Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Budowanie muru pewności siebie" - Kamil Stoch na półmetku igrzysk

Szóste miejsce w konkursie indywidualnym i szóste miejsce w zawodach drużyn mieszanych to olimpijski bilans Kamila Stocha ze skoczni normalnej w Zhangjiakou. Wtorek będzie dniem wolnym od rywalizacji sportowej, a już na środę przewidziano pierwszą sesję treningową na 140-metrowym obiekcie w prowincji Hebei. - Da się tu poczuć magię igrzysk, choć nie wszyscy to powiedzą. W pełni to rozumiem i identyfikuję się z osobami, które nie mają okazji cieszyć się tą imprezą z powodu pozytywnych testów i izolacji - mówi Stoch na temat atmosfery panującej w wiosce olimpijskiej XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich.


Skijumping.pl: Rozmawiamy tuż po mikście. Widzieliśmy sporo szalonych i zwariowanych konkursów w skokach narciarskich, ale coś takiego?

Kamil Stoch: Takiego scenariusza jeszcze nikt nie napisał. Dla widowiska i sportu to ciekawa historia. Nie będę skupiał się na ciemnej stronie tej sytuacji, lecz na jasnej. Nikt chyba nie przewidział takich wyników, nawet medaliści. Pewnie nawet nie marzyli, że coś takiego się wydarzy, a jednak się wydarzyło. Spełnili ukryte marzenia. To pokazuje piękno sportu i totalną nieprzewidywalność.

W sporcie nie ma niczego za darmo, ale medal w tej konkurencji był na wyciągnięcie ręki. Inni się radują, a my musimy zaakceptować dopiero szóstą pozycję.

Jako naród przespaliśmy pewien okres, kiedy trzeba było zainwestować czas, energię i pieniądze w rozwój żeńskich skoków narciarskich. Można było wyłapać talenty, wyszlifować i przygotować do takich zawodów, które tu się odbyły. Trzeba to jasno powiedzieć, zresztą nie jest to żadne odkrycie. Dysponowaliśmy określonym potencjałem i daliśmy z siebie wszystko, jako drużyna. Nie zamierzam nas dzielić na lepszych i słabszych. Byliśmy zespołem, daliśmy z siebie maksimum i ukończyliśmy konkurs na szóstym miejscu.

Kolejne dwa skoki konkursowe - tym razem w mikście - były ważne w kontekście budowania pewności siebie podczas rywalizacji na skoczni?

Potrzebuję skoków w zawodach, oddawanych pod presją. Z adrenaliną i emocjami związanym z rywalizacją. Jest mi to potrzebne, ponieważ długo nie miałem z tym styczności. Z zawodami swoją drogą, ale zwłaszcza z zajmowaniem czołowej lokaty przed rundą finałową. To też nie jest łatwe i każdy, kto był w takiej sytuacji, może to potwierdzić. Tego trzeba się nauczyć, obeznać się z tym i nieco przyzwyczaić. Można to zrobić z marszu, raz na jakiś czas to się udaje, ale w najważniejszych momentach trzeba być na to przygotowanym.

Doświadczenie i osiągnięcia w tym momencie schodzą na drugi plan?

Tak. Inaczej byłoby, gdyby moje skoki były powtarzalne i byłbym w świetnej dyspozycji. Wtedy nie musiałbym się niczym przejmować i dałbym sobie radę w konkursie indywidualnym. Problem był taki, że oddałem tak naprawdę jeden bardzo dobry skok konkursowy, a także w treningu, kiedy wygrałem jedną z serii. To było trochę mało, by mieć poczucie pewności, usiąść na belce i móc skupić się wyłącznie na walce z presją, emocjami oraz swoimi ambicjami. One wyglądały zza karku i prowokowały, żeby docisnąć trochę mocniej. Brakowało mi tego, ale skoki w mikście były dobre. Pracowałem w zawodach. Pierwsza próba oceniana była podobna do finałowego z niedzieli, a druga przypominała... pierwszą z konkursu indywidualnego. Potrzebuję takich zawodów, by poczuć, że wszystko jest dobrze.

To chyba dobra sytuacja przed dużym obiektem, kiedy jeden udany skok wystarcza do zajęcia szóstego miejsca podczas potyczki o olimpijskie medale?

Zawody w Chinach były pierwszymi normalnymi, w których miałem okazję skakać tak naprawdę... od początku sezonu. Zazwyczaj wiało, bądź mieliśmy problemy ze sprzętem czy innego rodzaju. Tutaj pierwszy raz miałem szansę, którą mogłem wykorzystać, bądź nie. Wykorzystałem ją w połowie, wystarczyło to na szóste miejsce. W mikście nie byłem idealny w tym wszystkim, ale to początek stabilizacji i budowania solidnego muru pewności siebie.

Wtorek będzie dniem ceremonii medalowej z udziałem Dawida Kubackiego, ale także odpoczynkiem od rywalizacji na skoczni. Z perspektywy kilku dni, jak wygląda życie na tegorocznych igrzyskach?

Byłem pełen obaw, kiedy leciałem do Azji. Mam na myśli między innymi procedury covidowe. Składanie aplikacji, wypełnianie wszystkich formularzy i dokumentów było istnym koszmarem. Muszę jednak przyznać, że sama podróż do wioski olimpijskiej pozytywnie mnie zaskoczyła. Wszystko przebiegło sprawnie i bez zakłóceń. Sama wioska też okazała się super zorganizowana. Mamy świetne warunki mieszkalne. Da się tu poczuć magię igrzysk, mimo konieczności noszenia masek i stołów oddzielonych ściankami. Da się odczuć przeżywane przez nas święto, choć nie wszyscy to powiedzą. W pełni to rozumiem i identyfikuję się z osobami, które nie mają okazji cieszyć się tą imprezą z powodu pozytywnych testów i izolacji. Ja, który ma to szczęście, staram się to robić.

Z Kamilem Stochem rozmawiał Dominik Formela