Marius Lindvik: Robię się już niecierpliwy
Krótko po tym, gdy Marius Lindvik zakończył swój finałowy skok, po skoczni rozniosło się głośnym echem słowo uznawane powszechnie w Norwegii za wulgarne. - Cóż, byłem naprawdę wkurzony, wiedziałem, że to mi nie wystarczy - mówił po zawodach. Norweg zapowiada walkę do końca o Złotego Orła, ale zdaje sobie sprawę, że jego szanse na wyprzedzenie Kobayashiego w łącznej punktacji nie są wysokie.
Po pierwszej serii podopieczny Alexandra Stoeckla prowadził z przewagą 5,7 punktów, to jednak nie wystarczyło, by pokonać Kobayashiego, który świętował trzeci triumf z rzędu. W tej chwili Japończyk wyprzedza Norwega w generalnej klasyfikacji TCS o 17,9 pkt.
- Nie jestem zadowolony. No niestety. Gdy wydaje mi się, że jestem już blisko Kobayashiego, okazuje się, że jednak jestem daleko. Czeka mnie jutro piekielnie trudna robota. Odrobić ponad 17 punktów będzie bardzo trudno. On nie jest niepokonany, ale niesamowicie trudny do pokonania. No ale będę walczył do końca. Szczerze mówiąc, robię się już trochę niecierpliwy. Próbuję wyciągnąć pod koniec skoku jeszcze parę metrów, ale nie zawsze się udaje.
- Jeśli się poddamy, to równie dobrze możemy zakończyć turniej już teraz - mówi menadżer norweskiej drużyny, Clas Brede Braathen - Nie ma już nikogo innego, kto mógłby powalczyć z Kobayashim. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by utrudnić mu zadanie. Nie mam co do tego wątpliwości.
Norwegowie na swojego triumfatora w Turnieju Czterech Skoczni czekają już 15 lat. Ostatnim ze Skandynawów, który sięgnął po zwycięstwo w prestiżowej imprezie był Anders Jacobsen, najlepszy w sezonie 2006/07. Podopieczny Miki Kojonkoskiego wykorzystał wówczas wpadkę Gregor Schlierenzauera w Innsbrucku i sięgnął po triumf w całej imprezie. Ogółem Norwegowie dziesięciokrotnie wygrywali TCS, trzykrotnie dokonał tego Bjoern Wirkola. Plasuje ich to na czwartym miejscu w rankingu wszech czasów. Po 16 zwycięstw mają Niemcy (NRD i RFN), Austriacy i Finowie.
Czytaj też: