Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Lizanie ran po fatalnym sezonie. "Czescy skoczkowie są rozpieszczeni"

Choć kryzys w czeskich skokach trwa już kilka sezonów, to chyba nikt za naszą południową granicą w najczarniejszych snach nie spodziewał się tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich czterech miesięcy - sześć punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów i piętnaste miejsce w tym zestawieniu za Włochami, Bułgarią, Francją czy Estonią. Jeszcze przed zakończeniem sezonu do dymisji podał się trener Frantisek Vaculik. Co będzie dalej? Na razie na próżno można wypatrywać światełka w tunelu. 


- Przykro było mi na to patrzeć - nie ukrywał Jakub Janda w niedawnym wywiadzie udzielonym portalowi Irozhlas.cz, podsumowując zimę w wykonaniu swoich rodaków. Dodał, że trudno będzie o zatrudnienie trenera z uznaną marką. - Największym wyzwaniem będą warunki finansowe. Raz, że mamy kryzys pandemiczny, a dwa, że po tak tragicznym sezonie może być bardzo trudno pozyskać nam nowych sponsorów, a być może nawet utrzymać obecnych.

Głos w sprawie kryzysu zabrał też Ludek Matura, prywatnie ojciec byłego skoczka, Jana Matury. Na przełomie lat 80. i 90. w duecie z Janem Tanczosem z dużym powodzeniem prowadził reprezentację najpierw Czechosłowacji, a potem Czech. Jego podopieczni wywalczyli worek medali imprez mistrzowskich i odnieśli kilka innych sukcesów. Jego zdaniem sytuację może uratować tylko przyjście trenera z ogromnym autorytetem i charyzmą, ponieważ tamtejsi skoczkowie są "zepsuci" i "rozpieszczeni". - Przepraszam, że w taki sposób się wypowiadam, ale kocham skoki i mocno mi one leżą na sercu - mówi w rozmowie z Isport.blesk.cz. Zdarza mu się nie przebierać w słowach w internetowych wpisach. - Pierwszy raz wypowiedziałem się po Bożym Narodzeniu, kiedy zdałem sobie sprawę, jak źle skaczą chłopcy. Musiałem opisać kilka moich spostrzeżeń.

- Przyczyn problemu jest oczywiście więcej - twierdzi Matura senior. - To kwestia zaniedbań systemowych z ostatnich 25 lat. Gdzieś około 1999 roku byłem w Zakopanem i widziałem, jak trzynastoletni zawodnicy skakali na Wielkiej Krokwi. Mógł być wśród nich Piotr Żyła. Latali po 110 metrów. Tymczasem Czesi, będący w tym samym wieku, skakali wtedy po 37 metrów na małych skoczniach. W latach 2002-04 próbowałem coś zmienić w czeskim systemie. Przyjąłem funkcję menedżera, chciałem zacząć naprawiać, to co wymagało naprawy, ale nie miałem wsparcia. Powiedziano mi, że nie ma czego naprawiać, bo wszystko działa.

W tej sytuacji jedynym promykiem nadziei dla czeskich skoków narciarskich są panie, Klara Ulrichova i Karolina Indrackova, które wykonały duży postęp w odniesieniu do poprzedniej zimy. Obie zanotowały najlepszy sezon w karierze, plasując się odpowiednio na 35. i 38. pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. - Nie spotykamy się z chłopakami zbyt często podczas zawodów. Nie możemy nic zrobić, by szło im lepiej, przykro nam, że nie spisują się dobrze - mówi Indrackova w rozmowie z portalem internetowym czeskiej telewizji, dodając, że przed sezonem wyniki, które osiągnęła, brałaby w ciemno. - Najbardziej cenię sobie 16 miejsce wywalczone w Czajkowskim, natomiast niedosyt pozostał po mistrzostwach świata. Moje możliwości były większe niż pokazały to wyniki. 

- Ogólnie dużo pomogła mi współpraca z psychologiem, rezerwy są natomiast w drugiej fazie lotu, w której okradam się jeszcze o kilka metrów. Cieszę się, że jesteśmy we dwie na podobnym poziomie. Kiedy jedna ma słabszy dzień, zawsze druga może ją zastąpić - kończy 23 letnia reprezentantka JKL Desna.