Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Koronasezon

Skoki śledzę połowę życia. Trudno się więc dziwić, że różne wydarzenia zaczynają się już zacierać w pamięci. Kto co kiedy wygrał, gdzie zdobył medale, kto był najlepszy w tym czy innym sezonie, kiedy Fettner lądował na jednej narcie a Żyła obiecywał Kochowi flaszkę... Ale ten sezon jednak zapadnie w mojej pamięci.

Zanim jednak przyjdzie czas na podsumowanie całego sezonu, przypomnijmy pokrótce, co zdarzyła się podczas finału w Planicy. Bo zdarzyło się sporo. Poza tym zacząłem o tym finale pisać już w zeszły czwartek i teraz jakoś tak głupio byłoby nie wykorzystać, no nie?

Czwartek: Finał szturmuje dziesięciu Słoweńców, lecz Kobayashi nie bierze jeńców

O jak myśmy się naczekali na ten finał w Planicy. Dwuipółtygodniowa przerwa od skoków to już dla prawdziwego fana czas próby. Już po tygodniu pojawia się syndrom odstawienia a po dwóch człowiek łazi z kąta w kąt i odlicza godziny. Siadamy przed telewizorem pełni apetytu na piękne widowisko. Bo to wiadomo - Planica. Finałowe konkursy, loty, które są wyjątkową atrakcją same w sobie a jeszcze te piękne widoki okolicznych Alp Julijskich i ta marcowa atmosfera pełna słońca i nadchodzącej wielkimi krokami wiosny. 



Siadamy zatem przed telewizorem nie mogąc się doczekać lotów Polaków i wspaniałego sportowego widowiska i... dostajemy nie tyle zimny prysznic, co wiadro śniegu za kołnierz. Zaczęło się od mrożącego krew w żyłach upadku Daniela-André Tande. Trzecią już dekadę oglądam skoki, ale ten z pewnością należał do dwóch-trzech najbardziej przerażających, jakie widziałem. Siła z jaką Norweg runął na zeskok i widok nieprzytomnego, osuwającego się w dół jak szmaciana lalka zawodnika mogły zmrozić nawet tych, co już sporo na skoczniach widzieli. Informacje o jego zdrowiu napływały powoli i były skąpe. Siłą rzeczy trudno było oglądać ten konkurs w radosnej atmosferze, jaką zwykle charakteryzuje się słoweński finał. I tu mam refleksję. Jasne, że ci ludzie kochają ten sport i robią to przede wszystkim dla siebie, nie dla publiczności. Z naturalnej potrzeby rywalizacji, dla zabawy, sławy lub pieniędzy. Ale warto jednak pamiętać, że skoczkowie narciarscy, którzy dostarczają nam tyle radości swoją rywalizacją, ryzykują tym samym swoje zdrowie a nawet życie. Doceńmy to, przynajmniej w takich chwilach. Oby ich było jak najmniej.

A potem przyszedł konkurs i wraz z nim rozczarowania skokami naszych Orłów. Brak Dawida Kubackiego w drugiej serii to coś, co nie przytrafiło się mistrzowi świata z Seefeld od 16. lutego 2020 roku, gdy - też podczas konkursu lotów - na skoczni Kulm zajął 32. miejsce. Natomiast jeśli chodzi o Kamila Stocha, to poprzedni przypadek braku awansu do finału przydarzył mu się w Zakopanem 20. stycznia 2019 - ponad dwa lata temu. Ponieważ do konkursy nie awansował też Klimek Murańka, w drugiej serii oglądaliśmy zaledwie trzech Polaków. To już się w tym sezonie zdarzało, ba - w drugim konkursie w Niżnym Tagile mieliśmy w finale tylko dwóch. Tyle tylko, że tam wysłaliśmy skoczków raczej rezerwowych. W Planicy do finału nie weszli dwaj najwyżej sklasyfikowani Polacy. Oczywiście warunki nie pomagały. Z czołowej dziesiątki pś do drugiej serii awansowało w sumie tylko sześciu skoczków.  Poza nią, prócz dwóch Polaków, znaleźli się też Lindvik i osłabiony kowidem, bądź też brakiem treningów, Granerud. Fakt, że lider pś pokonał tylko Kevina Maltseva (bo zdyskwalifikowanego Wohlgenannta nie liczę) pokazał nam, w jak mizernej kondycji jest dominator sezonu. 



W drugiej serii zameldowali się za to w komplecie Słoweńcy. Wiadomo, że gospodarzom pomagają ściany i arytmetyka (grupa krajowa), ale jednak nie zdarza się często, że co trzeci skoczek spośród trzydziestu pochodzi z jednego kraju. Na półmetku nawet Domen zajmował drugie miejsce, ale ostatecznie Niemcy pokazali najmłodszemu Prevcowi miejsce w szeregu. Poza konkurencją był jednak Smok, który w przekonującym stylu wygrał swój dziewiętnasty konkurs w karierze. Tym samym neojapończyk został liderem Pucharu Świata w Lotach 2020/2021. Powody do radości mieli zatem Japończycy, Niemcy i może Słoweńcy. Arttiemu Aigro niewiele brakło do najlepszego występu w karierze. Austriacy się pewnie trochę sfrustrowali lokatą Hayböcka, który zajął czwarte miejsce - tak samo, jak w grudniowym czempionacie. Norwegowie na pewno mieli tego dnia minorowe nastroje, ale przede wszystkim z powodów pozasportowych. A Doležal raczej nie świętował jubileuszowego - pięćdziesiątego - konkursu indywidualnego, w którym prowadził biało-czerwonych. 

Piątek - Kiedy chmury szybko pędzą niebieściutkim niebem, Planica ileśtam zastępuje Planicę Seven

Są takie dni, gdy wiatr utrudnia skoki. Wiecie, najbardziej to mi było tego Borka Sedlaka żal. Bo skoczkowie nie wyglądali jakoś na bardzo zasmuconych, że wiatr możem przeszkodzić im w skakaniu. Wręcz przeciwnie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że ci, którzy wdrapywali się na belkę i mieli oddać swój skok, nie tryskali radością. Powiedziałbym nawet, że niektórzy wyglądali na lekko zestresowanych. Tymczasem Borek Sedlak wyglądał na  autentycznie zatroskanego. Kręcił głową marszczył brwi i z tęsknotą spoglądał w kierunku swojego zielonego guziczka. Ostatecznie nie było tak źle. W przypadku zwykłego konkursu pieściłby jego gładką powierzchnię opuszkiem spragnionego palca siedemdziesiąt razy. Konkurs był jednoseryjny, ale że przystąpiło do niego sześćdziesięciu sześciu śmiałków, Czech był stratny jedynie o cztery muśnięcia. Ponieważ jednak już było wiadomo, że nie odbędzie się zaplanowana liczba serii, ale nie było wiadomo, ile się ich odbędzie, ukuto termin "Planica ileśtam". Tak czy owak wygrał Geiger, arcylotnik, król planickiej skoczni. Niemiec pokazał Neojapończykowi, że jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte, bo po dwóch konkursach tracił do niego zaledwie 20 punktów.



Sobota - natura protestuje, że Stoch nie startuje

Najpierw był bunt przyrody, potem bunt trenerów. Przyroda, zwana też, nomen omen - naturą, uznała, że to zupełnie nienaturalne, żeby ktoś taki jak Kamil Stoch nie wystartował w konkursie drużynowym. I to jeszcze takim! Był to bowiem jubileuszowy, setny występ polskiej kadry w konkursach pucharowych tego typu. Natura stanęła więc okoniem i gwałtownie zaprotestowała przeciw czemuś tak nienaturalnemu, że Stoch jest tu, na miejscu, narty ma, kask, kombinezon, a jednak w drużynówce nie skacze. Zaprotestowała gwałtownym, porywistym wiatrem i nie pozwoliła rozegrać konkursu. Jury się jednak upierało, więc potem zbuntowali się trenerzy. Horngacher, Stöckl i Widhölzli zapowiedzieli, że w takich warunkach, to oni swoim chłopakom skakać nie pozwolą. Taka była oficjalna wersja, ale nieoficjalnie - kto wie? Może oni też uznali, że bez polskiej supergwiazdy konkurs byłby nieważny?

Podobno jak się Kamil zorientował, jakiego bigosu narobił, wyszedł samotnie w środku nocy na szczyt Wysokiej Poncy (to na zboczu właśnie tej góry ulokowano kompleks planickich skoczni, żaden tym Triglav, Triglav jest o trzy pasma na południowy wschód) rozpalił ognisko, usiadł w pozycji lotosu i odbył długą, spokojną rozmowę z naturą. Głaskał wiatr, mruczał z deszczem, hipnotyzował wzrokiem gwiazdy. Tłumaczył, argumentował, przekonywał, że tak być musi, że to musiało się kiedyś stać, że on się z tym pogodził więc natura też powinna, żeby się już nie biesiła. No i natura dała się udobruchać i następnego poranka pozwoliła rozegrać tę drużynówkę. Ale zgodziła się tylko na jedną serię. 



Niedziela - ostatnie skoki w tym dziwnym sezonie, król Halvor Pierwszy zasiada na tronie

Setny konkurs w wykonaniu Polaków zatem się odbył bez udziału Stocha. Wygrali - po raz pierwszy tej zimy (w pucharze) - Niemcy. Również po raz pierwszy tej zimy na podium stanęli Japończycy. A potem już mieliśmy tradycyjny finał sezonu. Z tradycyjnym miszmaszem. No bo powiedzcie sami, gdzie w tym sens, gdzie logika? Skład konkursu ustalany jest na podstawie klasyfikacji generalnej w skokach, ale już kolejność w pierwszej serii wedle klasyfikacji w lotach. Skoro już mamy taki wyjątek, że skład nie zależy od lotów, to dlaczego niby kolejność zależy? Niepotrzebne zamieszanie i tyle. Dobrze chociaż, że w drugiej serii już jest normalnie i FIS nie wymyślił sobie, żeby startowali wedle kolejności z LGP albo w ogóle losowali numery. Polacy, tak jak cały weekend w Planicy uskuteczniali wedle unikatowej polskiej myśli szkoleniowej "spokojne wyjście z sezonu". Granerud się przebudził, Pavlovcić huknął 249,5, dając złudne nadzieje, że może pęknie rekord świata, ale prawdziwych rumieńców konkursowi nadała rywalizacja Smoka z Szerszeniem o Małą Kryształową Kulę. Na półmetku górą był Kobayashi, Geiger zajmował drugą lokatę. Jednak w finale skoczkowie zamienili się miejscami i ostatecznie to Niemiec świętował, bo wobec równej liczby punktów (obaj zdobyli po 260) decydowała liczba zwycięstw (2 do 1). I to był ostatni akcent rywalizacji. Ostatecznie Planica ileśtam okazała się Planicą Five, wygrał ją Geiger i zastanawiam się co on zrobi z tą całą czekoladą. Geiger był dekorowany w Planicy czterokrotnie. Ale ostatecznie przecież najwięcej powodów do radości miał Halvor Egner Granerud. Prawdziwy król sezonu. Bo jak to już wielokrotnie wspominałem - w skokach to zdobywców pucharów, nie mistrzów świata pamięta się bardziej. Oczywiście najlepiej pamięta się zdobywców pucharu, którzy zdobyli też złote medale. Poza tym mistrzów może być dwóch. Na normalnej Piotr, na dużej Stefan. A tej zimy były przecież trzech, bo jeszcze Karl na mamuciej. 
A król może być tylko jeden. No, chyba że szóstego stycznia. Wtedy może być trzech. Ale w marcu w Planicy król jest jeden. I to był Halvor Egner Granerud. Norwegowie to jednak dziwny naród. Ojcowie skoków a to dopiero czwarta Kula i czwarty Norweg. W dodatku wszyscy oni jacyś tacy niespodziewani. Opaas, Bredesen, Bardal, Granerud. Kto by się spodziewał akurat tych Norwegów na samym szczycie? No może jeszcze Bredesena, ale reszty? A tymczasem tacy skoczkowie jak Roar Ljøkelsøy,
Bjørn Einar Romøren czy Daniel-André Tande Kuli nie mają. Ten ostatni teoretycznie może jeszcze ją zdobyć, ale równie dobrze może już nigdy nie przypiąć nart. 




A teraz czas na retrospekcje, lecz autorowi zabrakło rymów

To był bez wątpienia sezon bardzo szczególny, który na pewno wryje nam się w pamięć z wielu powodów. Puste trybuny, maseczki na twarzach zawodników, dodatkowy czynnik losowy, czyli testy, który być może uratował komuś życie, na pewno sprawił, że rywalizacja była możliwa, ale doprowadził też do jednego poważnego skandalu, o którym poniżej. Sezon, który polski kibic na pewno może zapisać na plus. Polscy weterani skoczni raz jeszcze pokazali, że wiek to tylko rubryczka w papierach. Kamil Stoch dołożył do kolekcji kolejnego Złotego Orła. Piotr Żyła odniósł największy sukces w karierze. A na firmamencie pojawiła się nowa gwiazda. Halvor Egner Granerud to zaskoczenie niemalże na miarę Schmitta, albo Kobayashiego. Piszę "niemalże" bo jednak prawnuk popularnego norweskiego pisarza Thorbjørna Egnera udowodnił już, że ma papiery na skakanie. Golas zadebiutował w pucharze w sezonie 2015/2016 i jego kariera z zimy na zimę rozwijała się modelowo. W zeszłym roku jednak Norweg wpadł w dołek tak głęboki, że zupełnie znikł z radarów przeciętnego kibica skoków. A że Norwegów z talentem do skakania nie brakuje, a norweska kadra przypomina rychliwy bar z obrotowymi drzwiami w godzinach szczytu, niektórzy mogli w ogóle zapomnieć, że był taki ktoś, kto w styczniu 2019 w Sapporo otarł się o podium.



Granerud jednak wydostał się dołka. A raczej wyskoczył z niego jak diabeł z pudełka i wylądował od razu na czwartym miejscu w Wiśle. Potem powtórzył ten wynik w pierwszym konkursie w Ruce, ale w drugim był już bezkonkurencyjny. I poszło jak z płatka. Norweg zdominował sezon. Łyżkami dziegciu w tej beczce miodu były jednak najważniejsze momenty sezonu. Granerud zawiódł i na Turnieju Czterech Skoczni i na mistrzostwach w Oberstdorfie. Srebrny medal z lotów też był dla ambitnej bestyi z Oslo nagrodą pocieszenia, nie wymarzonym sukcesem. No i na Międzygalaktycznych Igrzyskach w Zakopanem też zawalił. Tych pierwszych. Bo w tych drugich się zrehabilitował. Tak więc chłopak ma jeszcze coś do udowodnienia. Jak dalej potoczy się jego kariera? Z jednej strony doświadczenie nas uczy, że Norwegowie to raczej meteory, nie długowieczne gwiazdy. Z drugiej - doświadczenie nas uczy, że doświadczenie nas niczego nie uczy. Zobaczymy.

Kamil Stoch. Można się spierać o to, czy dwie najważniejsze nogi w Polsce należą do Roberta Lewandowskiego, czy Kamila Stocha. W Zębie za samo takie pytanie można pewnie stracić zęby a w Lesznie dostać kopa. Ale reszta kraju będzie podzielona. A my wiemy swoje. Kamil Stoch miał znów świetny sezon, bez względu na to, czy końcówka była dla niego frustrująca, czy nie. Dzięki niemu trwa polska era w Turnieju Czterech Skoczni. Potrójny mistrz olimpijski zrównał się liczbą zwycięstw pucharowych z Adamem Małyszem i wciąż jest inspiracją dla dzieciaków, które marzą o skakaniu na nartach a także przekuwają marzenia w czyny. 



O Piotrze i jego medalu pisałem już w poprzednim felietonie, więc nie będę się powtarzał. Nie można za to nie wspomnieć Andrzeju Stękale, który podobnie jak Granerud, powrócił do świata żywych po dołku jeszcze głębszym niż ten zaliczony przez Norwega. Który udowodnił, że wiara przenosi góry, ciężka praca popłaca, a ambicja może zaprowadzić nas bardzo wysoko, jeśli jest pożeniona z pokorą. Który za wszystkie te swoje cnoty został nagrodzony miejscem na podium w Zakopanem. Który (wspólnie z odbudowanym trochę Kubą Wolnym) dał nadzieję na to, że gdy nasi weterani w końcu zawieszą nartu na kołku, nie zostanie po nich czarna dziura. Który zajął w generalce szesnaste miejsce. Granerud w swym najlepszym sezonie przed zdobyciem pucharu zajął piesnaste. Tak tylko piszę...


Czołówka sezonu 2020-2021
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1   Halvor Egner Granerud Norwegia 28 1572 0 0
2   Markus Eisenbichler Niemcy 172 1190 382 382
3   Kamil Stoch Polska 11 955 617 235
4     +4 Ryōyū Kobayashi Japonia 260 919 653 36
5   Robert Johansson Norwegia 110 884 688 35
6     +4 Karl Geiger Niemcy 260 826 746 58
7   Piotr Żyła Polska 82 825 747 1
8     -3 Dawid Kubacki Polska 28 786 786 39
9     -2 Anže Lanišek Słowenia 26 775 797 11
10   Marius Lindvik Norwegia 0 612 960 163

Kamil Stoch po raz szósty uplasował się na podium klasyfikacji generalnej. Tym samym przebił dotychczasowy rekord Adama Małysza, który takiej sztuki dokonał pięć razy. Natomiast trzeba przypomnieć że Adam czterokrotnie zdobywał puchar i raz zajął trzecie miejsce. W przypadku Kamila na te sześć razy składają się dwie Kryształowe Kule, jedno miejsce drugie i trzy razy miejsce trzecie. Karl Geiger rzutem na taśmę zepchnął Piotra Żyłę z szóstego miejsca w generalce - o jeden punkt! Tak czy owak warto zauważyć, że mistrz świata z Oberstdorfu po raz drugi w karierze uplasował się w czołowej dziesiątce. Natomiast Dawidowi Kubackiemu ta sztuka udała się już po raz czwarty i to z rzędu.

Poczet zwycięzców 2020-2021
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Halvor Egner Granerud Norwegia 11 1
2 Kamil Stoch Polska 3 3
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 4
4 Karl Geiger Niemcy 3 6
5 Markus Eisenbichler Niemcy 2 2
6 Robert Johansson Norwegia 1 5
7 Dawid Kubacki Polska 1 8
8 Marius Lindvik Norwegia 1 10

To był jeden z tych sezonów, w których mieliśmy pucharowego dominatora. I jeden z tych, w których dominator zawodził na imprezach docelowych. Golas miał niepowtarzalną być może szansę, by jednej zimy zostać potrójnym mistrzem. Na normalnej, na średniej i na mamuciej. Indywidualnie skończyło się na  jednym wicemistrzostwie. Drużynowo udało mu się wywalczyć jeden złoty medal. Tak czy owak 11 wygranych konkursów z 25 rozegranych (44%), to naprawdę bardzo przyzwoity wynik. Drużynowo Norwegowie wygrali 13 konkursów, Niemcy 5, Polacy 4, a Japończyk 3. Trudno się dziwić, że Norwegia w cuglach wygrała Puchar Narodów. W tymże Pucharze Narodów najbardziej szokujący jest chyba wynik Czechów. Piętnasta lokata. Za plecami Kanady, Estonii, Francji (mikst), Bułgarii i Włoch. Skoki w Czechach tej zimy to obraz nędzy i rozpaczy. Skąd wypatrywać nadziei, skoro w Pucharze Narodów Pucharu Kontynentalnego Czechy zajęły miejsce siedemnaste? Za USA, Ukrainą, Włochami, Francją, Rumunią (!), Bułgarią i Kanadą?   

Wracając do tabelki, zwycięstwa odnosili reprezentanci zaledwie czterech krajów. Tylko raz w historii było pod tym względem biedniej. Zimą 1991/1992 konkursy wygrywali albo Austriacy, albo Nieminen. Ale na mś w lotach wygrał Noriaki Kasai. A że wtedy mistrzostwa były wliczane do pucharu, to liczymy, że byli zwycięzcy z trzech krajów. 

Poczet podiumowiczów 2020-2021
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Halvor Egner Granerud Norwegia 11 2 0 13 1
2 Kamil Stoch Polska 3 4 1 8 3
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 3 2 0 5 4
4 Karl Geiger Niemcy 3 1 4 8 6
5 Markus Eisenbichler Niemcy 2 4 3 9 2
6 Robert Johansson Norwegia 1 1 3 5 5
7 Marius Lindvik Norwegia 1 1 3 5 10
8 Dawid Kubacki Polska 1 0 3 4 8
9 Anže Lanišek Słowenia 0 3 1 4 9
10 Piotr Żyła Polska 0 2 3 5 7
11 Daniel-Andre Tande Norwegia 0 2 0 2 14
12 Bor Pavlovcic Słowenia 0 1 2 3 13
13 Daniel Huber Austria 0 1 1 2 12
14 Andrzej Stękała Polska 0 1 0 1 16
15 Stefan Kraft Austria 0 0 1 1 17

25 razy na podium stawali Norwegowie (czterech), 18 razy Polacy (czterech), 17 razy Niemcy (dwóch), 7 razy Słoweńcy (dwóch), 5 razy Japończyk  i 3 razy Austriacy (dwóch). Piotr Żyła aż pięć razy wskakiwał na "pudło", ale nie wygrał. Wygrał za to jeden z dwóch najważniejszych konkursów sezonu. I to się właśnie nazywa timing!

Polacy 2020-2021
Lp zawodnik przybytek pkt wPŚ
1 Kamil Stoch 11 955 3
2 Dawid Kubacki 28 786 8
3 Piotr Żyła 82 825 7
4 Andrzej Stękała 29 473 16
5 Jakub Wolny 49 195 27
6 Klemens Murańka 2 141 31
7 Aleksander Zniszczoł 0 81 40
8 Paweł Wąsek 0 62 43
9 Maciej Kot 0 17 58
10 Stefan Hula 0 2 74
11 Tomasz Pilch 0 1 76

Zajęliśmy drugie miejsce w Pucharze Narodów. Sześciu zawodników zdobyło co najmniej 100 punktów i to w dość krótkim sezonie. Dobre momenty mieli i Wolny i Murańka. Nie najgorzej wyglądały też występy skoczków z zaplecza w Pucharze Kontynentalnym. Na pewno dużo lepiej, niż rok temu. Wszyscy są zgodni, że to dzięki połączeniu kadr w jedną dużą grupę, więc mam nadzieję, że ta formuła pozostanie na następny sezon. Martwi natomiast niezmiennie postawa juniorów. Bo nawet jeśli w Pucharze Kontynentalnym było na tyle dobrze, że przez większość czasu mogliśmy liczyć na dodatkowe miejsce w pś, to z dobrej strony pokazali się jedynie zawodnicy starsi. Juniorzy prezentowali się tak mizernie, że gdy koronawirus wykluczył ich z mistrzostw świata juniorów, po mieście chodziły żarty, że jest to PZNowi na rękę.  Dzięki temu uniknął on kompromitacji. Polacy to zawsze potrafią się wykazać poczuciem humoru...

Bracia 2020-2021
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 1032
2 Huber Austria 561
3 Prevc Słowenia 554

Planica była popisem braci Kobayashi. Smok zdobył tam, jak wspomnieliśmy aż 260 punktów. Na swoim terenie przebudzili się też Prevcowie, ale Huberów nie dogonili. Pomimo tego, że Huber było tylko jeden. Stefan pałętał się tej zimy po Pucharze FIS, tylko na dwa konkursy wyściubiając nos na Kontynentalny. W przyszłym roku chyba nie będę antycypował i włączę Huberów do tabelki dopiero wtedy, jak obaj pojawią się choćby w kwalifikacjach Pucharu Świata. A może pojawi się jakieś nowe rodzeństwo? Wyobrażacie sobie za rok brytyjskich braci Lock skaczących w Pucharze Świata? Nie? Bo jesteście ludźmi małej wiary. Pewnie rok temu nie wyobrażaliście sobie też Graneruda z Kryształową Kulą, Stękały na podium w Zakopanem ani Czechów przegrywających w PN z Estonią i Francją. 

Plastikowa Kulka 2020-2021
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Tilen Bartol Słowenia 12,3 47
2 Keiichi Satō Japonia 11 20
3 Naoki Nakamura Japonia 10,3 34
4 Maciej Kot Polska 10 58
5 Władimir Zografski Bułgaria 10 56
6 Severin Freund Niemcy 10 29
7 Martin Hamman Niemcy 7 24
8 Junshiro Kobayashi Japonia 6,3 33
9 Peter Prevc Słowenia 6,3 23
10 Gregor Deschwanden Szwajcaria 6 26
11 Daiki Itō Japonia 5 55
12 Niko Kytosaho Finlandia 5 50
13 Anders Haare Norwegia 5 48
14 Paweł Wąsek Polska 5 45
15 Sander Vossan Eriksen Norwegia 5 43
16 Jewgienij Klimow Rosja 5 35
17 Constantin Schmid Niemcy 5 30
18 Yukiya Satō Japonia 5 11
19 Dawid Kubacki Polska 5 8

Klasyfikację drużynową wygrała Japonia - 37,6 pkt! Na kolejnym miejscach zostały sklasyfikowane: Niemcy 22, Polska 20, Słowenia 18,6, Norwegia i Bułgaria po 10, Szwajcaria 6 oraz  Finlandia i Rosja po 5.

Regulamin Turnieju o Plastikową Kulkę można znaleźć w tym felietonie.

Czołówka PŚ Pań 2020-2021
Lp zawodniczka kraj pkt strata2 strata2
1 Nika Križnar Słowenia 871 0 0
2 Sara Takanashi Japonia 862 9 9
3 Marita Kramer Austria 860 11 2
4 Silje Opseth Norwegia 692 179 168
5 Daniela Iraschko-Stolz Austria 516 355 176
6 Ema Klinec Słowenia 492 379 24
7 Irina Awwakumowa Rosja 349 522 43
8 Maren Lundby Norwegia 338 533 11
9 Katarina Althaus Niemcy 316 555 22
10 Chiara Hoelzl Austria 308 563 8

Widok zapłakanej twarzy Marity Kramer, gdy w jednym z mediów społecznościowych opisywała swój rumuński przypadek, na długo zapadnie w pamięć fanom kobiecych (i nie tylko) skoków. Można by powiedzieć, że błędy od zawsze przydarzały się ludziom, nie tylko w kontekście sportu, ale i innych, czasem nawet ważniejszych dziedzin. Tylko że tym razem błąd kosztował tak wiele, do szczęścia zabrakło tak mało, a Marita była tak bezdyskusyjnie najlepszą zawodniczką sezonu, że ta niesprawiedliwość kłuje, jak atak wyrostka. Gdyby choć mogła się pocieszyć złotymi medalami w Oberstdorfie. Ale tu już zawaliła sama i nie ma w tym niczyjej winy. Czym można się pocieszyć? Że jest młoda, utalentowana i za rok może być jeszcze lepiej. Oby było. Życzę jej tego z całego serca. Nice Križnar gratuluje trochę z cierpkim uśmiechem. Nic do niej prywatnie nie mam, skorzystała na pechu Marity, ale przecież skakała tej zimy świetnie. Pomijając jednak czynnik pandemiczny, to życzyłbym sobie za rok takiego finału u panów, jaki był tej zimy u pań. Do ostatniego konkursu w grze były trzy zawodniczki a różnice na końcu minimalne! To świetna reklama skoków pań.

Poczet Podiumowiczek 2020-2021
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Marita Kramer Austria 7 0 1 8 3
2 Sara Takanashi Japonia 3 4 2 9 2
3 Nika Križnar Słowenia 2 5 3 10 1
4 Eirin Kvandal Norwegia 1 0 1 2 13
5 Silje Opseth Norwegia 0 3 4 7 4
6 Ema Klinec Słowenia 0 2 1 3 6

Mam też nadzieję, że kolejna zima będzie normalna. Wiadomo, że sport to dziś biznes. A w biznesie najbardziej dba się o te części firmy, które są najbardziej dochodowe. O ile sezon panów odbył się w znakomitej części (byliśmy stratni tylko o Raw Air) o tyle sezon pań był przez pandemię mocno pokiereszowany. Efektem małej liczby rozegranych konkursów jest też wyjątkowo uboga tabelka podiumowa. Oczywiście innym powodem takiego stanu jest też specyfika damskich skoków. Widzieliśmy to w Obertsdorfie. Jest wąska grupa naprawdę niezłych zawodniczek. A potem reszta, która odstaje bardzo mocno. Ta silna, a wąska grupa grupa dzieli między siebie podia i nie wpuszcza na razie do swego grona kolejnych skoczkiń.

 

Polki 2020-2021
Lp zawodniczka pkt wPŚ
1 Anna Twardosz 8 44
2 Kamila Karpiel 1 47
3 Kinga Rajda 1 47

Jeśli ktoś liczył na to, że Łukasz Kruczek da kobiecym skokom w Polsce mocny impuls do rozwoju, to się rozczarował. Atmosfera wokół trenera nie jest idealna, że się tak wyjątkowo delikatnie wyrażę. W zasadzie wiele osób się spodziewa dymisji. Choć po publicznej krytyce trenera ze strony dyrektora Małysza prezes Tajner nieco studził nastroje i próbował załagodzić sytuację, to jednak różowo nie jest. Kruczek jednak sam publicznie przecież przyznał, że nie do końca sobie radzi w tej roli. A szkoleniowiec, który przed kamerami wątpi sam w siebie, to nie jest dobry znak. Zobaczymy, czy to jeszcze da się jakoś pozbierać. Ale jeśli za rok wyniki nie będą wyraźnie lepsze, to topór zapewne spadnie.

 

Cytat zupełnie na temat:

"- Mamy międzynarodowe mistrzostwa Słowenii, ale sześciu Słoweńców zajęło miejsca 25-30.

- Ilość nie przeszła w jakość.

- Jakoś nie bardzo."

Igor Błachut i Marek Rudziński

Cytat zupełnie nie na temat:

"Wszystkie świata diabły i anioły

chodzą z tobą do tej samej szkoły"

Lady Pank

No i tak nam się zakończył ten najdziwniejszy chyba w dziejach sezon, do którego pandemia i błędy ludzkie z nią związane dorzuciły swoje 33 grosze. Klemens Murańka się wyratował, Marita Kramer poległa. Kilku zawodników zmagało się z kowidem a na ile paskudne choróbsko pokrzyżowało im plany i osłabiło organizm - tego się już zapewne nie dowiemy. Nam niech zostaną w głowach te najpiękniejsze wspomnienia - Kamil ze Złotym Orłem, Piotr ze Złotym Bażantem a potem złotym medalem. Dawid Kubacki wygrywający w Garmisch-Partenkirchen. Klemens Murańka bijący rekord w Willingen. Andrzej Stękała na podium w Zakopanem. Niech te wspomnienia będą w nas podtrzymywały nadzieję, że kolejny sezon też może być piękny. A tym ciekawszy, że olimpijski. Jak ten czas leci. Wydaje się, że to prawie wczoraj, gdy Kamil zostawał cesarzem Pjongczangu a za chwilę kolejne azjatyckie Igrzyska.

Do napisania za 8 miesięcy. Oby kolejny sezon odbył się już przy pełnym trybunach. Niech testy i maseczki będą tylko bladym wspomnieniem. Niech kibice machają flagami i śpiewają hymn razem ze skoczkami wygrywającymi konkursy. Niech padają sobie w ramiona z radości i ze smutku. I niech polscy kibice mają więcej powodów do tego pierwszego. Czego Wam i sobie życzę - amen.

Ceterum autem censeo notas style esse decedam.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.