Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

"Skoczkinie i skoczkowie powinni zarabiać tyle samo". Norwegowie chcą pełnego równouprawnienia

Kolejny raz wraca temat różnic pomiędzy skaczącymi kobietami a mężczyznami. O ile w związku z ostatnimi zmianami wprowadzonymi przez FIS panie będą mogły poczuć się nieco bardziej sprawiedliwie w kwestii konkursowych rywalizacji, o tyle ponownie utrzymane zostaną wyraźne dysproporcje finansowe. W przeciągu najbliższych trzech lat Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) pulę nagród dla panów zwiększy aż pięciokrotnie w porównaniu z tą, jaka przeznaczona zostanie na wynagrodzenia zawodniczek. 


Nadchodzący sezon pod wieloma względami będzie innowacyjny, także pod względem sytuacji skoczkiń. Pierwszy raz w historii kobiety otrzymają możliwość rywalizacji na obiektach mamucich, przełomowy konkurs żeńskich lotów zostanie rozegrany w norweskim Vikersund. Wydawać by się mogło, że to kolejny krok naprzód w kwestii względnego zrównania sportowego położenia obu płci. Kolejny krok, tym razem jednak w tył, zarząd FIS zdecydował się zrobić w kwestiach finansowych, które wydają się być jednymi z najbardziej dzielących środowisko. Federacyjny komitet skoków zdecydował, że w sezonie 2024/2025, w porównaniu do niedawno zakończonego, środki przeznaczone na męskie pensje wzrosną o 39%, zaś te dla kobiet jedynie o 19,6% (w przypadku skoczków fundusze wzrosną z 71 800 franków szwajcarskich (CHF) do 100 tys., w przypadku skoczkiń zaś kolejno z 25 194 do 30 156). Postanowienie musi jeszcze zostać zatwierdzone na tegotygodniowym kongresie FIS, jednak pozostaje to jedynie formalnością. 

Takie rozwiązanie nie podoba się Norwegom, według których całość finansów przeznaczonych na zwiększenie puli konkursowych nagród powinna zostać podzielona po równo na kobiety i mężczyzn. Głos w sprawie zabrał między innymi Halvor Egner Granerud, który podczas minionej zimy znalazł się na czwartym miejscu pod względem wysokości zarobków wśród skoczków, inkasując kwotę 1,4 mln koron norweskich. Triumfator sezonu 2020/2021 nie kryje swej dezaprobaty wobec sytuacji. - Każdego roku sprawdzam ilu sportowców wśród poszczególnych nacji zarobiło podczas zimy więcej niż 30 tysięcy CHF, bo jest to kwota, z którą w większości krajów na świecie można żyć. Jeśli jest ona niższa, to zawodnicy nie są w stanie poświęcić się tylko treningom i muszą podjąć dodatkową pracę zarobkową - ocenia w rozmowie z NRK. 

Zgodnie z teorią Norwega w poprzednim sezonie wyłącznie ze sportu mogło utrzymać się więc 25 skoczków, zaś w przypadku skoczkiń - jedynie 7. Otwarcie przyznał on także, że od zawsze wspiera i mocno angażuje się w kwestie równości pomiędzy obiema płciami w skokach, a osobiście jest to dla niego “kwestia bitewna”.

W sprawie nie mogło zabraknąć również damskiego głosu. Swoje zdanie wyraziła Silje Opseth, najlepsza w ostatnim sezonie norweska skoczkini narciarska, będąca twarzą walki o równość w ich dyscyplinie. - Bardzo bym chciała, by środki były rozłożone bardziej równomiernie. Nie ulega wątpliwości, że będąc mężczyzną, łatwiej jest się rozwijać, mając o wiele większy dochód niż w przypadku kobiet - twierdzi. Dodaje także, że mimo wszystko kwestie finansowe nie są dla niej najistotniejsze. - Nie skaczę dla pieniędzy. Skaczę po to, by móc stawać na szczycie podium i oddawać jak najlepsze próby - kończy. 

Do tematu odniósł się również Clas Brede Bråthen, menadżer norweskiej reprezentacji, który w swoich ocenach idzie jeszcze dalej niż jego podopieczny. - Uważam, że zrównać powinno się także wysokość samych nagród, ale niestety teraz do takiego rozwiązania jest dosyć daleko - twierdzi. Podkreśla także, że mimo wszystko na tegorocznym posiedzeniu komisji skokowej kwestia finansowa nie była dla norweskiej delegacji najistotniejsza. - Skupiliśmy się przede wszystkim na tym, by udało się zmodyfikować i ulepszyć harmonogram żeńskich startów, zwiększyć ilość konkursów na większych obiektach, a także dostać pozwolenie na pierwsze w historii loty narciarskie kobiet - dodaje. Zdaniem Bråthena wszystkie te kroki przyczynią się do zwiększenia zainteresowania damskimi skokami, co w przyszłości da komercyjną podstawę ku zwiększeniu na nie nakładów finansowych. 

O komentarz został poproszony także Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, ostatecznie jednak nie zechciał się on odnieść do poruszanego tematu, a dział komunikacji FIS nie odpowiedział na żadne z pytań, jakie wystosowała redakcja NRK.  Stawki FIS są stawkami minimalnymi, lokalni organizatorzy zawodów mogą zadecydować o wypłacie wyższych kwot. Norweski Związek Narciarski zrobił to chociażby podczas tegorocznego turnieju Raw Air, gdzie ostatecznie stawki dla kobiet i mężczyzn zostały zrównane.