Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

"Demokracja jest ok, ale do pewnego stopnia". Nowe porządki w czeskiej kadrze

W ubiegłym tygodniu Vasja Bajc, nowy-stary trener reprezentacji Czech udzielił wywiadu stronie czeskiej federacji, o którym pisaliśmy na naszych łamach. W swoich wypowiedziach ograniczył się do kurtuazyjnego, ogólnikowego przekazu. Znacznie szerzej i bardziej szczegółowo omówił swoją nową rolę podczas rozmowy z portalem Isport.blesk.cz, której fragmenty prezentujemy poniżej:

- Musimy tu w Czechach obrać wspólną drogę. Chcę posunąć cały system skoków, a nie tylko reprezentację, do przodu. Chcę żeby kluby i trenujący w nich młodzi ludzie mieli poczucie, że coś się dzieje. Wyniki osiągane przez reprezentantów kraju mogą przyciągnąć na skocznię nowe talenty. Bez wyników rodzice nie będą wysyłali swoich dzieci na skocznię. 

- Trzy lata temu odbyliśmy krótką dyskusję, kiedy zmienił się zarząd czeskiej federacji. Wtedy nie wyszło. Teraz Kuba wysłał mi wiadomość tekstową. Zapytałem go otwarcie: co się u was dzieje? Tak nie mogą wyglądać czeskie skoki! Macie tradycję, a od dwóch lat jest dno… Cieszę się, że z Jakubem doszliśmy do porozumienia w kontekście naszej współpracy. Wciąż mam wspaniałe wspomnienia z czasu, kiedy robiliśmy świetne wyniki. Kiedy kilka dni temu przekroczyłem czeską granicę, odniosłem wrażenie, że po piętnastu latach wracam do domu.

- Chłopcy są poza nowoczesną technologią. Frantisek Vaculík (były trener - przyp. red.) robił, co mógł. Bardzo duże rezerwy są w zakresie sprzętu - wiązania, kombinezony, buty… Musimy ustawić nowoczesny rodzaj treningu, chłopcy jeszcze nie trenowali w tunelu aerodynamicznym. Sami mówią mi, że w zespole brakuje dyscypliny, że jest za dużo demokracji. Do pewnego stopnia demokracja jest w porządku, ale trzeba wiedzieć, kto jest kim. Każdy musi czuć, że jest to sport wyczynowy. Między nami musi być chemia. Musimy zostać przyjaciółmi. Ale na skoczni trzeba wiedzieć, kto jest trenerem, a kto skoczkiem. Dyscyplina jest bardzo ważna.


- Kiedy pokazałem im plany treningowe, byli zaskoczeni. Ale inaczej to nie zadziała, jeśli chcesz być dobry, musisz zachowywać się profesjonalnie. Byli przyzwyczajeni do treningu przez trzy lub cztery dni, a następnie wracali do domu. Częściej byli w drodze niż na skoczni. Kiedy spojrzymy na Japończyków, Amerykanów, Kanadyjczyków widzimy, że przylatują do Europy i wracają do domu raz w roku. Nie powinno to stanowić problemu, jeśli chłopcy zostaną ze mną w Słowenii przez dwa lub trzy tygodnie.

- Koudelka powiedział, że cieszy się, że zaczyna się coś nowego. Powiedziałem mu, że może kontynuować współpracę z Pernitschem. Z jego kolanem jest już wszystko w porządku. Wykonuje ćwiczenia, które mu zalecono.