Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Najazdy i najazdy..." - Stoch po pierwszych próbach w Klingenthal

W piątek Kamil Stoch był jednym z najwolniejszych skoczków na Sparkasse Vogtland Arenie. Trzykrotny zdobywca Złotego Orła w prologu otwierającym weekend w Klingenthal doleciał do 129. metra, co dało mu 12. pozycję. 33-latek nie ukrywa, iż nadal szuka optymalnego ustawienia na najeździe.


Piątkowe serie w Klingenthal toczyły się w iście jesiennej aurze. - Jest mniej przyjemnie, gdy kapie na głowę i wszystko moknie, natomiast lubię to, co robię. Fajnie, że mamy możliwość skakania. Nie wieje, a warunki były w miarę stabilne

Czy intensywne opady deszczu wpłynęły na stan zeskoku 140-metrowego obiektu w Saksonii? - Nie jest idealnie, ale zeskok jest dobrze przygotowany. Nie było kłopotów z lądowaniem, narty się nie zapadały, więc jest w porządku - opisuje Stoch.

Brak kwalifikacji i zastępujący je prolog sprawia, że trudniej zmotywować się do działania w czasie niepogody? - Nigdy nie miałem problemu z odpowiednim podejściem i motywacją do każdego skoku. Zawsze chcę skakać dobrze, daleko i ładnie, ale czasami się nie da, jak dziś. Wtedy staję na głowie, ale takie dni też trzeba przetrwać. Mam głęboką nadzieję, że każda przezwyciężona trudność w przyszłości pozwoli mi osiągać więcej - odpowiada mistrz świata z 2013 roku. 

Stoch w seriach treningowych uzyskał 125 i 123,5 metra. Czy trzecia z prób była najlepszą tego dnia? - W dalszym ciągu coś mi umyka. Coś, czego nie mogę zlokalizować i sprecyzować. To sprawia, że czuję frustrację, ale wierzę, że nie jestem daleki od naprawdę dobrego skakania. To detale, które robią ogromną różnicę, ale czasem takich detali szuka się najdłużej - kończy dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

Korespondencja z Klingenthal, Dominik Formela