Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Stoch oszukał zieloną linię. "Byłem skołowany"

Kamil Stoch rozpoczął 19. edycję Pucharu Świata w karierze od zajęcia 5. miejsca na 134-metrowym obiekcie w Niżnym Tagile. Dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego to jeden z lepszych początków zimy w karierze. Kluczowy okazał się finałowy lot, który dał Polakowi awans o 15 pozycji.


- Powiedziałbym, że to był bardzo udany dzień. Zrobiłem dobrą robotę, z tego mogę być zadowolony. Spośród trzech skoków tylko jeden był kiepski. Pech chciał, że ten z pierwszej serii konkursowej - nawiązuje Stoch do próby mierzącej 117,5 metra.

W drugiej rundzie dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli doleciał do 125. metra. - Skończyło się bardzo dobrze. Przy zmiennych warunkach, które panowały w sobotę, mogło się to skończyć dużo gorzej - zaznacza 34-latek.

- Zacząłem bardzo dobrze sezon. Piątkowe próby były solidne, a następnego dnia chciałem to kontynuować i oddawać dobre skoki. W pierwszej serii wkradło się trochę emocje i nerwów, przez co trudniej było mi przypilnować wszystkich elementów. Pierwszy skok nie był tak czysty, jak w finale. W drugiej serii było to, co ma być - dodaje Stoch.

Stoch nie ukrywa zdziwienia w kontekście utrzymywania prowadzenia, gdy kilku zawodników lądowało za zieloną linią "to beat". - To było trochę dziwne. Byłem skołowany. Wielu zawodników znacznie przekraczało tę linię, a jednak lądowali za mną - mówi.

W sobotę wygrał Karl Geiger przed Ryoyu Kobayashim i Halvorem Egnerem Granerudem. - Ta skocznia nie jest wyznacznikiem dyspozycji, choć w sobotę podium nie było zaskoczeniem - kończy.

Jak informuje Kacper Merk z Eurosportu, powodem zamieszania były problem z transferem danych, na bazie których generowana jest zielona linia. Wskaźnik wyznacza teoretyczne miejsce, którego przekroczenia powinno dać prowadzenie skaczącemu zawodnikowi.

Korespondencja z Niżnego Tagiłu, Dominik Formela