Strona główna • Słoweńskie Skoki Narciarskie

Jernej Damjan: "Do moich skoków zaczął wkradać się strach"

Brak olimpijskiego medalu był dla niego łyżką dziegciu w beczce miodu, za jaką  z pewnością można uznać jego całkiem udaną karierę. Wizja kolejnego występu w igrzyskach sprawiała, że wciąż walczył o powrót do wysokiej formy. Ostatecznie Jernej Damjan powiedział pas przed kilkoma dniami, a w rozmowie z portalem Siol.net wyjaśnił powody swojej decyzji.

Po raz pierwszy myśli o zakończeniu kariery zaczęły się pojawiać w głowie Damjana przed około dekadą, gdy  zmagał się z poważnymi kontuzjami. Tamten kryzys pokonał, teraz jednak, będąc w zaawansowanym już jak na sportowca wieku, postanowił posłuchać swojego organizmu. Ale kwestie zdrowotne nie były jedynym powodem podjętej niedawno decyzji. - Jesienią ubiegłego roku moje skoki stały na całkiem wysokim poziomie. Zimą wszystko się posypało. Głównym powodem, dla którego podjąłem tę decyzję, było to, że do moich skoków zaczął wkradać się strach. Gdy staje się on zbyt duży, nie możesz iść dalej. Gdybym miał 20 lat, znalazłbym na to sposób. Za kilka dni skończę 38 lat i nie ma już na to czasu.

Choć w gablocie Słoweńca stoi sporo wartościowych trofeów wywalczonych w czasie wielu lat przygody ze sportem, to on sam uważa swoją karierę za bardzo nierówną. - Występowały podczas niej duże wahania. Miałem zarówno sezony bardzo udane jak i bardzo słabe. Największe znaczenia mają dla mnie cztery drużynowe medale z mistrzostw świata, a także dwa indywidualne pucharowe zwycięstwa. Na razie jestem jedynym Słoweńcem, który wygrał Letnie Grand Prix. Każdy sukces ma swoją historię. Zawsze znaczyły dla mnie więcej sukcesy osiągnięte z zespołem. Wolę cieszyć się razem z drużyną niż sam. 

 - Nie powiem, szkoda - odnosi się z kolei do brakującego w kolekcji trofeum z igrzysk olimpijskich. - Mam medale ze wszystkich imprez mistrzowskich oprócz igrzysk . Wystąpiłem na czterech. W Soczi byłem dziewiąty. Kibice przed imprezą już zakładali nam na szyję medale za konkurs drużynowy, ale sport jest bardzo nieprzewidywalny, zajęliśmy wtedy piąte miejsce. Był więc wtedy gorzki posmak. Taki jest sport. Coś ci się udaje, a coś nie.

Słoweniec chciałby teraz pozostać przy skokach, ale jego plan nie jest jeszcze do końca sprecyzowany. - Mam wiedzę, którą mogę przekazać organizacjom, zawodnikom, trenerom. Dlaczego inni mieliby popełniać te same błędy, co ja? Mam nadzieję, że znajdzie się dla mnie miejsce, gdzie będę mógł pomagać innym w rozwijaniu swoich umiejętności. Nie widzę jednak siebie w roli typowego trenera. Ale widzę siebie w wielu innych rolach. Świat jest pełen możliwości. Mam nadzieję, że nadejdzie odpowiednia oferta ze świata skoków.