Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Francuzki vs. Polki na Średniej Krokwi. Trener Kruczek: "To dla nas punkt odniesienia"

- Od wtorku będziemy trenować w Szczyrku, po czym będziemy chcieli podać skład na inaugurację Pucharu Świata w Rosji - zapowiada trener Łukasz Kruczek, którego podopieczne w ostatni weekend listopada rozpoczną rywalizację w Pucharze Świata 2021/22. Zawody w Niżnym Tagile będą dla Polek kontynuacją walki o możliwość zaliczenia olimpijskiego debiutu w Pekinie.


W czwartek letnią mistrzynią kraju została Kamila Karpiel. - Skakała z treningu na trening coraz lepiej. Te próby pokazywały, iż stać ją na walkę o ten tytuł. To były jej najlepsze skoki konkursowe od stycznia zeszłego roku - uważa trener Łukasz Kruczek na temat kadrowiczki, która minionej zimy zdobyła tylko punkt do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Karpiel od początku lata zmagała się z problemami na skoczni, przez co częściej mierzyła się w zawodach niższej rangi. - Przed Kamilą nie postawiliśmy innych celów niż pozostałym kadrowiczkom. Wszystkie mają skakać, zdobywać punkty i pracować nad technicznymi aspektami. Kamila boryka się z utrzymaniem aktywnej pozycji dojazdowej do momentu odbicia. Tam wszystko jej podjeżdżało, a w czwartek udało się to opanować z chłodną głową i od razu są efekty - wskazuje główny szkoleniowiec kadry narodowej kobiet.

Na starcie polskich mistrzostw pojawiły się też skoczkinie z Francji, Słowacji i Stanów Zjednoczonych. Zawody wygrała Josephine Pagnier, a trzecia finiszowała Julia Clair. Karpiel uplasowała się między nimi. - Zabiegaliśmy o to, by wystartowały. Akurat te dwie Francuzki, a więc Pagnier i Clair, to mocne zawodniczki spoza kraju. Zdarzało się im wskakiwać do czołowej "10" Pucharu Świata, więc to dla nas punkt odniesienia - mówi były trener męskich reprezentacji Polski oraz Włoch.

Nieoczekiwanie wyższość Karpiel musiały uznać Nicole Konderla i Kinga Rajda, które zdobyły odpowiednio srebro i brąz. - Kinga i Nicole Konderla popełniły drobne błędy. To nie były ich najlepsze skoki, a przy wyrównanej stawce mamy taki efekt. Dla wszystkich kadrowiczek krajowe konkursy bywają trudniejsze. Same mówią, że zagranicą skacze się w jakiś sposób łatwiej. Międzynarodowa stawka na Średniej Krokwi, za sprawą obecności gości spoza kraju, uczyniła zmagania ciekawszymi - twierdzi Kruczek.

Na ten moment Rajda i Konderla mają wirtualny bilet na igrzyska w Pekinie, co daje Polsce możliwość pokazania się w olimpijskim mikście. Okres kwalifikacyjny zakończy się w styczniu, a bliska wywalczenia kolejnego miejsca startowego dla Polski jest Karpiel. - Musimy łapać te punkty. Dwa miejsca są w miarę pewne, natomiast igrzyska odbędą się daleko i bardzo zależy nam na tym, by mieć na miejscu jeszcze jedną skoczkinię. Wszystko może się zdarzyć i dobrze mieć do dyspozycji trzy zawodniczki. Nie tylko pod kątem indywidualnej rywalizacji, ale i w kontekście możliwości wyboru składu na konkurs drużyn mieszanych. Dwie najlepsze będą reprezentować Polskę - zapowiada trener.

Gdzie w czasie krajowego czempionatu podziewała się Wiktoria Przybyła? - Na wcześniej planowanych wakacjach, co było zaplanowane przed wytyczeniem nowego terminu mistrzostw Polsku - tłumaczy szkoleniowiec.

W jakich nastrojach reprezentacja kobiet przystępuje do zimy? - Borykamy się z różnymi trudnościami u poszczególnych zawodniczek. Nie ma pięknej windy, która ciągnie na szczyt sportowej kariery. To schody i każdego dnia trzeba rozwiązywać większe czy mniejsze problemy. Trzeba być podwójnie cierpliwym z racji emocji towarzyszących skoczkiniom. Z jednej strony mamy obciążenie, które zawodniczki same sobie narzucają, a z drugiej strony ich doświadczenie nadal jest dość niewielkie - nie ukrywa Kruczek.

Co jest najważniejszym osiągnięciem ostatnich miesięcy? - Szczególnie zadowolony jestem z uzyskania kwalifikacji olimpijskiej. To było nadrzędnym celem na lato. To nie było proste, bo przez dwa lata walki trafiły się tylko jedne łatwe zawody w Czechach, gdzie można było zdobyć dużo punktów. W pozostałych przypadkach była mocna stawka i zacięta rywalizacja. Dwie zawodniczki sobie z tym poradziły, a dla pozostałych sprawa jest otwarta - odpowiada szkoleniowiec.

- Od wtorku będziemy trenować w Szczyrku, po czym będziemy chcieli podać skład na inaugurację Pucharu Świata w Rosji. Później mamy zaplanowane skakanie w połowie listopada. Mamy nadzieję, że uda zrobić się to w Szczyrku. Jeśli nie uda się utrzymać skoczni, wówczas pojedziemy do Hinzenbach - wyjaśnia Łukasz Kruczek, który obchodzi dziś 46. urodziny.

Korespondencja z Zakopanego, Dominik Formela