Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Liderzy kadry o środowym zapoznaniu ze 106-metrową skocznią w Oberstdorfie

Dwukrotnie najlepszym z Polaków podczas środowej sesji treningowej na Schattenbergschanze (HS106) w Oberstdorfie okazał się Dawid Kubacki. Obrońca tytułu mistrza świata ze skoczni normalnej zajął 6. i 7. miejsce. Kolejno drugą i trzecią siłą naszego zespołu byli Piotr Żyła (9. i 12. pozycja) oraz Kamil Stoch (14. i 8. lokata). Jak najbardziej doświadczeni kadrowicze Michala Doležala skomentowali pierwsze próby przed walką o medale?


- Moje skoki nie były bardzo krótkie, ale bardzo długie również nie. Nie ma w tym wszystkim luzu i finezji, jest za to dużo kontroli. Prób treningowych przed samymi zawodami jest tutaj wystarczająco. Uważam, że moimi atutami są wiek, a co za tym idzie doświadczenie. Do tego całkiem dobrze radzę sobie w powietrzu, kiedy wszystko inne wyjdzie dobrze. Cały czas muszę nad czymś pracować na najeździe i dostaję uwagi od trenerów, które muszę wdrażać. Nie inaczej było dziś. Co skok muszę dokładać, bądź odejmować pewne elementy. To całoroczna praca, do końca kariery - mówi Kamil Stoch.

W 2005 roku mieszkaniec Zębu debiutował na mistrzostwach świata właśnie w Oberstdorfie. - Nie ma sensu wracać do tego, co było. Wyniosłem lekcję z tamtych mistrzostw i uczę się z dnia na dzień, każdy konkurs to nowe doświadczenie. Staram się skupiać na tym, co jest przede mną - zaznacza trzykrotny mistrz olimpijski.

Mniejszy obiekt to większe starania o wysokie noty od sędziów? - Będę przykładał się, by skoki były dobre. Styl? Nie zrobię nic więcej niż umiem. Dam z siebie maksimum - zapewnia 33-latek.

Mistrzostwa świata to pierwsza okazja od dawna, aby zameldować się w jednym hotelu na dłuższy okres. - Nie ma to dla mnie znaczenia. Jestem przyzwyczajony do pakowania i rozpakowywania. Czasami dobrze odetchnąć i posiedzieć w jednym miejscu, ale przejazdy też nie byłyby problemem. Z domu przywiozłem tu dobre nastawienie, energię, uśmiech na twarzy i chęć skakania - odpowiada mistrz świata z 2013 roku.

Dawid Kubacki udał się w drogę powrotną z Rumunii już w sobotnie popołudnie wraz z członkami sztabu szkoleniowego. Reszta kadrowiczów dostała się do Polski niedzielnym lotem z Bukaresztu do Warszawy. - Jechałem sobie dość komfortowo. Miałem dwóch kierowców, więc miałem możliwość wypocząć, choć droga była dość długa. Mamy wygodne auta - podkreśla 30-latek.

- Jesteśmy przyzwyczajeni to tzw. tułaczki. Podejrzewam, że od kilkunastu lat żyję na walizkach i nigdy się nie rozpakowuję, bo to nie ma sensu. Brudne ubrania wyjmuję z torby, wrzucam do pralki i na suszarkę, a następnie znowu do torby i jestem gotów do kolejnego wyjazdu. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego trybu życia. Sam po sobie wiem, że po tygodniu w domu ciągnie człowieka do zrobienia czegoś. Mistrzostwa świata charakteryzują się tym, że siedzimy dłużej w jednym miejscu, ale to też ma swoje uroki. Między zawodami czy treningami można zająć się czymś innym i wykorzystywać wolny czas. Każdy ma swój sposób - opowiada złoty medalista poprzednich MŚ.

- Głównie przyjechaliśmy tu jednak w celach sportowych, a kalendarz imprezy jest dość napięty. Podczas tego wyjazdu trafią się może 2-3 luźniejsze dni. Myślę, że nie będziemy narzekać na nudę. Miejsce zakwaterowania jest jak najbardziej w porządku - uzupełnia Kubacki.

- Pierwszy skok treningowy był bardzo mocno spóźniony, a i tak poleciało, co jest pocieszające. Druga próba była niezła, ale bez błysku. Rezerwy na pewno są - dodaje triumfator 68. Turnieju Czterech Skoczni.

Piotr Żyła w swoim dorobku ma indywidualny brąz z Lahti, a także trzy krążki z rywalizacji zespołowej. - Do mistrzostw świata należy podejść normalnie, jak do pozostałych zawodów. Spokojnie, bo jest mniej skakania. Dwa dni po dwa skoki nie męczą, a do tego pogoda sprzyja. Słoneczko i narty... Taka Planica w Oberstdorfie - porównuje 34-latek.

- Pierwsze skoki były w porządku. Zawsze można zrobić coś lepiej, ale można i w drugą stronę. Trzeba robić swoje i walczyć, bez przesadnej analizy. Niczego więcej nie da się wymyślić. Trzeba iść, zapiąć narty, siąść na belkę, dojechać do progu, odbić się, lecieć jak najdalej i ładnie wylądować telemarkiem. Zawsze nastawiałem się na medale, a potem było biednie. Trzeba nastawić się na robotę, bo wtedy jest jakaś szansa na medal - uważa podopieczny trenera Doležala.

Korespondencja z Oberstdorfu, Dominik Formela