Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wolny najlepszym, Wąsek najgorszym z Polaków. Debiutanci na półmetku

Po raz czwarty w historii czterech reprezentantów Polski znalazło się w czołowej "30" mistrzostw świata w lotach narciarskich. W połowie rywalizacji w Vikersund najwyżej spośród Biało-Czerwonych plasuje się Jakub Wolny (12. lokata), a najniżej Paweł Wąsek (29. pozycja). Dla obu to debiut na tej imprezie.


- Nie myślałem o tym, ale to faktycznie mój debiut na mistrzostwach świata w lotach. Głównie cieszą mnie jednak skoki. W konkursie oddałem dwa solidne. Drugi był niezły, ale panowały ultraciężkie warunki i trudno było daleko odlecieć - relacjonuje Jakub Wolny, któremu udało się uzyskać 219 i 197 metrów.

- Finałowa próba nie była rozpoczęta czysto od nogi, przez co mogło być trochę późno na progu. Poza tym trochę mnie tam zmiotło... Stać mnie na czołową „10”. Jeżeli w sobotę oddam normalne skoki, wówczas nie powinno być problemu - zapowiada 26-latek, który na półmetku wyprzedza między innymi wszystkich reprezentantów Niemiec.

- Loty to loty, zawsze jest trochę inaczej niż na mniejszych obiektach. Jest więcej adrenaliny i człowiek jest bardziej nakręcony, ale poza tym nie odczuwam, że to jakaś większa impreza. Fajnie, że są kibice, w tym wielu polskich - dodaje Wolny.

Tegoroczna zima kończy się maratonem z lotami. Po Vikersund przyjdzie czas na Oberstdorf i Planicę. - Trochę bez sensu, że pierwsze są mistrzostwa świata. Już po dwóch premierowych lotach w sezonie trzeba było wybierać składy. Gdyby wcześniej był weekend z lotami, a po nim światowy czempionat, wówczas byłaby inna perspektywa. Tutaj trzeba było to zrobić po dwóch skokach, których przez respekt do obiektu nie oddaje się na sto procent. Na początku podchodzi się z dystansem. Z wszystkich obiektów do lotów najbardziej odpowiada mi Planica. To dużo przyjemniejszy obiekt. Tam, nawet przy słabszym skoku, jest fajna wysokość i duża przyjemność z lotu. W Vikersund mały błąd ma duże konsekwencje w postaci metrów - opisuje mistrz świata juniorów z 2014 roku.

Do finałowej "30" dostał się także Paweł Wąsek. Jemu nie udało się dolecieć do punktu konstrukcyjnego, który jest usytuowany na 200. metrze. - Mogło być zdecydowanie lepiej. Coś mi tu nie gra. Nie mogę odnaleźć swojego czucia na rozbiegu. A bez niego trudno cokolwiek zrobić - mówi 22-latek, który zakończył piątkowe zmagania z wynikami 196 oraz 181,5 metra.

- Przed kolejnymi seriami trzeba poszukać rezerw w pozycji dojazdowej. Trzeba to głębiej przeanalizować. W sobotni poranek potrenujemy na sucho i mam nadzieję, że to pomoże mi odnaleźć czucie na rozbiegu, dzięki czemu będzie dużo lepiej - kontynuuje zawodnik z Ustronia.

- W czwartek czerpałem przyjemność ze skoków treningowych. Nigdy wcześniej nie przekraczałem 200. metra, więc dawało mi to dużo frajdy, ale czuję, że w każdym skoku są rezerwy. To nie są moje optymalne skoki, trzeba pracować. Będę starał się o poprawę rekordu życiowego - zapowiada.

Wąsek debiutował na skoczni do lotów w 2019 roku. Pierwsze szlify zbierał w Oberstdorfie i Vikersund. - W tamtych latach, kiedy próbowałem swoich sił w Niemczech i Norwegii, trudno było to nazwać lotami. Męczyłem się na tych skoczniach. Po tym sezonie będzie większa próbka do porównywania - kończy.

Z Jakubem Wolnym i Pawłem Wąskiem rozmawiał Marcin Hetnał