Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Filip Sakala: "Gorzej być już nie może"

Filip Sakala, syn sławnego ojca, skoczek z lękiem wysokości, miłośnik twórczości wybitnych filozofów, ma za sobą zupełnie nieudany sezon zimowy i kuriozalny miniony rok kalendarzowy. Jak wszyscy skoczkowie reprezentacji Czech ma nadzieję, że współpraca z nowym - starym trenerem reprezentacji, Vasją Bajcem, otworzy nowy rozdział u naszych południowych sąsiadów.

Na zakończenie przerwanego awaryjnie sezonu 2019/20 zaliczył dwie dyskwalifikacje, podczas kwalifikacji w Oslo i Trondheim. Latem jako jeden z pierwszych w świecie skoków narciarskich został zakażony koronawirusem, co na jakiś czas wyłączyło go z treningów. Minioną zimę rozpoczął od dyskwalifikacji w serii kwalifikacyjnej w Wiśle, tydzień później w Ruce otrzymał pozytywny wynik testu na covid. Ów wynik okazał się błędny, ale Sakalę i jego kolegów pozbawiono możliwości startu w drugim konkursie w Finlandii. Kwalifikacje w Planicy znów zakończył dyskwalifikacją. W kolejny weekend powrócił do Ruki, tym razem na zawody Pucharu Kontynentalnego. Nie wziął udziału w pierwszym konkursie, ponieważ do Laponii nie dotarły na czas jego narty...

Choć ma za sobą pięć sezonów ze startami w Pucharze Świata i 25 lat na karku, to nigdy jeszcze nie uplasował się w czołowej "30" żadnego z konkursów najważniejszego cyklu. Najbliżej zdobycia punktów był listopadzie 2019 roku w Wiśle, gdzie zajął 36 pozycję. Ostatni sezon zakończył z niezwykle skromnym dorobkiem 6 punktów wywalczonych w ramach Pucharu Kontynentalnego. - To był dla mnie bardzo wymagający psychicznie rok i trudny sezon. Z powodu pandemii przygotowania były inne, ale nie chcę wszystkiego usprawiedliwiać covidem.  W dużej mierze to, co się wydarzyło, było po prostu moją winą. Nie doceniłem specyfiki tego wyjątkowego okresu przygotowawczego do zimy - przyznaje Sakala w rozmowie z portalem Czech-ski.com. 

- Zaczynam przygotowania do nowego sezonu z czystą głową - dodaje. - Wierzę, że karta odwróci się na naszą korzyść. Chcę się uczyć na błędach, które popełniłem. Pierwszego kwietnia od razu pobiegłem na siłownię i ćwiczyłem. Musiałem sobie czymś zająć głowę. A potem robiłem to, co lubię najbardziej, a lubię na przykład rysować. Uważam, że następny sezon musi być lepszy, bo gorzej już po prostu być nie może. Przyda się nam też trochę szczęścia, którego ostatnimi czasy brakowało. 


- Vasję Bajca znam od jakiegoś czasu. Spotykaliśmy się w przeszłości na zawodach. Vasja zdobył sobie już w Czechach uznanie. Pamiętam, mając 10 lat,  jak trenował Jakuba Jandę, wiemy jak to się skończyło. Pierwsze wrażenia z mojej strony są bardzo pozytywne, wierzę, że wrażenie pod koniec zimy będzie podobne. Nasze cele są oczywiście jak najwyższe, chcemy pokazać, że miniona zima to nie jest coś, do czego czescy kibice powinni się przyzwyczajać - zakończył czeski skoczek.

Tymczasem Bajc pracę z kadrą Czech rozpoczął od zabrania swoich podopiecznych do Global Sports Clinic w Lublanie, gdzie kompleksowo zmierzono wszystkie parametry organizmów czeskich skoczków. Po otrzymaniu wyników każdemu z zawodników zostanie przypisany zindywidualizowany plan treningowy. Dodatkowe badania w stolicy Słowenii przyszli zmagający się w ostatnich miesiącach z kontuzjami Frantisek Lejsek i Roma Koudelka.