Strona główna • Puchar Świata

Falstart zakopiańskiej rywalizacji. Bój o igrzyska rozpocznie się w sobotę

Gdybyśmy dziś w Zakopanem mieli dzień konkursowy prawdopodobnie na belce zobaczylibyśmy większą liczbę zawodników niż tych 46, których zdołało oddać swoje próby podczas rozgrywanej w dużych bólach serii treningowej. Pod wieczór wiatr nieco zelżał i organizatorzy zapewne staraliby się rozegrać przynajmniej jedną serię punktowaną. Koniec końców odwołanie dzisiejszych skoków i zmiana programu na kolejne dni w obecnej sytuacji wydaje się być z każdej strony słuszna. Wszak te zawody to nie tylko walka o pucharowe punkty, to ostatnia prosta w walce o bilet do Pekinu. Potrzeba tu zatem warunków do sprawiedliwej i uczciwej rywalizacji.


Trener Michal Dolezal był dziś trudno uchwytny dla dziennikarzy, tłumaczył się koniecznością przeprowadzenia zaległego treningu z Pawłem Wąskiem, który występ w dzisiejszych kwalifikacjach zapewnił sobie praktycznie last minute po przeprowadzeniu dodatkowego testu na obecność wirusa Sars-Cov2. Nieco dłużej z trenerem Polaków udało się porozmawiać tylko Tomaszowi Kalembie z portalu Onet.pl. - Te skoki były bez sensu w takich warunkach. Tak naprawdę od początku treningu wiało już mocno i z różnych stron. Momentami było naprawdę bardzo niebezpiecznie. Jury próbowało, ale przegrało z wiatrem. Na szczęście jednak nikomu nic się nie stało. I to jest najważniejsza wiadomość dnia. Dzięki zmianie programu zawodnicy skoczą w normalnych warunkach. Będziemy mogli zatem wybrać najlepszych skoczków danego dnia do drużyny. To będzie ostatni konkurs drużynowy przed igrzyskami, więc każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony - tłumaczył Dolezal, którego można było dziś także zobaczyć udającego się do kontenera fińskiego kontrolera sprzętu, Miki Jukkary. Zapewne nie po to, by porozmawiać o pogodzie. 

Za nami połowa sezonu Pucharu Świata, a w grze o wjazd na igrzyskach pozostaje wciąż cały szereg polskich zawodników, również tych, którzy na swoim koncie nie zapisali jeszcze pucharowych punktów tej zimy. Jakże odmienna to sytuacja od tej sprzed czterech lat, kiedy skład na Pjongczang praktycznie wyklarował się sam, a obejść smakiem musiał się wtedy Jakub Wolny, dość regularnie wchodzący do finałowej serii zawodów Pucharu Świata. Ale dziś realia są inne. Choć trudno brać do końca poważnie rezultaty osiągane dziś na skoczni to wyraźny sygnał wysłał dziś naszemu sztabowi Stefan Hula, który w ładnym stylu, ale i w sprzyjających warunkach, przekroczył 130 metr Wielkiej Krokwi. Na drugim biegunie znalazł się Aleksander Zniszczoł, który miał być jednym z lepszych Polaków podczas niedawnego zgrupowania w Planicy. Ambicje zawodnika, który niedługo skończy 28 lat od lat sięgają olimpijskiej rywalizacji, której w swojej długiej już karierze jeszcze nie posmakował. Dziś nie odnalazł się w trudnych warunkach i po słabym skoku nie krył niezadowolenia. Nie idzie też Klemensowi Murańce, którego można określić mianem jednego z najlepszych skoczków w historii tej dyscypliny w Polsce spośród tych, którzy nie mają udziału igrzyskach w swoim dorobku. Osiem lat temu w kontrowersyjnych okolicznościach stracił miejsce w olimpijskim składzie na rzecz Dawida Kubackiego, którego przewyższał punktowym dorobkiem. Niestety niewiele wskazuje na to, by i tym razem to on przyprawiał trenerów o ból głowy.  

Przed igrzyskami w 2002 roku w Salt Lake City Apoloniusz Tajner mógł pozwolić sobie na powołanie do olimpijskiej rywalizacji sześciu zawodników, co dawało komfort braku konieczności eliminacji jednego z kandydatów i dużo większe pole manewru już na miejscu. Dzisiejszy regulamin nie pozwala na taki zabieg, a trenerzy, by wytypować olimpijską piątkę, będą być może musieli przejść wielogodzinne konsultacje i analizy. Oczywiście nie tylko dla polskich skoczków konkursy w Zakopanem będą stanowić ostatni etap rywalizacji o wyjazd do Chin. Bardzo ciekawa będzie choćby wewnętrzna batalia w ekipie Niemiec. Nie tak często zdarzało się, żeby mistrz olimpijski będący wciąż aktywnym skoczkiem nie otrzymał możliwości walki o obronę tytułu. A w dzisiejszej, podkreślmy to jednak po raz kolejny loteryjnej serii, Andreas Wellinger wyraźnie przegrał z Severinem Freundem. 

Korespondencja z Zakopanego, Adrian Dworakowski