychczas. Mamy to szczęście, że skocznia znajduje się na stronie północnej, więc śnieg długo się tu utrzymuje. Zapraszamy wszystkich chętnych na do spróbowania swoich sił na. Niedawno na skoczni K-5 skakała nawet mama ze swoim synem. Zaprzyjaźniona cukiernia zadeklarowała słodki poczęstunek na kolejne spotkania na skoczni, a na pamiątkę każdy może otrzymać fotorelacje ze swoich skoków lub materiały video przygotowane przez jednego z naszych kolegów. Zapraszamy zatem wszystkich z najdalszych nawet zakątków Polski, warto tu zawitać. Każdy kto do nas przyjeżdża, zawsze później wraca.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mikołajów K-20

- Fascynacja skokami zaczęła się u mnie w czasach największych  sukcesów Adama Małysza. - mówi nam Dawid Boksa, autor dwudziestometrowej skoczni w Mikołajowie, malutkiej miejscowości położonej na Dolnym Śląsku. - Budowałem wtedy z kolegami skocznie ze śniegu, całkiem dobrze mi szło, ale na tym poprzestałem. Potem zapomniałem o skokach, pojawiła się rodzina i inne sprawy. Po 18 latach pojechałem na Puchar Świata do Wisły, to była ta iskra, dzięki której pokochałem skoki na nowo. Zbudowałem sobie skocznię i zbiłem wagę, żeby móc walczyć o jak najlepsze odległości - opowiada pasjonat z Mikołajowa. Skocznia, choć amatorska, wyposażona jest w prowizoryczne sztuczne oświetlenie. Jej rekord wynosi 27 metrów, ale Dawid już myśli o powiększeniu swojego obiektu, by możliwe stały się na nim skoki powyżej 30 metrów. Amatorska narciarska arena stała się lokalną ciekawostką. - Jak skaczę sobie wieczorem przy sztucznym świetle, to samochody zatrzymują się na szosie, ludzie robią zdjęcia i są trochę zdziwieni, że ktoś choćby amatorsko próbuje skakać na Dolnym Śląsku, gdzie poważne skoki już od dawna nie funkcjonują - dodaje Dawid. Jest otwarty na wszystkich chętnych, którzy chcieliby spróbować swoich sił na jego skoczni, noszącej nazwę Orzeł. Na 20 lutego zaplanował rozegranie pierwszego konkursu, w którym swój udział zapowiedziała już m.in. ekipa skoczków z Łodzi. 

Strachocina K-30

Na koniec wisienka na torcie - największa obecnie w Polsce skocznia przygotowana przez amatorów, a przy okazji nieodbiegająca znacznie wyglądem od jej profesjonalnych odpowiedników. Oddajmy głos jej twórcom: -  Historia samej Strachoczanki zaczyna się w 2012 roku, wtedy zaczęliśmy prace przy jej budowie, przekopaliśmy teren, dostosowując go do profilu skoczni. Ale nie były to pierwsze skoki w tym miejscu, bo już w latach 90., jeszcze przed wybuchem małyszomanii istniały tam dwie skocznie. Na naszym kanale na Youtube jest dostępny film z tamtego okresu. Skocznia z obecnych czasów, ta która istnieje już 9 lat, w zasadzie zrodziła się ze spontanicznego pomysłu i chęci kontynuowania tamtych tradycji. I tak przez te dziewięć kolejnych lat skocznia stopniowo ewoluowała i była rozbudowywana od K-15, przez K-25 aż do obecnej K-30. Wszystkie prace wykonywane były ręcznie, dopiero pod koniec przy pomocy koparki wyrównaliśmy teren na zeskoku i usypaliśmy najazd na górze. Obiekt posiada bandy i tory lodowe na potrzeby treningu czy zawodów. W tym momencie osiągane są na niej odległości przekraczające 30 metrów. Na bieżąco staramy się oczywiście upiększać skocznię i modelować tak, aby wyglądała jak najbardziej profesjonalnie. Sam obiekt spełnia niektóre standardy FIS-u, np. ten dotyczący stopnia nachylenia progu. Oczywiście każdy kto tylko ma ochotę skoczyć może do nas zawitać i spróbować swoich sił na naszym obiekcie. I nie ma znaczenia czy będzie skakał na zjazdówkach czy skokówkach, choć tylko te drugie pozwalają odlecieć na naszej skoczni poza 30 metr. 

Czytaj też: Marzenia o lataniu, czyli opowieść o ludziach z pasją