Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: W lesie dziś nie zaśnie nikt

Jakby to napisać, żeby nie wyjść na zrzędę. Nie wiem jak Wy, ale ja odnoszę delikatne wrażenie, że nasi skoczkowie jakby troszkę nienachalnie epatują nas pozytywnymi efektami pracy wykonanej pomiędzy końcem tamtego a początkiem obecnego sezonu.


Wiecie, kto to jest dyplomata? To ktoś, kto potrafi ci powiedzieć "oddal się prędziutko" w taki sposób, że poczujesz podniecenie związane ze zbliżającą się podróżą. To ideał, do którego się nigdy nie zbliżę, ale do ideałów trzeba dążyć. A gdybym miał napisać niedyplomatycznie? No paździerz jest - zanurzony w mizerii i obsypany kaszaną. Po czterech konkursach zajmujemy w Pucharze Narodów siódme miejsce. W niedzielnym konkursie zdobyliśmy mniej punktów od Estonii. Estonia 13, my 12. Aby znaleźć słabszy występ Biało-Czerwonych, trzeba by cofnąć się do tego feralnego sezonu, który był ostatnim z Łukaszem Kruczkiem u steru naszej kadry. 27 lutego w Ałmatach ugraliśmy dzięki Dawidowi Kubackiemu jeden punkcik. Dzień później urobek jego i Stękały złożył się na 9 punktów. Dodajmy, że do Ałmat polecieliśmy składem trochę rezerwowym. Nawiasem mówiąc, mój znakomity kolega z redakcji - Adam Bucholz - wygrzebał z odmętów swoich statystyk konkurs, w którym już raz Estonia nas pokonała. 16 lutego 2013 na mamucie w Oberstdorfie. Ale tam to już występowała rezerwa pełną gębą. Bo nasza kadra A szykowała się do jakże pamiętnych Mistrzostw Świata w Predazzo. I niech to będzie taki optymistyczny prognostyk. Gdy przegrywasz z Estonią - wiedz, że medale na imprezie mistrzowskiej się szykują!

"Nie wiem, co się stało z Polakami, ale bardzo się o nich martwię"

Jak dziś wyglądamy? Jak przez lufcik. W każdym z czterech konkursów punktowało zaledwie po dwóch Polaków. Stefan Hula ani razu nie przebrnął przez kwalifikacje. Klemensa Murańkę wyeliminował wirus, ale przecież nie po tym, jak został postrachem Niżnego Tagiłu. Aleksander Zniszczoł, który go zastąpił - bez punktów. Andrzej Stękała czy Kuba Wolny oddali po bodajże jednym w miarę przyzwoitym skoku. Dawid Kubacki zaliczył trzy kolejne występy bez awansu do drugiej serii. Ostatnio serię trzech występów bez punktów to miał w grudniu 2015 - wspomnianym już ostatnim kruczkowym sezonie. Piotr Żyła na cztery skoki w Ruce trzy razy lądował z wdziękiem artysty agrotuningu, który przy pomocy młota kowalskiego i kawałka pogiętej pleksy zdjętej ze starej wiaty przystankowej, zabiera się do subarynki szwagra, by nadać jej wygląd Multiply. No i Kamil Stoch. Niby wygrał kwalifikacje na Bocianie i był najlepszy w jednej z serii próbnych w Ruce. Ale dwa miejsca w pierwszej dziesiątce przeplecione dwoma występami bez punktów, to na pewno nie jest to, czego nasza legenda sama od siebie oczekuje.

A mówimy przecież o ekipie, w której jest trzech mistrzów świata, która zgarnęła w sumie kupkę medali olimpijskich i w lotach. Która zdominowała kilka ostatnich edycji Turnieju Czterech Skoczni. Czyżby Michal Doležal zgubił notatki odziedziczone po Horngacherze? Rozumiem, że PESEL dopada naszych mistrzów - to nieuniknione. Ale dlaczego nie zastępuje ich nowe pokolenie? Czy ciężka praca wykonana w całym okresie przygotowawczym jeszcze zaprocentuje tej zimy? Czy - o zgrozo - już procentuje? Czeski trener polskiej kadry bez ogródek mówi "Nie myślałem, że będzie aż tak źle" - i te słowa są równie niepokojące, co sytuacja, którą opisują. Jesteśmy, proszę wycieczki, w lesie. A forma naszych niejednemu spędza sen z powiek.

Anže Lanišek. Człowiek, który po dwakroć się naczekał. Najpierw siedem razy stawał na podium, ale nigdy na najwyższym stopniu. Potem już w konkursie - musiał grzecznie poczekać aż fiński wiatr trafi w korytarz. Ale warto było. Lanišek jest czternastym w historii Słoweńcem, który zwyciężył w konkursie pucharu świata. Tym samym zwiększył liczbę słoweńskich triumfów do 70 (licząc razem z triumfami jugosłowiańskimi). Zwany przez kolegów Żabą skoczek już od dwóch sezonów dobija się do czołówki, ale do tej pory był zbyt chimeryczny, bo w niej poważnie namieszać. Ta zima może to zmienić. Już rok temu był liderem kadry, teraz pora na kolejny krok. 

 

"Bordello bum bum? Ajajaj!"

Jedni zapuszczają wąsy w listopadzie i tym samym nagłaśniają akcję Movember - by zachęcać mężczyzn, by dbali o swoje zdrowie. Inni już u progu adwentu dają innym przykład swojej szczodrobliwości. Przecież świąteczny prezent nie musi być materialny, prawda? Trzeba przyznać, że Granerud oddający swoje miejsce w konkursach kolegom w słabszej formie, zrobił na mnie duże wrażenie. Aż wziąłem z chłopa przykład i wpłaciłem pewną sumkę na pewien szczytny cel. Golas - Twoje hojne gesty chwytają za serce i inspirują nawet takich gruboskórnych osobników jak ja. Tu warto wspomnieć, że nawet zrobić to tylko raz, to wyczyn nie lada. Był to dopiero drugi taki przypadek w historii, żeby zwycięzca poprzedniego konkursu przepadł w kwalifikacjach. Pierwszym był skoczek, którego młodsi kibice mogą już nie pamiętać. Był to Rok Urbanc, który po swoim sensacyjnym zwycięstwie w jednoseryjnym konkursie w Zakopanem (tym samym, w którym upadł Jan Mazoch), nie zakwalifikował się tydzień później do zawodów Oberstdorfie. Dodajmy jednak, że Urbanc wykręcił swój numer w erze przedprzelicznikowej. A Granerud w erze przelicznikowej. I to dwa razy z rzędu! Ciekawe, czy dożyję kolejnej takiej historii. Moja osobista teoria na temat Graneruda jest taka: Halvor zobaczył Świętego Mikołaja podpierającego się kulą, zauważył jego pochylone coraz bardziej wiekiem plecy i stwierdził, że to jest właśnie ten moment, by zacząć obdarowywać innych. Apeluję do wszystkich: otwórzcie swoje serca. Bądźcie w te Święta jak Granerud. Nigdy nie jest za wcześnie, by kogoś obdarować!

Halvor - serce wielkie jak talent

Bohaterem innej niezwykłej historii jest Ryōyū Kobayashi. I tu już żarty sobie odpuszczę, bo bardzo mi żal zawodnika, który z kopyta ruszył po Kryształową Kulę, ale prześladuje go pech. Neojapończyk był już w gazie pod koniec zeszłej zimy. Na sześć ostatnich konkursów wygrał trzy, dwa razy był drugi i raz dziewiąty. Do tego sezonu przystępował jako jeden z faworytów. Sobotni konkurs wygrał w stylu, który zasłużył na owacje na stojąco. Ale jak niefart, to niefart. Najpierw dyskwalifikacja, a teraz pozytywny wynik testu na kowid. Trudno na razie stwierdzić, czy Ryōyū znów się zaraził (już raz to choróbsko przechodził) czy może mamy do czynienia z wadliwym testem, lub czyimś błędem. Dość, że Japończycy, nie mając unijnych certyfikatów kowidowych, musieli okazać negatywne wyniki testów, by wpuszczono ich do Polski. Z logistyki wyszło japońskiej ekipie, by testy zrobić jeszcze w Finlandii. A że wyniki przyszły przed niedzielnym konkursem, Ryōyū nie tylko nie poleci do Polski na wiślańskie zawody, ale jeszcze stracił szansę na niedzielny występ w Ruce. I czeka go dziesięciodniowa kwarantanna w Ostrobotni Północnej. Nie od dziś bowiem wiadomo, że Finlandia, obok Norwegii wprowadziła jedne z najbardziej restrykcyjnych środków ostrożności by ograniczać rozwój pandemii Kowid19. Zatem Kobayashi, będąc w wyśmienitej formie, ma już w plecy jeden konkurs w wyniku dyskwalifikacji i dwa z powodu pandemii. I oby tylko na tym się skończyło. 

"Odmeldowuję się. Do zobaczenia w Klingenthal"

Polacy to nie jedyna ekipa, która rozczarowuje swoich kibiców. Granerud zapewne przybliżył Alexandra Stöckla do zawału o równowartość jakichś 1500 tłustych sznycli popitych 1500 kuflami piwa i przysporzył mu jakieś 15 474 siwe włosy. Ale i reszta ekipy nie rozpieszcza swego szefa wynikami. 37 punktów w sobotę i 62 w niedzielę. 99 w cały weekend. Czyżby w Norwegii wypalała się wreszcie formuła, która tak długo przynosiła tak świetne rezultaty? Lindvik co prawda w niedzielę otarł się o podium, ale był to wynik równie niespodziewany, co ostatnie miejsce Johanssona.

W sumie po tych czterech konkursach, to niewielu trenerów może być tak naprawdę zadowolonych. Poza Robertem Hrgotą zapewne jeszcze Ronny Hornschuh. Może jeszcze Jewgienij Plechow. Bo i Andreas Widhölzl ma powody do zmartwienia. To, co wyprawiają w drugich skokach dwaj panowie na "H" to też jest ewenement na skalę światową. Zarówno Danel Huber jak i Jan Hörl w każdym z czterech konkursów koncertowo partolili w drugiej serii. Szczególnie ten drugi. O ile Huber w sumie w 6 seriach spadł "tylko" o 26 miejsc, o tyle Hörl aż o 58! Wytrwałość godna lepszej sprawy, dorobek iście stachanowski.

Po sobocie chciałem bardzo pochwalić Naoki Nakamurę. Ale po niedzielnych kwalifikacjach myślę - niech sobie chłop jeszcze poczeka. Za to Cene Prevc - ten to chyba na dobre już wyszedł z cienia swoich braci. Może nawet wynikami na skoczni odfajkuje sobie terapię syndromu dziecka środkowego. Bardzo mu kibicuję i to zupełnie bezinteresownie. Bo ja akurat jestem ten rozpieszczony najmłodszy smarkacz w rodzinie. I Sandro Pertile też bardzo kibicuję. Nie wiem jak to się stało, że początek tego, kolejnego już kowidowego sezonu, przyciągnął na skocznie pucharu świata tyle różnych reprezentacji, ale niech się skoki rozwijają. Są Rumuni, Turcy, Chińczyk, Koreańczyk, w Ruce doszusowali Włosi i Francuzi, jest kolorowo. Życie pana dyrektora nie rozpieszcza, warunki pogodowe wypaczają konukursy, wirus siedzi i knuje, co kraj - to przepisy, gwiazdy mu wypadają z konkursów, jakoś to trzeba wszystko ogarnąć. No ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

Szczaw, rabarbar, mirabelki, rzućmy okiem na tabelki:

 

Czołówka 29.11.2021
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1      - Karl Geiger Niemcy 125 305 0 0
2     +3 Anže Lanišek Słowenia 180 252 53 53
3     +2 Markus Eisenbichler Niemcy 120 192 113 60
4     -1 Ryōyū Kobayashi Japonia 80 180 125 12
5     -3 Halvor Egner Granerud Norwegia 0 160 145 20
6    +2 Stefan Kraft Austria 80 146 159 14
7     -3 Cene Prevc Słowenia 56 133 172 13
8     +1 Killian Peier Szwajcaria 64 119 186 14
9    +2 Timi Zajc Słowenia 40 90 215 29
10    +7 Marius Lindvik Norwegia 50 82 223 8

Szerszeń umocnił się na prowadzeniu. I wiem, że to dopiero sam początek sezonu, ale jak najgroźniejsi rywale będą mu dawać co chwilę prezenty, to trudno będzie nie zgarnąć pucharu.

 

              Poczet zwycięzców 29.11.2021
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Karl Geiger Niemcy 1 1
2 Anže Lanišek Słowena 1 2
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 1 4
4 Halvor Egner Granerud Norwegia 1 5

Na bogato, bo po czterech konkursach mamy już czterech triumfatorów.

 

              Poczet podiumowiczów 29.11.2021
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Karl Geiger Niemcy 1 2 0 3 1
2 Anže Lanišek Słowenia 1 1 0 2 2
3 Ryōyū Kobayashi Japonia 1 1 0 2 4
4 Halvor Egner Granerud Norwegia 1 0 1 2 5
5 Markus Eisenbichler Niemcy 0 0 2 2 3
6 Stefan Kraft Austria 0 0 1 1 6

Za to w podiumowej trochę nudno. Kamil, wpadnij może rozruszać towarzystwo, pokazać młodszym, jak się bawić?

 

Polacy 29.11.2021
Lp zawodnik pkt wPŚ
1 Kamil Stoch 77 13
2 Piotr Żyła 27 29
3 Dawid Kubacki 20 32
4 Jakub Wolny 8 42
5 Andrzej Stękała 1 46

Witamy Kubę Wolnego i zapraszamy resztę towarzystwa.

 

Bracia 29.11.2021
Lp zawodnik pkt wPŚ
1 Kobayashi Japonia 220
2 Prevc Słowenia 197
3 Huber Austria 67

 

Bardzo się zdziwię, jak w Wiśle Prevce nie wyjdą na prowadzenie.

 

            Plastikowa Kulka 29.11.2021
Lp zawodnik kraj pkt wPŚ
1 Andreas Wellinger Niemcy 10 22
2 Keiichi Sato Japonia 5 45
3 Markus Schiffner Austria 5 26
4 Alex Insam Włochy 2 n
4 McKenzie Boyd-Clowes Kanada 2 n
4 Klemens Murańka Polska 2 n
7 Jewgiennij Klimow Rosja 2 28

 

Andi Wellinger rozpoczął sezon z przytupem. Na razie w co drugim konkursie zgarnia komplet punktów.

Cytat zupełnie na temat:

"No u kogo ma się zazębić, jak nie u skoczka z Zębu"

Michał Korościel

Cytat zupełnie nie na temat:

"But now is no time to mourn.

Now is not time at all"

Thanos

I to by było na tyle z Ruki. A już za kilka dni skoczkowie zaczną meldować się tam, gdzie każdemu kibicowi Biało-Czerwonych mocniej bije serce. Tam, gdzie początek swój ma Królowa Polskich Rzek. Łaskawie dzieląca swą dumną nazwę z miejscowością, w której urodził się najbardziej znany wąsacz wśród skoczków i najlepszy skoczek wśród wąsaczy. To miasto, które dało nam dwóch mistrzów świata w skokach. W Wiśle tylko dwie rzeczy są pewne: polskie nazwiska w drugiej serii. 

Ceterum autem censeo notas style esse decedam.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.