Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Grzegorz Sobczyk: Nie mam słów, zabrakło cierpliwości

Michal Doležal nie poprowadzi polskiej kadry narodowej w sezonie 2022/23. Czeski szkoleniowiec po piątkowych zawodach w Planicy ogłosił, iż postanowił zakończyć współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Grzegorz Sobczyk, asystent Doležala.


W czwartek Doležal dowiedział się, iż polska federacja nie zamierza przedłużyć z nim kontraktu. - Chciałbym bardzo podziękować Michalowi za to, że od razu poinformował nas o sytuacji. Przekazał to sztabowi i zawodnikom, że nie daje się mu drugiej szansy. Chcę podziękować mu za to, co zrobił dla Polski, bo to były piękne czasy. Bardzo żałuję, bo wiemy, jakie miał wyniki i co zrobił dla tych chłopaków - powiedział w piątek Grzegorz Sobczyk, który w przeszłości asystował także Łukaszowi Kruczkowi i Stefanowi Horngacherowi.

41-latek jest rozgoryczony, że przedstawiciele PZN podjęli decyzję o rozstaniu z Doležalem. - To coś niesamowitego, że można zrobić coś takiego bez dyskusji z zawodnikami i sztabem szkoleniowym. Do kogo się mam teraz zwrócić? Nie wiem, ale bardzo dziękuję za taki pomysł... - mówił przed kamerą Skijumping.pl.

Dla Michala Doležala była to trzecia zima w roli głównego szkoleniowca Biało-Czerwonych. - Sezon był bardzo ciężki. Wiemy o tym, że pojawiły się błędy. Nietrafne są słowa niektórych ludzi, którzy twierdzili, że na igrzyskach udało nam się zdobyć medal. Słowa, które sugerują, iż lepsza dyspozycja wynikała z odpoczynku i braku treningu, są kłamstwem - kontynuuje Sobczyk, nawiązując do olimpijskiego brązu Dawida Kubackiego.

Liderzy naszego zespołu przystępowali do imprezy czterolecia po problemach zdrowotnych. - Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Pierwszy miał kontuzję, a dwaj przechodzili COVID-19. Na pewno nie odpoczęli w tym okresie psychicznie. Stresowali się tym, czy zdążą na igrzyska. Ci, którzy przebywali na izolacji, mieli dostarczone ciężary do domu. Bardzo ciężko trenowali przed igrzyskami, żeby być tam w najlepszej formie. Ludzie, którzy opowiadają bajki o odpoczynku, robią coś niesamowitego. To przerasta wszystko. Nie mam słów... - dodaje Sobczyk.

- Nie dano nam spokojnie pracować. W pojedynczych skokach udawało się. Wiadomo, brakowało rytmu. Rok i dwa lata temu nie brakowało tego. Na całkowitą analizę przyjdzie czas po sezonie. Dla mnie zabrakło cierpliwości - ocenia były skoczek.

Z Grzegorzem Sobczykiem rozmawiał Dominik Formela