Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Sven Hannawald: "Moje ciało powiedziało mi, że to koniec"

Adam Małysz przyznał niedawno, że spośród wszystkich swoich rywali z czasów kariery zawodniczej, dziś najbliższy kontakt ma ze Svenem Hannawaldem, który niegdyś bywał zamknięty i niedostępny. Znakomity przed laty niemiecki skoczek od roku jest ambasadorem akcji "Ofensywne zdrowie psychiczne", a niedawno w rozmowie z niemieckim magazynem Gala po raz kolejny wrócił do swojej przeszłości, w której borykał się z ogromnymi problemami natury emocjonalnej.

W dłuższej rozmowie poruszył między innymi wątek swoich prób powrotu do skoków, kiedy wydawało mu się, że największy mentalny kryzys ma już za sobą: - Idąc do kliniki, nie zakładałem, że nie wrócę już do skoków. Wręcz przeciwnie, sądziłem, że po spędzonym tam krótkim czasie znów pójdę na skocznię. Po dwóch czy trzech tygodniach chaosu w mojej głowie, zdołałem zaufać lekarzom. Terapia zakończyła się sukcesem, zacząłem czuć się tak dobrze, że sam chciałem wrócić do domu. Pod koniec kwietnia 2004 roku zamieszkałem z rodzicami. Na początku zimy pojechałem z trenerem na skocznię i oddałem kilka skoków. Oczyma wyobraźni widziałem już siebie na starcie kolejnego Turnieju Czterech Skoczni. Jednak po około dwóch tygodniach wróciło uczucie niepokoju. Bez żadnego racjonalnego powodu. Moje ciało wyraźnie mi sygnalizowało: to koniec. Stwierdziłem, że muszę go posłuchać, że nie mogę już nic robić wbrew niemu. 

Ostateczną decyzję o rozstaniu z czynnym uprawianiem narciarstwa dwukrotny mistrz świata w lotach ogłosił latem 2005 roku. Symbolicznym miejscem dla Hannawalda w kwestii początków końca jego sportowej kariery stało się Willingen. W 2003 roku do Hesji nie przyjechała reprezentacja Polski. Trener Tajner zdecydował, że lepszy dla Małysza będzie spokojny trening przed mistrzostwami świata. W Polsce decyzja ta wzbudziła liczne kontrowersje, wydawało się, że wobec znakomitej formy Hannawalda nieobecny wiślanin może stracić szanse na walkę o Kryształową Kulę. Stało się zupełnie inaczej. Pierwszy z konkursów zdecydowanie wygrał Niemiec. W drugiej serii wylądował na 147 metrze i otrzymał od sędziów cztery "dwudziestki" za styl. Następnego dnia w całej Hesji szalał porywisty wiatr. Rozegranie konkursu wisiało na włosku, ostatecznie przeprowadzono jedną loteryjną serię. Punkty był w stanie wywalczyć w niej nawet Holender Ingemar Mayr.  Hannawald został sklasyfikowany na 36 miejscu. Rozsypał się po tym skoku i całkowicie rozregulował. Podczas mistrzostw świata w Predazzo odgrywał trzecioplanową rolę i mógł tylko z podziwem patrzeć na genialne skoki Małysza, dające mu dwa złote medale. W wyścigu o Kryształową Kulę także lepszy okazał się Polak.

To nie było ani jedyne ani ostatnie złe wspomnienie Svena z Muehlenkopfschanze. Gdy rok później zajął 12. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, uznał, że jest to wynik poniżej jego oczekiwań. Zniknął na jakiś czas z Pucharu Świata. Wielki triumfalny powrót króla miał mieć miejsce właśnie w Willingen. Czekały na to tłumy niemieckich fanów, a media w swoim stylu podgrzewały atmosferę. Hanni jednak, będący już wtedy wychudzonym kłębkiem nerwów, podobnie jak rok wcześniej ukończył rywalizację na 36 lokacie. Po tych zawodach przetarł jeszcze bulę w Park City i de facto już wtedy zakończył swoją karierę.

W rozmowie z niemiecką Galą były skoczek odniósł się też do głośnej sytuacji związanej z Naomi Osaką, japońską tenisistką, która w maju tego roku w kontrowersyjnych okolicznościach wycofała się z French Open: - Naomi Osaka, jako pierwsza od dłuższego czasu przedstawicielka sportu miała odwagę posłuchać swojego ciała i po prostu się wycofać. Uważam, że zachowała się prawidłowo. Niestety jej decyzja spotkała się z całkowitym brakiem zrozumienia. Wielu kibiców uważało, że skoro jest uważana za faworytkę, musi zachować się, jak na nią przystało. Nie! Wielu ludzi z pierwszych stron gazet z dala od reflektorów zmaga się ze swoimi problemami, za utrzymanie się na szczycie płaci bardzo wysoką cenę. To ciężka batalia, w której zaczyna w pewnym momencie brakować powietrza. Ogromnie ważne jest to, by wsłuchiwać się w siebie, robić sobie przerwy, kiedy wymaga tego sytuacja, by dłużej i efektywniej móc uprawiać swoją ukochaną dyscyplinę. Gdybym z perspektywy czasu mógł coś zmienić w przebiegu swojej kariery, to na pewno robiłbym sobie częstsze przerwy, nie myślał od razu o kolejnym skoku.