Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Żyła i Stoch poza grą o medale. Sobota sprawdzianem przed drużynówką

Już na półmetku walki o tytuł mistrza świata w lotach narciarskich można stwierdzić, iż reprezentanci Polski nie staną na podium tegorocznej edycji tej imprezy. Nasi najbardziej doświadczeni zawodnicy - Piotr Żyła i Kamil Stoch - po dwóch z czterech serii zajmują kolejno 19. i 21. miejsce. Żaden z nich w piątek nie zdołał przekroczyć 215. metra na Vikersundbakken (HS240).


 

- Dla mnie walka o dobre miejsce zakończyła się po pierwszej serii. Wiedziałem, że jest bardzo trudno. Nie ze względu na wysoki poziom konkurencji. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest mój czas. Gdzieś się pogubiłem, w ogóle nie mogę odnaleźć się na tej skoczni - mówi Kamil Stoch, który po dwóch próbach otwiera trzecią dziesiątkę. Jego rezultaty to 206,5 oraz 196 metrów.

- To nie jest tak, że straciłem motywację. Motywacją jest dla mnie dalekie latanie. Nie walczę już o czołowe lokaty, więc zostaje mi walka z samym sobą, swoimi słabościami i pojawiającymi się błędami. Powalczę o odrobinę radości, przyjemności i uśmiechu na twarzy - kontynuuje wicemistrz świata w lotach z 2018 roku.

- Gorzej jest z siłami, których mam coraz mniej na to wszystko. Zwłaszcza mentalnej siły. Wydaje mi się, że bez przerwy zderzam się ze ścianą. Czegokolwiek spróbuję, efekt jest odwrotny od zamierzonego. Trudno mi się zaczepić o cokolwiek. Trudno znaleźć klarowny i działający pomysł - nie ukrywa Stoch.

Nie są to moje pierwsze loty. Łatwo nie będzie, ale sobota to nowy dzień. Kto wie? Może coś mi się przyśni? Może coś przyśni się trenerom? Może wspólnie coś znajdziemy? Może coś się odmieni? - zastanawia się 34-latek.

Stoch nadal nie jest w stanie wypracować efektywnej pozycji najazdowej. - Mam z tym problem od pierwszego skoku tutaj, generalnie mam z tym problem od początku sezonu. Najgorsze jest to, że problem nie znika i pojawia się po każdej zmianie skoczni. Za każdy razem muszę zaczynać pracę od nowa. Męczy mnie to i odbiera całą siłę. Ciągle zaczynam od nowa, bez podstawy koniecznej do uzyskania jakiejkolwiek przewagi, choćby nad samym sobą - mówi trzykrotny mistrz olimpijski.

- Czasami, bardzo rzadko, jakimś wyjściem jest zaprzestanie walki, poddanie się sytuacji, a wtedy problem rozwiązuje się sam. Nie mówię, że tak będzie, ale to ostateczność - dodaje dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

Nieco wyżej plasuje się Piotr Żyła. 35-latek po lotach na 215. i 187. metr jest 19. - Drugi skoki w ogóle nie wyszedł... Pierwszy też nie był do końca udany, więc chciałem nabrać wysokości. Morał z tego taki, że lepiej nic nie robić i po prostu skakać - wnioskuje mistrz świata z Oberstdorfu.

- Coś optymistycznego? Sezon się kończy <śmiech>... Fajnie, że są loty. Można jeszcze polatać. Poza ostatnią z moich prób, skoki sprawiały mi sporo frajdy. Przed nami sporo okazji i to na pewno cieszy. Oby końcówka była udana i lotna, a wierzę, że będzie - zaznacza letni mistrz Polski.

- Do tej pory wydawało mi się, że Vikersund to moja ulubiona mamucia skocznia… To bardzo specyficzny obiekt. Dostarcza bardzo dużo emocji. Na innych mamutach wylatuje się i spada, a tutaj wylatuje się i nie wiadomo, czy nie przydzwoni się w bulę... Śmiesznie i ciekawie. Mimo perypetii, nadal lubię ten obiekt. Chciałoby się więcej, ale emocji nie brakuje - kończy dwukrotny triumfator zawodów z cyklu Pucharu Świata.

Z Piotrem Żyłą i Kamilem Stochem rozmawiał Marcin Hetnał