Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Plecy udręką Murańki. "Chciałbym poskakać, ale czy to będzie cykl olimpijski?"

Klemens Murańka minionej zimy ani razu nie znalazł się w punktowanej "30" zawodów z cyklu Pucharu Świata. Teraz 27-latek nie znalazł się w dwunastoosobowej reprezentacji Polski na inaugurację Letniego Grand Prix 2022 w Wiśle. - Borykam się z problemami zdrowotnymi. Strasznie bolą mnie plecy. Troszeczkę mi to przeszkadza, ale mam góralski charakter i jestem uparty jak osioł - mówi nam skoczek, który do sezonu 2022/23 przygotowuje się w grupie bazowej.


- Zaakceptowałem podział kadr na nowy sezon. Nie ma czasu na głębsze analizowanie, od razu skupiłem się na treningach. Nie kopię tematu. To coś nowego, a do tego zmiana trenera. Moim szefem na co dzień jest Wojciech Topór. Miałem okazję z nim już współpracować, więc jest mi to na rękę. Ufam mu i wierzę, że wspólnie jesteśmy w stanie osiągnąć dobre rezultaty - komentuje sytuację Klemens Murańka, który jest jedynakiem w podtatrzańskiej grupie bazowej. Beskidzki duet tworzą Stefan Hula i Jarosław Krzak.

- Towarzyszy mi nowa motywacja i chęć pokazania się z lepszej strony. Ostatnio udało się przeprowadzić wspólne zgrupowanie w Austrii, gdzie pojechały wszystkie grupy szkoleniowe. Kolejny obóz w Wiśle, tuż przed Letnim Grand Prix, pozwolił porównać poziom kadrowiczów - opowiadał nam w ostatnich dniach drużynowy medalista mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym z 2015 roku, dla którego zabrakło miejsca w dwunastoosobowym zespole na nadchodzące kwalifikacje w Wiśle.

Murańka pod koniec października został letnim wicemistrzem kraju, a do tego ustanowił rekord Średniej Krokwi na igelicie. Na śniegu jego dyspozycja posypała się niczym domek z kart na wietrze. - Zakończenie letniego sezonu było super i liczyłem na to, że przełoży się to na zimowe starty. Coś jednak poszło nie tak... Już na początku sezonu pojawiły się pozytywne wyniki testów na obecność koronawirusa. Nie chcę na to zrzucać winy, bo Ryoyu Kobayashi też miał i pokazał, że można szybko przejść do czynów - nawiązuje do losów zdobywcy Kryształowej Kuli za ubiegły sezon.

- Gdzie było źródło problemu? Na pewno zmieniła się pozycja najazdowa, a przede wszystkim czucie na skoczni. Trudno. Było, minęło, a czasu nie cofnę. Wnioski zostały wyciągnięte - dodaje.

Prawie 28-letniemu Murańce po raz kolejny w karierze odjechał olimpijski pociąg. Kolejną szansą na debiut będzie 2026 rok, kiedy imprezę czterolecia będą gościli Włosi. - Wyjazd na igrzyska był moim głównym celem, choć nie chciałem jechać tam dla samej obecności. Chciałem lecieć do Chin w szczytowej formie i pokazać się z naprawdę dobrej strony. Jechać, żeby się męczyć? Nie było sensu... - odpowiada w rozmowie ze Skijumping.pl.

Zakopiańczyk niemrawo zakończył zimę na zapleczu elity. - Puchar Kontynentalny był dobiciem, ale gdzie miałem skakać? Na Puchar Świata nie kwalifikowałem się i drugoligowe zmagania były jedyną opcją. To było trochę dołujące i czekałem na zakończenie sezonu, żeby głowa mogło odpocząć. Wyciągnąć wnioski, zapomnieć i rozpocząć nowy sezon z dobrymi myślami i pozytywną energią - wspomina.

Tej zimy minie piętnaście lat od debiutu Murańki w kwalifikacjach do zawodów Pucharu Świata w Zakopanem, do których przystąpił w wieku 13 lat. - Chciałbym jeszcze poskakać, ale czy to będzie cykl olimpijski? Zobaczymy, nie chcę składać deklaracji. Kolejne igrzyska są pewnym światełkiem w tunelu, ale to jednak długi okres. Mówimy o czterech latach, więc na razie skupiam się na dwóch najbliższych sezonach - podkreśla.

- Borykam się z problemami zdrowotnymi. Strasznie bolą mnie plecy, co od czterech lat jest moją największą udręką. W ciągu ostatnich dwóch lat bóle bardzo się nasiliły i pewnie to będzie powodem zakończenia kariery, jeśli się kiedyś na to zdecyduję - nie ukrywa.

- To dysplazja bioder, co oddziaływuje też na odcinek lędźwiowy. Troszeczkę mi to przeszkadza, ale mam góralski charakter i jestem uparty jak osioł. Boli mnie, ale pcham to do końca. Staramy się to ogarniać z fizjoterapeutami, natomiast to bardziej takie podtrzymywanie. Jest to też problemem w życiu codziennym. Najgorzej jest w pozycji stojącej. Dobrze, że jestem w stałym ruchu... - wyjaśnia.

W najbliższy piątek wiślańskiej publiczności zaprezentują się Piotr Żyła, Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek, Jakub Wolny, Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł, Jan Habdas, Kacper Juroszek, Maciej Kot, Tomasz Pilch oraz Jarosław Krzak.