Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Ostatnie igrzyska Stefana Huli. 2026? "Nie da rady..."

- Tata to dwukrotny olimpijczyk, a ja miałem zaszczyt czterokrotnie reprezentować Polskę na igrzyskach. Życzę tego każdemu sportowcowi, by mógł pojechać na igrzyska, walczyć o medale i cieszyć się tym świętem - powiedział nam Stefan Hula, dla którego trwające igrzyska w Pekinie są ostatnimi w karierze.


Hula w minioną niedzielę rywalizował w olimpijskich zawodach na 106-metrowym obiekcie. - Na normalnej skoczni dobrze skakało mi się podczas premierowej sesji treningowej. Myślałem, że to wszystko pójdzie w lepszą stronę, ale drugi dzień treningowy nie był udany. W kwalifikacjach było nieco lepiej, natomiast najlepsze skoki oddałem w konkursie. Szczególnie ten pierwszy. Wiadomo, jechaliśmy z wyższego rozbiegu, warunki miałem niezłe, ale i skok był fajny. Cieszyłem się z tego, przede wszystkim z odległości. Odczucia były dobre. Sądziłem, że taki skok da mi wyższe miejsce, natomiast wylądowałem na 23. pozycji. W finale było trochę gorzej. Nie chciało odlecieć, bo i pchanie na progu było gorsze. Skończyło się 26. lokatą, natomiast i tak byłem zadowolony. Mieliśmy medal, więc to było super zakończenie zawodów i piękna historia - nawiązuje do brązowego krążka, po którym sięgnął Dawid Kubacki.

W środę i czwartek światowa elita testowała 140-metrowy obiekt w Zhangjiakou. - Ta skocznia jest trochę podobna do tej, która znajduje się w Planicy - porównuje olimpijski obiekt do Bloudkovej Velikanki (HS138), gdzie w 2023 roku odbędzie się rywalizacja w ramach mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.

- Wylatuje się dość wysoko i zawodnikowi wydaje się, że to odleci, a wcale tak nie jest. Trzeba skakać bardzo dobrze, żeby czerpać frajdę z lotu i odlecieć fajne metry. Ja cały czas trochę walczyłem. Jak nie problem z pozycją to moje pchanie na progu nie funkcjonowało należycie. To wymagający obiekt. W żadnej z prób nie odleciałem daleko, więc trudno mi mówić o przyjemności z tych skoków. Nie dogadaliśmy się za dobrze z tą skocznią, ale może jeszcze będę miał szansę i to poprawię? Trochę odpocznę, a w niedzielę być może weźmiemy udział w sesji treningowej. Będzie dobrze, jeżeli dogadam się z tym obiektem - mówi przed poniedziałkową rywalizacją drużynową.

Indywidualnie na dużym obiekcie szansę dostanie Paweł Wąsek. - Nie gadamy ze sobą od czwartku <śmiech> - żartuje Hula. - Cieszę się, bo dla Pawła to będzie debiut na igrzyskach. To dla niego na pewno ważne i da z siebie wszystko. Był lepszy, a ja będę trzymał kciuki i kibicował chłopakom. Jesteśmy zgraną ekipą - dodaje w rozmowie ze Skijumping.pl.

Kolejne igrzyska odbędą się w 2026 roku we Włoszech. Hula będzie miał wtedy 39 lat. Czy start w Italii wchodzi w grę ? - Oj nie... Nie da rady... - ucina 35-latek, który olimpijski debiut zaliczył w 2006 roku w Turynie. Od tego czasu zabrakło go tylko w Soczi.

- Tata to dwukrotny olimpijczyk, a ja miałem zaszczyt czterokrotnie reprezentować Polskę na igrzyskach. Życzę tego każdemu sportowcowi, by mógł pojechać na igrzyska, walczyć o medale i cieszyć się tym świętem - kończy.

Ze Stefanem Hulą rozmawiał Dominik Formela