Ammann: "Szwajcarskie skoki nie mogą już na mnie polegać"

Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek byliśmy świadkami ostatniego skoku Simona Ammanna podczas igrzysk olimpijskich. 41-letni skoczek dał wyraźnie do zrozumienia, że nie celuje już w ósmą olimpiadę i nie zamierza gonić Noriakiego Kasaiego w liczbie olimpijskich występów. 

-  Czas teraz na młodszych - powiedział Ammann portalowi Gossau24.ch po dzisiejszych zawodach. - Szwajcarskie skoki narciarskie nie mogą już na mnie polegać. Było to chyba dziś widać. Podczas pierwszego skoku moje nogi były jeszcze ciężkie po sobotnim konkursie. To było niezwykle trudne, by walczyć w takim stanie jeszcze dodatkowo przy tylnym wietrze. Drugi skok był już w porządku, to był kolejny fajny skok. Ogólnie rzecz biorąc, po ciężkiej po kontuzji latem, nie przyjechałem tu w takiej formie, w jakiej życzyłbym sobie przyjechać. Ale zebrałem tu wiele kolejnych cennych doświadczeń. Bardzo mi się tu podobało. W wiosce olimpijskiej było fajnie, jak zawsze można było tu poznać ciekawych ludzi. Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić i zobaczyć nieco więcej.

Ammann na kompleksie Snow Ruyi w obu konkursach indywidualnych uplasował się na 25 miejscach, dziś razem z kolegami zajął 8 pozycję. Oczekiwania miał trochę wyższe. W Chinach zamierzał poprawić najlepszy wynik z bieżącego sezonu, którym była 13 lokata w Oberstdorfie. Co dalej? Szwajcar na pewno dokończy sezon Pucharu Świata. Czy w Planicy pożegna się ze światem skoków narciarskich? Nadal unika jednoznacznej odpowiedzi.

- Nie lubię tych ciągłych pytań o zakończenie kariery - mówi czterokrotny mistrz olimpijski. - Dlaczego ciągle muszę się z tym mierzyć? Pewnego dnia przestanę skakać, moja licencja wygaśnie, wtedy wszyscy będą o tym wiedzieć. Skoczkiem narciarskim pozostanę na zawsze. W głębi serca skoczkiem jest się do końca życia. Najchętniej sam bym nie chciał wiedzieć, czy mój dany skok będzie tym ostatnim. Nie chcę robić tego, co robię, podchodząc do sprawy tak, jakby wszystko zostało już zdecydowane.